Zachęcony tekstem p. Tomasza Łysakowskiego chciałbym odrobinę podrążyć problem Wolności Słowa (WS).
Starłem się byłem kiedyś z przeiwjającym się także i w Salonie Quasim na temat tejże. Kwestią sporną był przykład wymagania dystrybucji pornografii publicznie w zakrywających zawartość okładkach. Podobnie do p. Łysakowskiego Quasi deklarował ultrasowate rozumienie WS, czyli - iż taki konkretny wymóg narusza WS, podczas gdy IMHO nie jest to naruszenie WS, ponieważ nie ingeruje w dystrybuowaną treść, a dotyka tylko sposobu dystrybucji treści co najwyżej, które z oczywistych względów jest i tak i tak naruszane np. cisza nocna 'narusza' praktykowanie WS w sposób głośny po godzinie 22, prawo do prywatności 'narusza' WS w taki sposób, iż realizujący WS nie może sobie, powołując się na WS, do mojego domu wejść i mnie propagandą, którą tylko zechce mnie bombardować, bo ma taką zachciankę.
Jako sympatyk konserwatyzmu oddzielam stanowczo regulowanie przestrzeni publicznej i prywatnej. O ile gotów jestem przystać na ograniczenia swobód w przestrzeniu publicznej (np. wymóg dystrybuowania pornografii w izolujących od treści okładkach, czy też dystrybuowanie jej wyłącznie poprzez sklepy inetowe), o tyle stanowczo oponuję przeciwko utrudnianiu jednostce konsumpcji treści, na które ma ochotę, w samotności, czy też w grupie jednostek podzielających upodobania do podobnych treści. To, co jednostka robi we własnych 4 ścianach sama, czy w prywatnym klubie żywiących podobne upodobania jednostek - to wyłącznie jej/ich sprawa!
Tego IMHO naturalnego i oczywistego rozgraniczenia nie respektuje lewica. Wedle niej 'dozwolone' oznacza dozwolone zawsze i wszędzie i w każdy sposób, zaś jakiekolwiek ograniczenie - nieważne jak dalekie od całkowitego zakazu stara się ona ukazywać jako zaprzczeczenie wolności całkowite, czyli zniewolenie. Lewica przemyca tu pewną fałszywą alternatywę 'albo wolne całkowicie, albo niewola', co oczywiście na celu zamącenie w głowach, iż byle ograniczenie już zasługuje na miano zniewolenia całkowitego i by na wszelkich ograniczaczy, nieważne jak drobnych, zrzucić odium 'niewolicieli', bo wszak niewola jest zaprzeczeniem Wolności.
... ale ja - jak zwykle - zawikłałem się w zbyt obszerną dygresję. Ciekawym opinii Salonowiczów - czy ograniczenia nienaruszające treści, a tylko formę dystrybuowania ograniczają samą WS? Oczywiście może być, iż owe ograniczenia będą tak restrykcyjne, iż sabotować będą samą istotę WS ('można nabywać pornografię 13-tego każdego miesiąca o 11.59.55 do 11.59.58'), co jest oczywistym naruszeniem Wolności. Dlatego też za kryterium przyjąłbym regulowanie dystrybucji WYŁĄCZNIE w sferze publicznej, a i tam 'ostrożnie' - np. sprzedaż pornografii w Sex Shopach, czy - bo ja wiem - aptekach, specjalnych księgarniach, czy też działach księgarń, jak to często ma miejsce w wypożyczalnich DVD ('za firankami') jest IMHO jak najbardziej OK, podobnie np. wypowiadanie dowolnych sądów w specjalnie do tego wydzielonych miejscach (Speaker's Corner w Hyde Parku).
Czy WS to tylko ultrasowato rozumiana WS, czyli 'zawsze i wszędzie' (co, jak już wspomniałem i tak de facto miejsca nie ma)?
--
NeG 10.09.2007
Inne tematy w dziale Polityka