elig elig
204
BLOG

Afrykańska odyseja

elig elig Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

  Jest to tytuł książki Klausa Brinkbaumera, reportera gazety "Der Spiegel", wydanej w zeszłym roku w Polsce przez wydawnictwo "Wołowiec".  Dzieło to właśnie czytam.  Zawiera ono opis podróży autora szlakami przemierzanymi przez uchodźcow z Czarnej Afryki, którzy starają się nielegalnie przedostać do Europy Zachodniej.  Jawi im się ona jako kraina obfitości i szcześliwości, do której należy dotrzeć za wszelką cenę.  Brinkbaumer podróżował po Afryce na przełomie 2005 i 2006 roku w towarzystwie byłego emigranta z Ghany, Johna Ampana, który wraca do domu po czternastu latach.

  W książce znajdujemy wiele relacji spotkanych po drodze uchodźców, a także ludzi, którzy ich transportują i przemycają oraz pracowników rozmaitych organizacji charytatywnych, starających się im pomagać.  Tytuł książki jest w pelni adekwatny.  Uchodźcy muszą pokonać jakoś Saharę, przepłynąć w pontonie Cieśninę Gibraltarską lub Morze Śródziemne, względnie popłynąć łódką na Wyspy Kanaryjskie.  Według danych ośrodka w Wiedniu, zajmujacego się tymi migracjami, w czasie ich największego nasilenia co roku tonęło w Cieśninie Gibraltarskiej ok. 2000 osób.  O warunkach podróży przez Saharę najlepiej świadczy następujacy cytat z wypowiedzi Afrykańczyka, który ugrzązł gdzieś w Algierii : "Ale i tak zaszliśmy daleko.  Były przecież trzydziestoosobowe grupy, z których dotarło tutaj tylko dziesięciu ludzi, reszta nie przeżyła Sahary.  NIe słyszy się już więcej o tych, którzy giną na Saharze albo później w morzu.  Nikt nie zna ich nazwisk, nikt nie wie, ilu ich było".

  Najgorsze jednak są policje różnych krajów.  Pół biedy, jeśli uchodźca dotrze do Europy i tam wpadnie.  Prawo europejskie chroni nawet nielegalnych imigrantów i najgorsze, co może ich spotkać, to deportacja w luksusowych warunkach /samolotem/.  Gorzej gdy złapie ich policja któregoś z krajów arabskich.  Jeśli nie maja oni pieniędzy na łapówkę, to najczęściej są wywożeni w głąb pustyni i tam pozostawiani /w nadzieji na to ,że nie zdołają się stamtąd wydostać i problem rozwiąże się sam/.  Uchodźcy muszą zresztą opłacać się wszystkim po drodze, od służb granicznych, po kierowców i szyprów.

  Nie jest więc prawdą, że wyjeżdża biedota.  Wielu ze spotkanych przez reportera emigrantów to ludzie wykształceni, często z dyplomami różnych afrykańskich wyższych uczelni, którzy nie mogli u siebie dostać pracy, bo nie mieli odpowiednich znajomości lub należeli do niewłaściwego plemienia.  Ich wyjazd pogłębia zacofanie Afryki, a w Europie nikt na nich nie czeka, wprost przeciwnie wszyscy się od nich opędzają.  Powstaje błędne koło.  Ucieczka z Afryki nie ustanie, jeśli sytuacja sie tam nie poprawi, a nie może się ona polepszyć, gdy wszyscy będą myśleć tylko o tym jak nawiać stamtąd.

  Wspomnę o polskim akcencie w książce Brinkbaumera.  Czytał on "Heban" Kapuścińskiego podczas przygotowywania się do podróży i odwiedził pisarza w jego warszawskim domu.  Jeden z rozdziałow książki jest poświęcony relacji z tego spotkania.  Ciekawe jest, że zjawisko masowej migracji Afrykańczyków do Europy nie jest zauważane prawie przez nikogo.  Nawet Kapuściński o tym nie pisał.  Jedyne, co przychodzi mi w tej chwili do głowy to felieton "Dodzwonić się do Sierra Leone" z ksiązki Lecha Jęczmyka /omawiałam ją  /TUTAJ/.  Moim zdaniem jest to tematyka ważna i ciekawa.

elig
O mnie elig

stara, tłusta, goła i wesoła (http://naszeblogi.pl/blog/196) (http://niepoprawni.pl/blog/6206)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Rozmaitości