Tygodnik "Wprost" ogłosił człowiekiem roku trenera naszych orłów Leo Beenhakkera. Tytuł ten przyznawany jest osobie, która wywarła w mijającym roku największy wpływ na Polską rzeczywistość. Co prawda do tej pory przyznawano go komuś ze świata polityki, ale tym razem musiałby być to Donald Tusk, choćby z braku innych kandydatów, a to byłoby niezgodne z aktualną linią polityczną pisma.
No więc Beenhakker jest jak znalazł. Ale jeżeli on rzeczywiście był w 2007 r. najważniejszy, to czy nie jest to sygnał, że stajemy się drugą Brazylią albo Argentyną, gdzie sukcesy w piłce nożnej kompensują niepowodzenia w innych, zwłaszcza gospodarczych dziedzinach? Szczerze mówiąc, wolałbym żebyśmy poszli raczej drogą Irlandii, o której sukcesach piłkarskich nic mi nie wiadomo, ale o gospodarczych jak najbardziej.
Jeżeli już człowiek roku musi być koniecznie spoza polityki, to moimi kandydatmi byliby twórcy poralu Nasza-klasa.pl. W serwisie tym zarejestrowało się ponad 6 mln Polaków - czyli ok. 20% dorosłych obywateli. Biorą oni udział w interesującym społecznym eksperymencie, który zaabsorbował ich bardziej niż mecze reprezentacji narodowej. W przyszłości pewnie niejeden socjolog się na tym doktoryzuje.
Jak to zwykle w Polsce bywa, spektakularny sukces zaniepokoił bliźnich. Kilku dziennikarzom udało się wywołać małą panikę i być może wypłoszyć część użytkowników. Na razie Naszą-klasą zajął sie inspektor od danych osobowych, niedługo pewnie zrobi to prokurator.
Myślę jednak, że Nasza-klasa wyjdzie obronna ręką z kłopotów i z nowymi, szybszymi serwerami będzie z powodzeniem kontynuować działalność. Mimo że szczyt popularności pewnie ma już za sobą, a konkurencja nie zasypia gruszek w popiele i spodziewam się pojawienia w sieci kolejnych podobnych projektów.
Inne tematy w dziale Polityka