Szczury to zwierzęta inteligentne i świetnie przystosowane do przetrwania - chyba nie trzeba nikogo do tego przekonywać. Inteligencja szczurów przejawia się m.in. w podejściu szczurów do nieznanego. Kiedy stado szczurów natrafia na nieznane, do akcji ruszają szperacze. Kilka szczurów wysuwa się ze stada, aby nieznane zbadać. Jeśli jest to jedzenie, to szperacze go próbują, zaś reszta stada czeka na efekt owego kosztowania. Jeśli szperaczom nic się nie stanie, do konsumpcji przystępuje reszta stada, jeśli szperacze zdychają, stado wie, żeby jedzenia nie ruszać. Dlatego też doświadczony szczurołap wie, że nie tępi się szczurów wykładając trutkę, bo trutka załatwi co najwyżej szperaczy. Doświadczony Szczurołap jako przynętę wykłada dobre jedzenie, zaś zamienia je na trutkę dopiero po tym, gdy szperacze spełnią swoją testową powinność i stado zaakceptuje to, czym obdarza ich Szczurołap jako dobre jedzenie. Ten mechanizm (początkowa nieufność stada, po której następuje całkowita akceptacja, gdy tylko szperacze nie ucierpią od nieznanego) jest tak silny, iż jeśli nieznane zostało zaakceptowane jako dobre, to szczury obżerają się trutką nawet gdy wokół widzą stosy umierających pobratymców! Polecam, jeśli ktoś zainteresowany, film Szczurołap.
Konserwatyści postępują, jak szczury. Zanim na hurra wprowadzimy nowe do szerokiego obiegu należy je przetestować na ochotnikach i poznać efekty. Testujemy leki, oblatujemy samoloty, przymierzamy ciuchy u krawca, pomimo tego, iż wziął on przecież miarę – to elementarnie rozsądne. Oczywiście mianem konserwatystów określa się także tzw. beton, czyli osoby niechętne jakimkolwiek zmianom w ogóle, jednakże poza etykietką nic ich z Konserwatystami nie łączy. Konserwatyzm to - de facto – stosowanie szalenie naukowej zasady – onus probanci – wobec życia społecznego. Konserwatyści są wobec zmiany (życia społecznego) sceptyczni, dokładnie tak samo, jak naukowcy są sceptyczni wobec zmiany panujących teorii i to na postulatorach zmiany spoczywa ciężar dowodu, iż zmiana nie tylko nie zaszkodzi (wiedzy w nauce, a społeczeństwu w życiu), ale że jest zmianą dla wiedzy/społeczeństwa korzystną.
Sceptycyzm Konserwatystów polega także na użytym narzędziu do weryfikacji wartości zmiany. Naukowcom wystarcza dowód logiczny, racjonalny. Są dziedziny nauki, w której innego dowodu często być nie może – jak w bliskiej mi matematyce. Konserwatyści zaś, wzorem szczurów, domagają się dowodu empirycznego. Niechże postulatorzy zmian przetestują swoje postulaty na sobie samych (nie powinni mieć z tym problemów, bo przecież upierają się, że zmiana jest zmianą na lepsze, inaczej przecież by się za nią nie opowiadali), zaś społeczeństwo popatrzy z boku na efekty, dokładnie tak samo, jak stado szczurów przypatruje się efektom kontaktu z nieznanym dokonanego przez szperaczy. Jeśli będą korzystne, zamiana zostanie zasymilowana, jeśli nie – odrzucona.
Na przeciwnym biegunie, w podejściu do majstrowania przy społeczeństwie, są lewacy i – o ironio – tzw. Racjonaliści. Racjonaliści za cnotę poczytują sobie sceptycyzm, jednakże nie przejawiają go wobec jednej rzeczy – wobec samego rozumu, który dla racjonalistów pełni rolę boga. Sceptycyzm Konserwatystów obejmuje także rozum. Popełniamy błędy, jesteśmy omylni, nawet pomimo 100-krotnego sprawdzenie wszystkich wyliczeń przemawiających za tym, iż ‘to musi zadziałać dobrze’ Konserwatyści domagają się empirycznego dowodu - dowodu z natury. Nie przekonujcie nas, że ten lek na pewno leczy, bo ‘badania’, bo ‘nauka mówi, że musi leczyć’ po prostu go do jasnej cholery zażyjcie, albo znajdźcie ochotników, którzy go zażyją i wyzdrowieją, a my poczekamy na to wyzdrowienie i przekonamy się, że jest trwałe. Sceptycznie, naukowo. Życie jest zbyt delikatne, aby eksperymentować na całym społeczeństwie. Niezbędny jest eksperyment na wyizolowanej próbce populacji potwierdzający zachodzenie postulowanych efektów – korzystnych efektów. Sukces ewolucyjny szczurów potwierdza, iż taka postawa jest dla populacji korzystna.
Niechęć Racjonalistów to eksperymentalnego potwierdzenia ich postulatów, ich niecierpliwość i beztroska z hurraoptymistyczną chęcią aplikowania swoich wierzeń (naukowych!!!) od razu całemu stadu, zamiast testowania na szperaczach, zdradza z jednej strony ich sekciarsko-misjonarską naturę, z a drugiej skłonności totalitarne, genetycznie kompatybilne z lewackimi, ponieważ lewactwo także testowanie swoich wierzeń na szperaczach pomija, tylko od razu rzuca się, by swoimi "dobrodziejstwami" obdarować całe społeczeństwo.
Nie ma postępu bez dewiacji, jak stoi na stronie marutiego – owszem, ale nie każda dewiacja jest zmianą korzystną, czyli postępem, o czym Racjonaliści zdają się nie pamiętać. Konserwatyści są de facto jeszcze bardziej ortodoksyjnie racjonalni od Racjonalistów, bo nie obdarzają zaufaniem niczego poza empirią, podczas gdy Racjonaliści rozumu pod jarzmem sceptycyzmu nie umieszczają, zamiast tego wyznają jego quasi sekciarski kult. Konserwatyści nie są przeciwnikami postępu, a tylko zwolennikami ostrożnego jego wprowadzania, bo wprowadzanie nieostrożne daje katastrofalne rezultaty, zaś rozum, jak każdy ludzki atrybut jest niedoskonały, omylny.
Sceptycznie, naukowo, a przede wszystkim rozsądnie.
--
13.10.2007
NeG
Inne tematy w dziale Polityka