Było to gdzieś w podstawówie. Lekcja fizyki, maszyna parowa, regulator Watta. Regulator Watta, czy proste wyjaśnienie sprzężenia zwrotnego - czyli regulowania 'wejścia' układu przez jego 'wyjście'.
Regulator Watta wykorzystuje dokładnie tę samą zasadę, co łyżwiarka figurowa wykonująca piruet: rozkładanie ramion powoduje, iż obraca się ona wolniej, a przyciągnięcie ramion do ciała, uczynienie sylwetki jak najbardziej zbliżonej do wrzeciona, powoduje przyspieszenie obrotów. Regulator Watta sprytnie połączony z przepustnicą pary przymykał ją wraz ze wzrostem obrotów maszyny parowej i otwierał wraz z ich spadkiem, w efekcie utrzymywał obroty mniej więcej stałe. Proste, genialne.
Sprzężenie zwrotne odpowiada liberalnemu punktowi widzenia rzeczywistości. Niewidzialna ręka wolnego rynku działa jak regulator Watta wobec zachłanności kapitalisty: jeśli zanadto wyśrubuje on własne zyski, to tym samym otwiera innemu kapitaliście przestrzeń do zadowolenia się zyskami mniejszymi. W efekcie kapitalista mniej zachłanny odbierze klientów kapitaliście zachłanniejszemu, zmuszając go do ograniczenia zachłanności. Proste, genialne.
Na przeciwnym biegunie tkwią regulatorzy. Regulatorzy mają zakodowane odmienne podejście do rozwiązania problemu regulacji: stawiają na poznanie zjawiska, na tyle, aby zapewniało ono przewidywalność rezultatów. Regulatorzy Nie dbają o 'wyjście' - oni sądzą, że na tyle poznali zjawisko, iż wystarczy im tylko nadzorować 'wejście', bo - wedle ich wiedzy 'wyjście' ma się wówczas tak, a nie inaczej zachowywać. W przypadku ogólnym nie jest to podejście gorsze, o ile rzeczywiście zjawisko w stopniu pozwalającym przewidywać rezultaty manipulacji 'wejściem' jest poznane i w tym poznaniu jest pies pogrzebany.
Regulatorzy są obecni po lewej stronie sceny politycznej. Stąd m.in. taka ekspozycja rzekomej racjonalności po lewej stronie. Owszem - lewica komplikuje sprawy proste do rozwiązania w takim stopniu, iż rozwiązanie ich wedle reguł preferowanych przez lewicę wymaga kolosalnej wiedzy. Jak się stawia na centralną regulację, a nie samoregulację - to potrzeba gigantycznych ilości informacji, wiedzy i ogromnego aparatu przeróbki ich, aby to poprawnie działało.
... tylko zwyczajnie - po co? - skoro można to rozwiązać skutecznie i prosto w inny sposób, zaś niebezpieczeństw niepowodzenia w metodzie preferowanej przez lewicę co niemiara: awaria ogniwa powoduje awarię całego systemu (gdyby wszystkimi ludźmi kierował jeden mózg, to awaria tego mózgu oznaczałaby katastrofę na skalę całej ludzkości), czynnik ludzki - naturalna korupcjogenność sytuacji w której są centralni decydenci, koszty - konieczność zgromadzena ogromnej wiedzy przed uruchomieniem systemu, narzucająca sie totalitarność takiego rozwiązania - zgromadzenie informacji to oczywiste zagrożenie wolności itp itd.
Lewica myli się w założeniu, iż tylko dogłębne poznanie zjawiska umożliwia jego stosowanie/sterowanie, a do tego wyznaje jakiś dziwaczny zabobon, iż regulowane/sterowane będzie działać lepiej! Szczególnie groteskowo to wygląda w sytuacji najmodniejszej obecnie sekty racjonalistów - Dawkinsonowców. Ich zadufanie wobec wiedzy o ewolucji popycha ich do przekonania, iż poznali ją aż tak dogłebnie, że potrafią już ewolucją sterować i to nawet lepiej, niż ona sama! No cóż - ja tam ufam bardziej samej ewolucji, niż temu, co się jakimś oszołomom na jej temat wydaje, bo efekty ewolucji widzę, zaś efekty 'sterowaczy' okazywały się kompletnym fiaskiem. Hasła o geniuszu ewolucji nie idą w parze z czynami, skoro przejawia się zapędy do jej poprawiania.
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie informacja zasłyszana w Poranku TVN24 gdzieś w zeszłym tygodniu, iż jacyś tam naukowcy dowiedli, iż umysły 'prawicowców' i 'lewicowców' działają odmiennie. Owszem. Liberałowie nie komplikują, tylko wybierają rozwiązania sprawdzone i najprostsze, zamiast wydumanych, skomplikowanych, awaryjnych i niosących zagrożenie.
--
NeG 16.09.2007
Inne tematy w dziale Polityka