A „durne Polaki” to kupują!
Trzeba sobie jasno uzmysłowić, że gensek Jarosław Kaczyński jest arcymistrzem w jednej dziedzinie, konkretnie w obnażaniu skali kalectwa umysłowego u Polaków, którzy w swojej masie wydają się głupsi od populacji szczurów gatunku Rattus norvegicus.
Rzeczony gatunek szczura wydaje się być bardziej inteligentnym od Polaków z tego powodu, że wybiera sobie na przywódców stada osobniki nie tylko najsilniejsze, ale również potrafiące dbać o dobro stada, a nie trwoniące swój potencjał intelektualny na schlebianiu swoim uzależnieniom; w przypadku genseka Kaczyńskiego mamy bowiem do czynienia z ostrą postacią władzoholizmu, czyli uzależnienia od manipulowania ludźmi i motaniu intryg.
Wpiątek, 8 grudnia Anno Domini 2017, PiS-manki i PiS-mani z zafundowali bowiem durnym Polakom żenującą szopkę, której finał nastąpił dzisiejszego popołudnia w Pałacu Namiestnikowskim, kiedy to próbująca się wybić na niezależność marionetka o imieniu Andrzej, zaprzysiężył, nowy-stary rząd Rzeczpospolitej, słusznie Patologiczną zwanej.
Jakby ktoś dopiero co wpadł nad Wisłę w ramach przedświątecznej laby, Zorro podpowiada, że w piątkowe przedpołudnie odbyły się z inicjatywy oPOzycji debata, a potem głosowanie nad votum nieufności dla opasów made in PiS u Narodowego Koryta. Jak przystało na kulturalnych i szanujących reguły Demokracji, niestety szanujących inaczej, PiS-manów, jeszcze, premier Szydło Beata, w sposób prostacki obraziła słownie wnioskodawców, by wkrótce po opuszczeniu sejmowej mównicy, ostentacyjnie, wraz zresztą gabinetu, opuścić Salę Plenarną.
Oczywiście, premier Szydło była pewna swego ocalenia, bo obowiązujący w Polsce system konstruktywnego votum nieufności, niczym najmocniejszy cement, jednoczy nawet najbardziej zwaśniony układ władzy, który po prostu nie może dopuścić do sytuacji, w której Sejm nie tylko odwołałby swojego premiera, ale jednocześnie desygnowałby na to stanowisko kandydata opozycji!
(A tak swoją drogą, Zorra zastanawia to, JAK DŁUGO jeszcze, liżący polityczne rany, Grzegorz Schetyna, przestanie na politycznej scenie zachowywać się niczym spuszczony z łańcucha wioskowy kundel, równie zajadle, co bezproduktywnie, obszczekujący przy każdej okazji samochód sąsiada).
Żałosna szopka nastąpiła piątkowym wieczorem, kiedy to premier Szydło została, prawdopodobnie przez genseka Kaczyńskiego, zmuszona do ustąpienia.
O planowanej rekonstrukcji rządu PiS mówiono już od początku lata, a zachowanie w tym dziele Politbiura PiS przypominało postawę chóru w marnej operze, który przez godzinę śpiewa z wielkim namaszczeniem: „śpieszmy się, biegnijmy”, stojąc w tym samym czasie w miejscu.
Niezawodne ptaki wędrowne i wiewiórki doniosły Zorru, że powodem tej obsuwy był poważny problem ze zdymisjonowaniem tych ministrów, którzy swoją niekompetencją, czy w przypadku szefa MON, wyraźnie odbiegającą od obowiązujących standardów kondycją psychiczną, NIGDY nie powinni zostać decyzyjnymi urzędnikami, a tym bardziej szefami resortów, nawet w rządzie „kierowanym z tylnego siedzenia” przez pytajnego genseka.
Niestety, ministrowie ci posiadali bezwarunkową rekomendację samego Nadojca Dyrektorissimusa Rydzyka, a to dla uzależnionego od woli guru Rydzyka genseka Kaczyńskiego było nie do zaakceptowania, nawet gdyby następcy tych ministrów byli dla rydzykobojnych geszeftów równie hojni, co dymisjonowani poprzednicy. Po prostu guru Rydzyk nie jest aż tak cynicznym i wyrachowanym graczem jak gensek Kaczyński i nie pozwala krzywdzić dla doraźnych zysków politycznych swoich hunwejbinów.
Tymczasem premier Szydło nie potrafiła skutecznie zdyscyplinować swoich ministrów, którzy coraz jawniej zaczynali skakać sobie do gardeł, bezpardonowo wycinając z lukratywnych posad ludzi kontokurentów. To zaczynało medialnie wyglądać coraz gorzej, zaś otwarta już wojna pomiędzy ludźmi prezydenta Dudy, a ministrem Macierewiczem, wręcz ośmieszała polską armię w oczach strategów NATO, dostarczając jednocześnie rosyjskim politykom wiele rozrywki lepszej od najlepszego kabaretu.
Skoro więc nie dało się wyeliminować z rządu niekompetentnych ministrów, gensek Kaczyński zaordynował durnym Polakom i wyczekującym zmian analitykom, klasykę zamiany miejsc u Narodowego Koryta, w której odchodzący premier zamienił się z dotychczasowym wicepremierem miejscami. Czyli wicepremier Morawiecki został premierem, a ustępująca premier jego vice. Reszta pozostając bez jakichkolwiek zmian.
