Jedną z częściej stosowanych przez lewactwo sztuczek jest narzucenie fałszywej dychotomii. Najczęściej dotyczy ona działalności aparatu państwa - np. przedstawianie problemu taż, iż państwo MUSI jakieś stanowisko wobec problemu zająć - albo penalizowanie, albo (burokratyczne) afirmowanie, z wyrzuceniem poza nawias ewentualności, iż państwo może się daną sprawą wogóle nie zajmować - nie muszą istnieć urzędasy ani do zwalczania, ani do wspierania.
Fałszywa dychotomia polega oczywiście na owym wykluczeniu poza nawias poprzez narzucaniu jednej alternetywy spośród wielu, jako negacji. Nie każdy niezielony samochód jest czerwony, ale media starają się taką łżealternatywę sugerować, jednakże często nie jest ona aż tak na pierwszy rzut oka widoczna, jak owa niezieloność samochodu nie będąca czerwienią.
Oczywiście samo narzucenie takiej dychotomii jest już lewackogenne, bo implementuje lewackie podejście do sprawy - czyli załatwianie czegoś przez aparat państwa. Niechby to i było nie po myśli lewactwa, ale warto to przełknąć, bo raz, że aparat się odwojuje, a dwa, że tresuje się obywateli w przyzwyczajeniu do domagania się interwencji biurokratów.
Wedle lewaków państwa ma bądź to subwencjonować mleko, bądź go zakazać i powołać do istnienia inspekcję antymleczarską - ważne, by jakaś instytucja do obsługi problemu była, by to PAŃSTWO miało w sprawie głos decycujący i by to otumanieni ludzie sami domagali się owej biurokratycznej interwencji. Wytresowanie gawiedzi w odwoływaniu się pod opiekuńcze skrzydła urzędasów warte jest przełknięcia paru gorzkich pigułek w postaci sporadycznych, acz rzadkich (bo biurokraci doskonale wiedzą przy kim ich fortuna wyrasta, a kto by im ich uprzywilejowaną pozycję mandarynów odebrał) przypadków skierowania ostrza tego mechanizmu przeciwko lewactwu samemu.
--
29.02.2008
NeG
Inne tematy w dziale Polityka