Wpadł mi w ręce, z „niewielkim” opóźnieniem, majowy numer „Niezależnej Gazety Polskiej”. W środku aż dwa specjalne dodatki: jeden współfinansowany przez NBP – instytucję kontrolowaną przez wiadomo jaką partię, z pieniędzy podatników, rzecz jasna. Drugi natomiast zredagowany przez IPN (nie napisali kto finansował, ale domyślam się że IPN)
Miesięcznik zamieszcza również reklamówki kandydujących do PE (z ramienia wiadomo jakiej partii) Adama Bielana i Ryszarda Czarneckiego – obie finansowane z kasy Unii na Rzecz Europy Narodów– frakcji w PE, do której należą ci eurodeputoawni (ciekawe że tym, którym przeszkadzało organizowanie konwencji EPP za zagraniczne pieniądze, w tym przypadku nic nie przeszkadza.) W numerze również imprezy sponsorowane przez SKOK-i, które wiele publikacji prasowych wiązało z wiadomo jaką partią, jako coś w rodzaju zaplecza finansowego .
Oto przykład, jak środowisko poliyczne może doić pieniądze z publicznej kasy, nie będąc u władzy. Wystarczy znaleźć sobie jakąś niszę ekologiczną w ramach „układu”.
Bardzo jest ciekawe, dlaczego rządząca PO na to pozwala swojemu najgroźniejszemu rywalowi. Czy może dlatego, że odpowiada jej zakonserwowanie podziału sceny politycznej pomiędzy dwie partie? Takiemu podziałowi sprzyja zdominowanie debaty publicznej przez spory między tymi formacjami, często sprawiające wrażenie odgrywanych na użytek opinii publicznej. Czy więc liderzy PO uznali że trzeba konkurentowi pozwolić pożywić się przy publicznym korycie, żeby nie osłabł i nie spadł ze sceny?
Inne tematy w dziale Polityka