Lewica uporczywie powtarza, iż to nie Bóg stworzył człowieka, tylko człowiek stworzył Boga (bogów). Ot taka negacyjka. Ja zaś dorzucę swoją negacyjkę do tego łańcuszka, tylko idąca w nieco innym kierunku. To nie człowiek stworzył Boga, tylko czlowiek stworzył sobie brak Boga. No bo przecież patrząc na rozwój ludzkości chronologicznie, to Bóg/bogowie byli obecni w każdej cywilizacji od zarania jej dziejów - czy to Egipt, czy Mezopotamia, czy starożytna Grecja, czy też żyjące w odosobnieniu od cywilizacji dzikie plemiona nam współczesne - wszyscy oni mieli/mają Boga/bogów, a przecież nierzadko całe ich myślenie nie pozwoliło im jeszcze nawet koła wynaleźć. Ludzie zanim wpadli na koncept, iż Boga/bogów może nie być uważali za oczywiste, iż On/oni istnieją. Bóg/bogowie powstali zanim ludzie zaczęli myśleć abstrakcyjnie, ludzkość się niejako urodziła razem z Bogiem/bogami, a dopiero w późniejszym czasie zaczęła koncypować tezę, iż może Go/ich nie być.
Chronologicznie więc rzecz biorąc to nie człowiek stworzył Boga/bogów, bo odkąd człowiek rozpoczął przejawaić najskromniejsze iskierki świadomości (i pewnie wcześniej), to Bóg/bogowie w niej był/byli, tylko człowiek stworzył sobie brak Boga/bogów, bo ten kreatywny akt negacji można już umysłowi ludzkiemu przypisać.
A swoją drogą to właśnie ów fakt istnienia Boga/bogów od najwcześniejszych momementów rozwoju to swoisty fenomen, bo przecież intelektualnie to jakby od tylniej strony. Dlaczego człowiek nie zadowolił się od najwcześniejszych swoich chwil wytłumaczeniami niesięgającymi po wymyślanie Boga/bogów, czyli obiektów spoza znanego im świata? Dlaczego to niby takie oczywiste, iż małpolud żyjący w świecie ograniczonym i w sposób ograniczony i stykający się z ograniczonością na każdym kroku - bombardowany zewsząd ograniczonosćią (dysponujący ograniczoną siłą, ograniczonym oddziaływaniem na środowisko) wymyśla sobie coś tak abstrakcyjnego i wykraczającego niesłychanie daleko po doświadczany przez niego świat, jak czary, jak wszechmoc? Dlaczego to niby takie oczywiste, iż małpolud wymyśla sobie coś, na istnienie czego nie ma żadnych przesłanek, a wręcz przeciwnie żyje w całkowicie ograniczonym i totalnie niewszechmocnym otoczeniu??? Przecież to analogicznie, jakby wymyślić pojęcie nieskończoności zanim wymyśliło się liczby naturalne! Małpolud porusza się w ograniczonym świecie, ma ograniczone siły, ma ograniczoną liczbę - 5 palców u każdej z kończyn, a tu ni z gruchy, niz z pietruchy wymyśla sobie coś nieskończonego, lub nieskończoności bliskiego??? Dlaczego najróżniejsze cywilizacje błyskawicznie wpadają na pomysł wynalezienia sobie Boga/bogów, zamiast najzwyczajniej zadowolić się swoją ograniczonością? Skąd ten popęd do wynajdywania sobie Boga/bogów? Przecież z logicznego punktu widzenia coś takiego, jak wymyślenie sobie czegoś, czego się nie doświadcza, czegoś co ociera się lub jest nieskończone, zanim się wymyśliło koło, gładzenie kamieni, czy inne rzeczy których się na codzień doświadcza, to trochę jakby wspak - od końca. Logiczniejsze wydawałoby się, iż pojęcia trudniejsze i ogólniejsze powinniśmy wymyślać po rozpoznaniu i wymyśleniu pojęć prostszych - dokładnie tak, jak nieskończoność przeliczalna powstała po odkryciu liczb naturalnych. Logiczniejsze byłoby wiec, aby analogicznie najpierw niewymyśleć Boga/bogów, bo niby skąd, a dopiero w miarę odkrywania geniuszu zawartego we wszechświecie - dopiero na pewnym szczeblu rozwoju dojść do pomysłu na Boga.
W pewien sposób zaprzecza to jakby ewolucji, bo zamiast od bytów/pojęć prostszych iść ku pojęciom bardziej skomplikowanym (od liczby naturalnej do nieskończoności przeliczalnej) małpoludy najpierw odkrywają sobie czary/metafizykę/nieskończoność/wszechmoc, a dopiero później rzeczy znacznie od nich prostsze.
Czy to aby nie zwykłe lenistow umysłowe de facto - najtrudniej jest dostrzec geniusz w czymś, o co się codziennie potyka. No bo po prostu religie/bogowie od zawsze byli, więc wszystko się nimi tłumaczy, ale czym je wytłumaczyć, dlaczego człowiek akurat po nie sięgnął i to aż tak wcześnie i to na wszystkich niezależnych zakątkach kuli ziemskiej? Czym wytłumaczyć skok ku nieskończoności, zanim się w ogóle koło, umożliwiające przejażdżkę do sąsiedniej wioski, wymyśliło? Co w tym niby oczywistego? Bo po prostu tak było więc dlaczego było akurat tak, a nie inaczej się nie zastanawiamy?
--
2008.06.11
NeG
Inne tematy w dziale Kultura