Dyspozycyjni żurnaliści, mając na uwadze przyszły wstęp na polskie, a dokładniej polskojęzyczne, saloony, (pisownia jak najbardziej odpowiadająca stanowi faktycznemu) „wadzy”, już rozpływa się nad zaletami Morawieckiego juniora jako zmiennika Beaty Szydło. Na przykład, współwłaściciel Salonu 24 walnął wczoraj na cześć premiera Morawieckiego wiernopoddańczą laurkę, wielbiącą jego heroizm w starciach z SB-cką opryczniną i pewnie przypadkiem był ten akt wiernopoddańczego wasalizmu wobec osoby nominata godzinami eksponowany, zdaniem Zorra, zupełnie przypadkiem, aby przeoczyli go jego zausznicy.
Jednak Zorro, jako zwierze równie wredne, co pamiętliwe, ośmiela się zauważyć, że praktyka dowodzi, iż kombatanci zwykle marnie spisują się jako kompetentni gospodarze! Zwłaszcza kiedy JEDYNYM ich walorem jest przeszłość kombatancka.
Jest bowiem tajemnicą Poliszynela fakt, iż Mateusz Morawiecki posadę prezesa banku i to w tak młodym wieku, dostał dokładnie dzięki protekcji papcia, dokładnie „za zasługi w obalaniu”, a nie z powodu ponadprzeciętnych umiejętności w zarządzaniu, czego najlepszym dowodem jest to, że po pełnym przejęciu banku przez zagraniczny kapitał, został kulturalnie „wywalony na bruczek”, raczej bez widoków na kolejną fuchę prezesa banku, więc korzystając kolejny raz z nepotyzmu ojca, „poszedł w polytykę”.
To prawda, że jako minister finansów, Mateusz Morawiecki dokonał dintojry na podatkowych emigrantach, ale póki co, banksterzy w Polsce mają się nadal kwitnąco i nadal „lobbując” w środowisku niższych szczebli decyzyjnych w Ministerstwie Finansów, tak moderują nowe Przepisy Wykonawcze, aby ich obrzydliwie wysokie apanaże nie doznały przypadkiem większych uszczerbków, ani nie został zahamowany transfer ogromnych zysków do zagranicznych central.
Jakby Redaktor nie kumał tematu, polityka maksymalnego dojenia spółek z udziałem Państwa ma ten feler, że wysokie dywidendy łykają też zagraniczni udziałowcy i zamiast je inwestować w polską gospodarkę, bezpardonowo wyprowadzają ten kapitał tam, gdzie można stosować jeszcze większy wyzysk niż w Polsce.
Jeszcze jako wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę, Mateusz Morawiecki sadził brednie o „innowacyjności”, gdy tymczasem ANI DRGNĘŁO zabójcze dla nowych lub zaawansowanych technologii opodatkowanie za wykorzystywanie rodzimych patentów, a nawet genialny wynalazca nie ma najmniejszych szans na dotarcie ze swoim wynalazkiem do biur konstrukcyjnych! Prędzej Żydzi rozwiążą Izrael, niż polski wynalazca spienięży na terenie Polski swoje rozwiązanie, zanim nie zostanie okradziony ze swego odkrycia!
Ale za to minister Morawiecki angażuje się w poronione pomysły budowy, (he! he!) „polskiego” samochodu segmentu GT!
Premierze Morawiecki! Polskie uczelnie i instytuty NIE POTRAFIĄ zaprojektować przekładni nawet dla prymitywnego napędu, a co dopiero wykonać „wymlaskanej” skrzyni biegów, którą można by zastosować w przeciętnej klasie samochodzie, aby ten spalał mniej niż 10 l na 100 km, przy prędkości powyżej 100 km/h, o „bestiach” z segmentu GT nawet nie wspominając!
Konkludując, zamiana miejsc na topie rządu, bez zmiany składu gabinetu, to rzecz kuriozalna, nawet w krajach rządzonych autorytarnie!
Jeśli rząd premier Szydło był, jak to głosi kaczomyślna i rydzykobojna propaganda, lepszy od ideału, to po cholerę było zmieniać jego liderkę?!
A jeśli Beata Szydło nie nadawała się na premiera, to z jakich powodów była, jako liderka ekipy rządzącej tak nachalnie chwalona?!
Na te pytania nie ma sensownej odpowiedzi, poza jedną:
prezes Kaczyński nie jest w stanie ruszyć narzuconego mu przez guru Rydzyka składu personalnego gabinetu, a guru Rydzyk ma zbyt wiele materialnie do stracenia, aby ryzykować utratę tak powolnych mu pachołków, jak minister Jurgiel, czy Macierewicz, lub Szyszko!
Musiał dokonać jakiejkolwiek zmiany, wybrał taką, która nic w układnie Rady Ministrów nie zmienia.
Czy Mateusz Morawiecki okaże się nie tyle dla budżetowych matactw, ale dla mieszkańców Polski, dobrym premierem, czas pokarze.
Prace rządu PiS, nie ważne pod czyim politycznym firmanctwem, bezpardonowo moderuje prezes Kaczyński, który bez krępacji „wszedł w buty” doktryn „realizmu socjalistycznego” i to tego, z czasów późnego towarzysza Gomułki, kiedy to tow, „Wiesław” również cierpiał na syndrom oblężonej twierdzy. Mało tego, wszytko wskazuje na to, że to sam prezes Kaczyński dał przyzwolenie Antoniemu Macierewiczowi na ośmieszanie, na razie tylko zaplecza politycznego prezydenta Dudy. Prowadzi politykę urawniłowki, która doprowadziła do poważnych kłopotów ekipy Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego.
Zatem trawestując klasykę: „Na froncie wojny polsko-polskiej bez zmian”!
Co do okazania było. Amen.
Zorro.
Inne tematy w dziale Polityka