Wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem.
Mówimy PiS, a myślimy 21 października. Nawet Pan Dr Wielomski na swoim blogu sięga horyzontami zaledwie do bieżących wyborów, może jeszcze kolejnych. Czy to powinna być perspektywa Konserwatysty? IMHO Pan Adam daje się ponieść myśleniu dojutrkowemu i niecierpliwości, a przecież powściągliwość Prawicy przystoi. PiSu nie należy zniszczyć, jak to wyrokuje Pan Wielomski - PiS trzeba przejąć, tym bardziej, iż w miarę upływu czasu będzie on miał coraz mniejsze pole manewru i sam rozwój sytuacji go ku klasycznej Prawicy IMHO popchnie.
Z racji specyfiki PRLowskiej i postPRLowskiej sytuacji PiS zagospodarował niezadowolony z kierunku lewicowo-liberalnych przemian elektorat. Elektorat dość liczny, ale wykluczony mówiąc modnymi lewackimi terminami. Jednakże ten elektorat jest IMHO skazany na wymarcie, a nie na samoodnowienie. Oczywiście nie dziś, czy jutro, ale za lat 10-15-20 nie pozostanie PiSowi nic z obecnego twardego jądra, bo ono zniknie, jak lodowce topniejące pod wpływem efektu cieplarnianego.
PiS będzie musiał więc IMHO poszukać sobie nowego elektoratu - przystosuje się, albo zginie. W obietnicach socjalnych z socjalistami się nie przelicytuje, więc pozostanie mu naturalne grawitowanie ku klasycznej prawicy. Jakiejś formie chadecji przynajmniej. Sądzę, iż lepiej jest nie skłócać się z PiSowcami, tylko spokojnie poczekać, aż sami zauważą, że innego wyjścia, jak przejęcie retoryki (i nie tylko) prawicowej przed sobą już nie mają, bo ich narodowo-socjalistyczna retoryka nie będzie już napotykała na żadnych przychylnych słuchaczy. PiS wyczerpie zasoby, z których obecnie czerpie i wtedy jest nadzieja, że się do klasycznej Prawicy zbliży. Prawica nie wydaje się mieć jakiejś lepszej alternatywy, bo PiS na dobre (choć w zakreślonym przeze mnie horyzoncie czasowym) zaistniał w powszechnym odbiorze jako prawica. Co z tego, że malowana - liczy się, iż jako prawica istnieje w umysłach mediożujów, zaś wizję tę pielęgnują i pielęgnować będzie strona lewicowa, bo jej jej to de facto na rękę. Lewicy taki przeciwnik jest na Prawicy najwygodniejszy - żadnych dyskusji o redystrybucji, darmowych usługach dostarczanych przez państwo obywatelom, pogonieniu precz obiboków żyjących z zasiłków, obniżce podatków itp itd. W zamian za to PiS dość łatwo wchodzi w uszyte mu przez lewaków buty prawicy zaściankowej, pobrzękującej szabelką, separatystycznej, bogoojczyźniano-patriotycznej, zamkniętej.
Zanim więc p. Wielomski zniszczy PiS proponuję, aby się zastanowił, czy a) jest zdolny go zniszczyć b) jest na Prawicy siła zdolna zagospodarować powstałe po PiSie (hipotetyczne) pogorzelisko c) jeśli a) i b) miałyby odpowiedź pozytywną (IMHO prawdopodobieństwo podobne do wygranej w Lotto wchodzi tu jedynie w grę), to czy aby będzie to dostatecznie szybkie - czy aby zniszczenie PiSu nie przypadło na moment w któym on sam z braku osadzenia w elektoracie zniknie z politycznej przestrzeni.
Przypomnieć warto chyba starą zasadę, iż wróg naszych wrogów jest naszym naturalnym sojusznikiem. PiS jest owszem dziki i niekonsekwentny, ale w rękach odpowiedniego ogrodnika przycinającego jedne pędy, a sprzyjającego rozrostowi innych PiS może się zamienić w całkiem miły prawicowemu oku egzemplarz. Tym bardziej, że IMHO sama sytuacja obiektywnie będzie eliminować pędy, które Prawicę klasyczną w PiSie złoszczą, a tym samym sprzyjać rozrostowi pędów dla Prawicy miłych.
Wiem, że gorączka wyborcza spojrzeniu na sytuację z innej skali nie sprzyja, ale raz z powodu wrodzonej przekory, a dwa dla ostudzenia bieżączkowatych waśni, które teraz zdają się absorbować i rozpalać serca do białości, a z których nie zostanie ślad za parę zaledwie tygodni, a które w dalszej perspektywie są dla Prawicy szkodlwie, ów skromny przyczynek zamieszczam.
--
16.10.2007
NeG
Inne tematy w dziale Polityka