Kazus polskich „frankowiczów” to klasyka starcia
półgłówków-cwaniaczków i wyrachowanych banksterów.
Jak mawiał kreowany przez Tadeusza Rossa Zulu-Gula: „Polska to bardzo dziwna kraja”!
Polska to „dziwna kraja” bo polscy kapitaliści zwykle nie mają dokładnie ŻADNEGO kapitału, a luksusami obkładają się głownie gołodupcy, zaczynając od tego, że stać ich na kilka samochodów w rodzinie i na dojeżdżanie do pracy w pojedynkę, zamiast korzystać z komunikacji zbiorowej.
Również każdy chce mieć własne, przynajmniej, mieszkanie a najlepiej mieszkanie blisko miejsca pracy i do tego dom z solidnym ogrodem ulokowany z dala od miejskiego ścisku.
Nic to, że jedyne co wynieśli z domu to wręcz megalomańskie mniemanie o swojej wartości, brak kultury, zarówno tej osobistej, jak i społecznej oraz technicznej, uzupełnione kultem warcholstwa.
Ot kwintesencja filozofii „zastaw się, a postaw się”, która doprowadziła Rzeczpospolitą Szlachecka do ruiny i bankructwa.
Tak więc statystyczny Polak, kiedy wreszcie, kosztem ogromnych wyrzeczeń jakie były wynikiem naprawienia gospodarki zrujnowanej bezpardonową wojną na wyniszczenie i potem masowym szabrem majątku PRL-u, niczym tegoroczni grzybiarze na jesienny wysyp, gdzieś około roku 2005, ruszył do banków po kredyty, w tym te długoterminowe, zaciągane na hipoteki nieruchomości.
A banki, zarządzane przez pazernych na kasę hochsztaplerów, tych kredytów udzielały praktycznie każdemu, kto tylko zadbał o to, aby jego powierzchowność nie budziła wątpliwości co do jego sytuacji materialnej.
W zasadzie to zarządzające nimi kanalie innego wyboru nie miały, jeśli tylko miały plany dłużej piastować lukratywne synekury.
Zaś mechanizm prosperity był podobny do działania piramidy finansowej, tyle, że bardziej bezwzględny, bo nikt nie ścigał prezesów trwoniących na zbytki miliardy, jak to ma miejsce w przypadku krachu piramidy finansowej, tylko jeszcze nasyła komorników na wykiwanych naiwniaków, nie mogących sprostać finansowemu rozbojowi, jaki tkwi w starannie sformowanych umowach, które są tak budowane, aby już po kilku zdaniach odechciało się wnikliwej ich lektury.
Jeśli więc prezesi i ich dwory chcieli łykać co miesiąc milionowe gaże, MUSIELI REGULARNIE wykazywać odpowiedni poziom zysków, od których płacone mieli lukratywne dywidendy, zwykle wypłacane w akcjach na okaziciela, aby tym sposobem uniknąć opodatkowania według obowiązujących stawek.
To z kolei wymuszało wywieranie presji na zwiększanie ilości udzielanych kredytów, co z kolei owocowało bezpardonową presją na detalistów, tychże kredytów udzielających, którym zaczęto stawiać okresowe limity i zmieniono system wynagradzania na stricte prowizyjny.
Na to wszystko nałożyła się masowa restrukturyzacja sektora bankowego, która w swojej istocie polegała na tym, że banki masowo zwolniły blisko 90% pracowników z pionu obsługi klienta, wymuszając na nich przejście na samozatrudnienie, a tak zaoszczędzone miliardy przekazały ...zarządom, aby tam zarobki mogły być jeszcze większe.
Ten, zabójczy na dłuższą metę dla gospodarki trend przyszedł z USA, bo tam prawie do władzy dorwały się kanalie powiązane z ortodoksyjnymi liberałami oraz spekulantami, które przejąwszy i roztrwoniwszy kapitały z planów emerytalnych pracowników dużych koncernów, pilnie potrzebowały nowego źródła finansowania ich wynaturzonej pazerności, więc na celowniki wzięto banki.
Tam też „przebito balon spekulacyjny” na rynku nieruchomości, administracja prezydenta Obamy wpompowała w bankrutujący sektor około biliona dolarów, z czego, zgodnie z prawem, około 10%, w formie nagród i dywidend trafiło do kieszeni odpowiedzialnych za krach prezesów!
