No bo w sumie to ja podzielam lewicowy punkt widzenia na świat: świat dzieli się na większość biednych i słabych oraz mniejszość*) bogatych, bezwzględnych i chciwych, starających się wspiąć na plecy większości, aby móc na niej pasożytować.
Co to tego to generalnie zgoda i właśnie dlatego jestem zwolennikiem wolnego rynku, bo IMHO najlepiej interesy słabej większości broni właśnie on, bo wówczas owa chciwa mniejszość zmuszona jest do konkurowania między sobą i na owo konkurowanie przeznacza czas zamiast na spiskowanie przeciwko większości, podczas gdy w rozwiązaniach regulacyjnych (preferowanych przez lewicę) owa chciwa mniejszość odnajduje się doskonale w swoim pasożytniczym żywiole, a umożliwia jej to centralizacja władzy: urzędnika, czy polityka dysponującego nie swoją własnościa jest znacznie łatwiej przekupić (czy też samemu dużo łatwiej, nim zostać), niż skorumpować całą populację konsumentów.
Środki, którymi lewica chce osiągać postulowane przez siebie cele, przynoszą zwyczajnie przeciwne do nich efekty, co zamiast obudzić lewicę do sięgnięcia po inne środki, utwierdza ich tylko w przekonaniu, że bądź to sabotażyści im przeszkadzają, bądź że słaba skuteczność wynika ze zbyt małej intensywności stosowania środków i że w związku z tym należy ją zwiększyć, co powoduje oczywiście tylko pogorszenie sytuacji i pogłebiającą się rozbieżność z celami deklarowanymi.
Tak więc prawdziwy lewicowiec, którego mierzi wykorzystywanie słabego przez silnego powienien być wolnorynkowcem. Regulacjonistą może być tylko bądź to idiota bądź też cynik, który rozumie, jakie skutki dają regulacyjne metody i wcale mu to nie przeszkadza, bo działa ku jego indywidualnej korzyści.
*) BTW - jak widać, ta nienasycona mniejszość zdołała opanować demokrację, skoro udało się jej kanony demokracje zmodyfikować 'demokracja to rządy większości, BEZ NARUSZANIA PRAW MNIEJSZOŚCI'.
--
NeG 13/07/2007
Inne tematy w dziale Polityka