Niedawno Artur Nicpoń napisał był tekst dotykający problemu ewolucji, ostatnio wykrusza się z salonu ewolucjifilny pomiot zbiorowy, więc jest okazja do podzielenia się paroma moimi, swobodnie pływającymi wokół tej sprawy, przemyśleniami (całkiem świeżymi).
Otóż ewolucja już nie ma! Oczywiście mam na myśli ewolucję homo-sapiens w rozumieniu dosłownym - biologicznym. Nie powstanie żaden homo-super-sapiens. Nie urośnie nam 3 ręka, czy trąba. Ewolucja biologiczna straciła na znaczeniu na rzecz memolucji - ewolucji mentalnej. Oczywiście jakieś tam drobiazgi w dalszym ciągu będą w nas ewoluować - laski wolą wyższych, więc trochę nam wzrostu przybędzie, ale to wszystko drobiazgi potwierdzające regułę.
Gdzie działa ewolucja? Ewolucja działała w przestrzenie środowiska przyrodniczego. To konkurencja w dżungli/sawannie/morzu/ stepie/leśnej ściółce była miejscem ewolucji, zaś miejsce determinowało zakres możliwej ingerencji - cechy cielesne. W przypadku homo-sapiens pojawiła się nowa jakość - świadomość, która wyzwoliła człowieka z pęt mechanizmów ewolucji biologicznej. Jednakże w przypadku homo-sapiens ewolucja trwa nadal, tylko w innej przestrzeni - w przestrzeni mentalnej, bo to jest jedyne właściwe miejsce dla zmagań tworów świadomości właśnie! Tam zmagają się różne mutacje czegoś, co jest chyba jeszcze meta w stosunku do światopoglądu, ale na razie posłużę się tym terminem, jako protezą. Konkuruje więc światopogląd religijny z ateistycznym, konkurują rozwiązania polityczne - lewicowe z prawicowymi, wolnorynkowe z regulacjofilnymi, konkurują także różne estetyki i wszelkie inne dzieła umysłu.
Skąd w ogóle we mnie ta myśl? Wzięła się ona z obserwacji prostego faktu - otóż obecnie nie są nam bliżsi osobnicy pokrewni genetycznie, a mentalnie. W dobie globalizacji zaś takie zjawisko będzie się nasilać. My nie działamy już tak mocno na korzyść naszych własnych genów, jak na korzyść memów. Porzucamy własnych braci i siostry, o ile wyznają niekompatybilne z naszymi poglądy i wolimy się przyczyniać do reprodukcji naszych memów, niż genów, zbliżając się do osobników pokrewnych mentalnie. Stąd np. na śmietnik nadaje się postępowa argumentacja za naturalnością homoseksualizmu. Postępowcy argumentują za nią uciekając się do uzasadnień biologicznych - faktem, iż homoseksualizm jest obserwowany w przyrodzie, w końcu doborem krewniaczym (może tu odrobinę plącze poprawny termin, ale nie mogę odnaleźć właściwego - chodzi o zaprzeczenie zbędności osobników homoseksualnych, ergo ich eliminacji w procesie ewolucji, poprzez uzasadnienie sensu ich istnienia wspomaganiem przez takie osobniki potomstwa genetycznie sobie bliskiego - potomstwa rodzeństwa etc). Ale to wszystko jest nietrafne, bo tłumaczy zjawisko z nowej przestrzeni uciekając się do starego, nieprzystającego paradygmatu. To jak tłumaczenie zagadnień mechaniki relatywistycznej wciąż aparaturą mechaniki klasycznej. Błąd polega na trzymaniu się przestarzałego paradygmatu.
Jesteśmy tak zafascynowani niedawnym (w kategoriach historii) odkryciem zjawiska ewolucji (biologicznej), tak się na nim koncentrujemy, iż przesłania nam owo zaślepienie fakt, iż my sami już jej nie podlegamy, że w naszym konkretnym przypadku inny mechanizm przejął jej rolę, że przeniosła się ona na inny poziom - memolucji. Wojny religijne, wojny w ogóle, hekatomba komunizmu, faszyzmu - tłumaczymy je sobie tylko odzwierzęcą agresją, owszem - na niej one wyrosły, bo agresja jest dziedzictwem naszej ewolucji biologicznej , ale są one emanacją zupełnie innej kategorii zmagań, z zupełnie innej przestrzeni. Ewolucja ciała uwarunkowana była działaniem środowiska przyrodniczego - to był czas, kiedy tylko geny ewoluowały. Jednakże to de facto przeszłość. Zaistnienie świadomego umysłu stworzyło zupełnie nową jakość, która samoistnie rozpoczęła ewolucją w nowej przestrzeni, która powstała dzięki umysłowi, tylko póki co tak jesteśmy zajęci tym przestarzałym aspektem ewolucji ciała, że nie dostrzegliśmy jeszcze, iż wiodącą rolę ma obecnie inny mechanizm - memolucja.
--
2008.06.21
NeG
Inne tematy w dziale Polityka