Wróćmy teraz do polskich realiów.
Postawiony na straży interesów ponadnarodowych trustów finansowych guru Balcerowicz, (de domo Bucholtz), spowodował, że już za rządów ekipy Hanny Suchockiej, (de domo Silberstein), Rząd III Rp POZBYŁ SIĘ KONTROLI nad wszystkimi znaczącymi dla gospodarki bankami, nawet tymi, które ustanowiono jako państwowe u zarania II Rp!
Jeśli do tego dodać, że również tenże sam guru Balcerowicz spowodował, że Państwo Polskie,
zrezygnowało z prowadzenia i scedowało prowadzenie spraw społecznych lub publicznych na komercyjny sektor bankowy, no to mamy wręcz modelowy przepis na gospodarczą , i społeczną katastrofę!
W efekcie tych działań
na rynku ówczesnej Polski pojawiła się niczym nie krępowana przestrzeń do uprawiania swawoli kredytowej, uzupełniona brygadą pazernych na wysokie zarobki pośredników, często osób bez zarówno wiedzy ekonomicznej, jak pozbawionych Etyki.
Szanowni Czytelnicy,
kredyt był, jest i zawsze pozostanie najdroższym narzędziem do pozyskiwania kapitału, a lokum, jako tak zwany majątek trwały, jest formą kapitału!
A jest tak, bo kredytów udziela się z kapitału pochodzącego od wcześniej opodatkowanych dochodów zdeponowanych w banku, obłożonych nie tylko wysokimi kosztami własnymi samego banku, to jeszcze ekstra odsetkami lokat, oraz bezpardonowym haraczem zdzieranym przez emitenta waluty w której dany kredyt udzielono.
Do tego kredytodawca NIE MOŻE ponieść strat per saldo, więc przerzuca ryzyko związane z umową konkretnego kredytu na kredytobiorcę, na przykład wymuszając ubezpieczenie,
o ile nie dorzuci cichaczem ekstra kilku zbójeckich procederów, na przykład manipulacji przy sposobie księgowania rat, (uczciwe jest proporcjonalne spłacanie należności głównej i odsetek), czy zachowania prawa pierwokupu potrzebnych dla obsługi kredytu usług, na przykład spreadu walut.
Mało który kredytobiorca też zdaje sobie sprawę, że zakupione na kredyt dobro z czasem traci wartość, więc może się zdarzyć, że, w przypadku zerwania umowy, masa upadłościowa nie wystarczy do pokrycia ciążących na kredytobiorcy zobowiązań!
Czy zatem
niedawny wyrok ponadnarodowego Trybunału polepszy dolę polskich ofiar wolnorynkowego rozboju bankowego?!
Zdaniem Zorra, jeśli poprawi stację, TO TYLKO NIELICZNYM, konkretnie tym, którzy będą w stanie wykazać, że padli ofiarą działań nieprzewidzianych w zawartej Umowie o kredyt, ewentualnie padli ofiara ŚWIADOMEGO matactwa ze strony banku!
Trzeba też zauważyć, że zwykle agent, a tym bardziej broker zawierający w imieniu banku Umowę o kredyt,
zwykle nie jest pracownikiem banku, tylko niezależnym pośrednikiem!
Zatem banki mogą nader skutecznie ekskulpować się, (przenieść winę), na rzecz takiego pośrednika, zaś polskie Prawo stanowi, iż ewentualne roszczenia cywilne PRZEDAWNIAJĄ się po upływie 3, słownie, trzech lat.
Konkludując,
osoby które zaciągnęły tak mocno dziś kontestowane kredyty hipoteczne denominowane we frakach szwajcarskich i tak, per saldo, ponoszą większe koszta, niż gdyby taki sam kredyt był udzielony w polskich złotych, czy nawet w euro!
Przecież,
od początku istniała możliwość przewalutowania kredytu,
tyle że przewalutowany kredyt byłby, per saldo, droższy w obsłudze o jakieś 3%, bo tule wynosi różnica w stopach WIBOR pomiędzy frankiem, a złotym.
Po prostu zawsze trzeba ponosić koszta swoich zachowań i basta.
Co do okazania było. Amen
Zorro
Inne tematy w dziale Gospodarka