Na samym wstępie zaznaczm, iż pisząc aborcja mam, w dalszej części tekstu, na myśli aborcję na życznie.
Może popełniam błąd pominięcia jakiegoś ważnego warunku, ale argumentowanie za dopuszczalnością aborcji sprowadza się do niestuprocentowej skuteczności środków antykoncepcyjnych. Aborcja na życzenie, gdy się abrocjofilów przyprze do muru i obnaża ich mordercze zapędy, ma pozostać taką furtką - wyjściem ewakuacyjnym niezbędnym z uwagi na zawodność antykonceptorów. Przyjmując taki argument zastanawia mnie pewna dogmatyczność środowisk prochoice. Aborcja oznaczać ma w praktyce jakiś całkiem długi okres jej dopuszczalności - chyba najpowszechniejsze jest postulowanie 12 tygodnia ciąży jako granicy. Zastanawia mnie fakt, iż aborcjofile nie nadążają za rozwojem medycyny. Nie jestem specjalnie biegły w zagadnieniach medycyny, więc zakładam, iż w latach np. 50-tych, 60-tych nie mieliśmy środków na inne pozbycie się zapłodnionego zarodka dostatecznie szybko po zapłodnineniu, więc pozostawała aborcja klasyczna. Taka była po prostu jedyna ówcześnie dostępna technologia.
Ale technologia idzie do przodu. Gdy przybywam do kraju przodków i po seansie z Multikinie idę zwrócić dietetyczną colę do obiegu, to nad pisuarem zawsze witają mnie reklamy jakichś wpadek.pl, czy innego pogotowia wywołującego miesiączkę. Obecnie mamy np. różne pigułki wczesnoporonne, czy zapobiegające zapłodnieniu już po stosunku zagęszczając śluz. Dla ortodoksyjnych katolików (w tym i dla mnie) zabicie zapłodnionego jaja w dowolnym momencie to zabójstwo, ale zabicie zarodka - to z pewnościa bliżej zabicia zlepka komórek, niż zabicie np. 2-miesięcznego płodu i tu rodzi się wątpliwość o intencje aborcjofilów.
Skoro abrocjofilom chodzi im o zabicie zlepka komórek, zaś rozwój technologii medycznych to w coraz lepszym stopniu umożliwia, to czemu nie następuje z ich strony uelastycznienie stanowiska polegające na redukowaniu dozwolonego czasu na wykonywanie aborcji? Przecież łatwiej przekonać, ze następuje unicestwienie zlepka komórek, gdy rzeczywiście jest to zlepek komórek, niż gdy jest to organizm majacy bijące serce, wykształcony mózg, system nerwowy etc. Jak odczytać tę czasową dogmatyczność aborcjofilów?
Jedno z uzasadnień, jakie przychodzą mi do głowy jest ideologiczne - tutaj celowo chodzi o złamanie tabu mordowania organizmu w dostatecznym stopniu przypominającego ludzki. Nie mam tu na myśli oczywiście celowej chęci zabicia dziecka przez zdesperowaną wpadką kobietę, tylko o nastawienie tych, którzy w tuby aborcyjnej propagandy dmą. Jak inaczej wytłumaczyć tę niezwruszoność granicy czasowej wobec zarówno postępów technologii antykoncepcyjnych/aborcyjnych, jak i postępów wiedzy o życiu płodowym i zachowaniu płodu (4D USG)? Pozostaje jeszcze jedna możliwość: brnięcie w zaparte. Aborcjofile mogą po prostu śmiertelnie obawiać się ustąpienia choćby o krok, obawiając się, iż zarzuci im się, iż gdy przyznają się, iż mylili się trochę, to może i całkowicie nie maja racji, czyli boją się efektu wyłomu w tamie, który może grozić zniszczeniem całej tamy.
Którakolwiek z pobudek im przyświeca, to dobrze o aborcjofilach nie świadczy.
--
NeG
27.11.2007
Inne tematy w dziale Polityka