Przetacza sie ostatnio na S24 fala tekstów o in vitro. Pisał o tym i p. Terlikowski i p. Wielomski. Szczególnie wobec p. Terlikowskiego oponenci często czynią zarzut fundamentalizmu. Skupmy się na owym zarzucie, a do analizy będzie nam potrzebna jeszcze jedna przesłanka - p. Terlikowski (p. Wielomski de facto także godzi się na status quo) jest demokratą tzn. uznaje de facto zwierzchność demokratycznej weryfikacji swoich poglądów. Może to nieco mało czytelnie brzmi, więc prościej - p. Terlikowski nie nawołuje do podkładania bomb pod kliniki aborcyjne, czy in vitro, do zabijania ginekologów robiących aborcję, czy specjalistów od in vitro, p. Terlikowski ma tylko czelność używać środków jak najbardziej akceptowalnych w tzw. demokracji, czyli głosi swoje poglądy. Skoro więc samo głoszenie, samo głośne wyrażanie swoich przekonań, z akceptowaniem podporządkowania się tak demokratycznym metodom uprawiania owego głoszenia, jak i demokratycznej weryfikacji owych poglądów (jak sądzę, gdyby demos zdepenalizował aborcję, p. Terlikowski nie przejdzie do jakiegoś antyaborcyjnego podziemia, czy nie opuści Polski udając się do państwa, w którym aborcja jest zakazana) zasługuje na miano fundamentalizmu, to .... więcej to mówi fundamentalizmie oponentów, niż samego p. Terlikowskiego.
Jedyną racjonalna konkluzja możliwą do wyciągnięcia wobec owych oponentów jest taka, że fundamentalizmem jest każdy kto nie wyznaje naszych poglądów. Tym bardziej zarzut fundamentalizmu jest schizofreniczny, iż pada z ust osób deklarujących się jako zwolennicy demokracji (Quasi, a postawiłbym dolary przeciwko orzeszkom, że i większość pozostałych oponentów także) - no bo przecież czy p. Terlikowski używa środków wykluczonych przez demokratyczną metodę - bynajmniej, czy - w razie gdyby demokracja zaprowadziła prawo zaprzeczające wyznawanym przez niego zasadom posunie się do sięgniecia po środki wykluczone przez demokratyczną metodę (terroryzm, zastraszanie, sabotowanie pracy klinik aborcyjnych/in vitro) - domniemuję z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, iż także nie.
Czynienie przez demojkracjofili zarzutu fundamentalizmu wobec osób posłusznych demokratycznej metodzie jest jakąś groteskową sprzecznością samą w sobie - bo albo lubię demokrację, a więc każdy kto demokratycznych reguł przestrzega nie jest dla lubiącego demokrację fundamentalistą, albo - skoro ktoś może przestrzegać demokratyczych reguł, a mimo to wciąż może pozostawać fundamentalistą, to coś z moim lubieniem jest nie tak - sam nie wiem co lubię, ale lubię wcale nie to, co deklaruję, że lubię. Nie można jednocześnie obwoływać się zwolennikiem demokracji i czynić zarzut fundamentalizmu wobec osób demokratycznych zasad przestrzegających, bez popadania w sprzeczność, bo nie można równocześnie przestrzegać zasad demokracji i być fundamentalistą, ponieważ fundamentalizm oznacza przedkładanie pewnych zasada ponad demokrację. Przestrzegający zasad demokracji fundamentalista to sprzeczność sama w sobie, więc czynienie zarzutu fundamentalizmu wobec osób przestrzegających zasad demokracji ośmiesza tylko tych, którzy zarzut czynią, bądź też zdradza ich własny fundamentalizm, pchający ich do wykluczania poza nawias demokracji osób podporządkowujących się jej zasadom.
--
23.01.2008
NeG
Inne tematy w dziale Polityka