Sparszywiała nam narodowa wyobraźnia.
Kiedyś niedźwiedzia jednym strzałem w obronie dawnego wroga potomka, w wielu bitwach karku nastawiać, jeniecką niewolę męczeńsko ścierpieć dla ojczyzny i powstanie dla niej na tyłach ciemiężycieli szykować, emisariuszem będąc, cudze dziecko wychować, spory w zaścianku żmudnie studzić i rody zwaśnione świętą małżeńską przysięgą godzić, ba! życie za nieprzyjacioły swoje zastawiać!
Kiedyś szwedzką armatę i porwanemu potworowi policzek nastawiać, zdradzonych przyjaciół od śmierci ratować i Sorokę od pala, króla chronić i pod ukrytym nazwiskiem krwią za niecne postępki płacić, cierpieć walcząc i walczyć cierpiąc w poniżeniu, bez wizji na jakikolwiek ochłap czy jakiekolwiek odpuszczenie!
By błędy szczenięcych lat naprawić ...
Dziś wystarczy wola kaczego namiestnika i na salony można trafić. Dziś jedno przepraszam, jak, k*rwa w przedszkolu!, ma wygłuszyć tę symboliczną zdradę, słowem i gestem na zdjęciach unieśmiertelnioną, tę zdradę piłsudczykowskiej schedy, którą się z racji urodzenia przejęło, te ewidentne przejście na stronę duchowej spuścizny totalitarnego terroru, antypolskiej, przemocowej ideologii, a także związanie z nią młodości i kariery.
Jeżeli ktoś zdradza rodzinne dziedzictwo, a potem to samo robi z przyjaciółmi z ONRu, staje się (pomijając niewątpliwe kompetencje organizacyjne) przez to wiarygodnym strażnikiem narodowej pamięci? Czy naprawdę takich urzędników nam trzeba?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo