Emil 1 Emil 1
280
BLOG

Jak bezboleśnie rozruszać gospodarkę

Emil 1 Emil 1 Gospodarka Obserwuj notkę 4

    Najbliżasza przyszłość naszej gospodarki nie wygląda optymistycznie. Co prawda jakiś poważniejszy kryzys jest chyba mało prawdopodobny (acz nie wykluczony), ale z drugiej stroby nie czeka nas też okres prosperity. Na szybki wzrost gospodarczy mamy raczej małe szanse – nie z takimi obciążeniami podatkowymi, nie z takim deficytem i długiem publicznym. Jak wiadomo, domaganie się ich obniżenia jest liberalnym populizmem i doktrynerstwem. Realizmem jest skoncentrowanie się na „tu i teraz”. A „tu i teraz ” nikt niechce reform.
Należy więc poszukać jakichś alternatywnych sposobów na rozruszanie gospodarki, takich które nie wymagają trudnych reform i naruszania status quo. Ciekawy pomysł podsunęła we „Wprost” prof. Magdalena Środa.  Jak pisze, wzrost gospodarczy  jest znacznie wyższy w krajach nowoczesnych, gdzie ważna jest promocja indywidualnego stylu bycia, prawa gejów i kobiet, a więc wolność ososbista nieograniczona tradycją.

    A więc jeśli chcemy być tygrysem gospodarczym,albo przynajmmniej pozostać zieloną wyspą przez dłuższy czas bez przeprowadzania niepopularnych reform, powinniśmy zalegalizować związki homoseksualne i wprowadzić parytety dla kobiet. Brzmi to niepoważnie, ale podobno niektóre badania ekonomiczne dowodzą, że jest tak, jak mówi pani profesor. Nie wygląda to, moim zdaniem, bardzo przekonująco, ale być może jednak coś jest na rzeczy. No bo zastanówmy się: jeżeli geje i lesbijki będą mogli się pobierać, to będą mogli również wspólnie się opodatkować, dzięki czemu mniejszą część swoich pieniędzy odadzą państwu, co byłoby korzystne dla gospodarki.
   Jest tylko jeden problem: niezbędnym warunkiem obniżenia podatków jest obniżenie wydatków – bilans musi wyjść na zero, jak mawiał Jan Kaczmarek, inaczej się nie da. Ponieważ rządzący boją się obniżać wydatki, bo to zbyt ”bolesne”: wraz z nimi mogłyby obniżyć się też słupki w sondażach, to przy mniejszych wpływach z PIT podniosą jakąś inną daninę.
    Trzeba więc zadziałać bardziej radykalnie. Rozwiazanie podsunął swego czasu Mateusz Machaj na ekonomicznej stronie mises.pl: pozwolić nie tylko na związki jednopłciowe, ale także na wielożeństwo (i wielomężostwo). Nie ma powodu, żeby dyskryminować zwolenników poligamii. Pozwólmy, żeby taki związek partnerski mógł składać się nie tylko z 2, ale też 3, 4, 5, albo 10 osób. A skoro może być  tyle, to niech będzie i 100, 1000 i wiecej, aż dojdziemy do kilku milionów. Partnerzy w takich związkach mogliby wymieniać się towarami, usługami i pieniędzmi bez rejestrowania tych działań i bez płacenia od nich podatków. No bo przecież mąż nie odprowadza PIT-u i składek na ZUS od pieniędzy, które daje żonie, a ona nie dolicza VATu do usłgi zmywania czy gotowania i nie wklepuje tego do kasy fiskalnej. Powstałyby w ten sposób równoległe gospodarki, wolne od wysokich i skomplikowanych podatków i od rozrastającej się stale biurokracji.
 
    W stanie wolnym pozostaliby tylko zwolennicy wysokiego poziomu podatków i redystrybucji i  mogli by się nawzajem obkładać wszystkimi możliwymi podatkami -  niech im będzie na zdrowie. Ciekawe jak długo wytrzymają.  

Emil 1
O mnie Emil 1

...    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka