[Kultura] > [Historia]
7 września 1939 Niemcy zajęli naszą wioskę.
Następnego dnia przyszli po mojego dziadka.
Mieli gotowe listy ludzi poważanych w lokalnej społeczności. Nauczycieli, lekarzy, wójtów i sołtysów. Mój dziadek był na tej liście, więc go (nocą 8 września) zabrali.
Kilka dni później mój dziadek został przewieziony do Konzentrationslager Stutthof. Był tam do lata 1940. W międzyczasie nabawił się gruźlicy i wiedział, że długo tam nie przeżyje. Dlatego latem 1940, gdy w obozie pojawili się niemieccy bauerzy szukający niewolników do pracy przymusowej, dziadek (który w ciągu pół roku opanował język niemiecki w stopniu więcej niż wystarczającym) zgłosił się i tym sposobem trafił do Niemca, który okazał się dobrym Samarytaninem (dbał o swoich polskich niewolników, jadał z nimi obiady przy wspólnym stole, na przełomie 1941/1942 roku wysłał mojego dziadka na urlop, aby ten mógł odwiedzić rodzinę, a w 1943 roku powiedział mojemu dziadkowi: "jedź i nie wracaj, twoja rodzina cię potrzebuje, a ja mam pomysł, jak cię "zniknąć" z ewidencji).
W końcu września 1939 wioskę zajęli Sowieci. Też mieli listy, ale zabierali całe rodziny i nikt z zabranych wtedy nie wrócił. Moja rodzina ocalała, bo przed wywózką uchronił ją Sasza (dobry sowiecki Samarytanin), ale to jest już opowieść wymagająca odrębnej notki.
Podobno o człowieku świadczy to, kto się boi jego pytań i komentarzy. Moich pytań i komentarzy boją się (chronologicznie):
* Stary
* Renata Rudecka-Kalinowska
* Novalijka
* Francis.de
* trust and control
* Starosta Melsztyński
* slej2
* dziennikarzobywatelski
* fgb
* Iskra.SH
* norach
* Siff
* AndrzejR2
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura