Największą karą dla rodzica jest
niedomagająca na intelekcie progenitura.
Niedawno progenitura nawróconego z socjalizmu realnego na kaczyzm zapiekły i uśmierconego w pod Smoleńskiem w wyniku ingerencji polityki PiS w procedury lądowania liniowców pasażerskich towarzysza prokuratora Wassermana, (tego od wymuszania groźnych dla otoczenia prowizorek, takich jak kilka kilometrów puszczonego po skraju ulicy plastikową rurą gazociągu do jego posesji, albo tego, co mu tyrający „na czornao” majster spadł z dachu i się zabił), dorwała się do excusez-moi, dupy syna Donalda Tuska.
No bo mógł papcio zgnoić hydraulika, któren mu nie podłączył uziemienia do plastikowej wanny,
(mamy taki kretyński przepis, który nakazuje uziemiać wszystko co metalowe, nawet najdroższą armaturę sanitarną, niestety, producenci baterii jeszcze nie wpadli „na sposoba”, aby takie zabezpieczania nie budziło estetycznej odrazy u użytkowników, nie tolerujących na często cennych bateriach śrub, od których biegnie żółto-zielony drut, zakończony ordynarnym oczkiem),
to może nierodna córcia kaczego hunwejbina i ikona krakowskiego zdulszczenia totalnego, „grillować” progeniturę Donalda Tuska, na tyle mało rozumną, że nawet wysokich lotów kauzyperda Giertych nie jest wstanie zapobiec kompromitacji.
Taki to zbójecki obyczaj i basta!
Powodem deklarowanym przez Małgorzatę Wassermanównę śledczego wałkowania Tuska juniora jest wyjaśnienie okoliczności domniemanej afery finansowej w piramidzie finansowej zbudowanej przez Amber Gold, powodem rzeczywistym jest uniemożliwienie Donaldowi Tuskowi start w nadchodzących wyborach prezydenckich, w których, na chwilę obecną, wręcz zmiótłby Andrzeja Dudę, niczym kiedyś Mike Tyson zmiótł z ringu Andrzeja Gołotę. No bo Tusk junior na tyle wielkim osobnikiem inteligentnym inaczej był, (i pozostaje), że po wywaleniu go z coraz bardziej dołującej finansowo „Wyborczej”, nie spytał papcia o to, czy przypadkiem nie trafił do jakiegoś „siemranego geszeftu”, przypominającego pełne cuchnących fekaliów szambo, do którego właśnie ktoś wrzucił odbezpieczony granat.
To, że pierdyknie i ochlapie stojących w pobliżu cuchnącymi fekaliami było bezdyskusyjnym, nie wiedziano tylko kiedy to nastąpi.
Trzeba też jasno wytłumaczyć Polakom, że tak zwana afera Amber Gold to wyłącznie politycznie nadymany humbug, podobnie jak afery z przewartościowanymi kordytami, denominowanymi we frankach szwajcarskich!
Bo spekulacje są niczym innym, jak jedną z form hazardu, identyczną jak gra: w pokera, „oko”, gry liczbowe, typowanie wyników zawodów, czy ruletkę!
W spekulacjach również rządzi probabilistyka, czyli rzeczywisty rachunek prawdopodobieństwa oraz brutalna zasada dominująca na tym Padole, która mówi, że:
„aby jeden gracz mógł wygrać fortunę, tysiące innych graczy muszą przegrać”!
I nie ma zmiłuj!
Więc, aby „inwestor” w spekulacje takich biznesów jak Amber Gold mógł cokolwiek zarobić, wielu innych „jeleni” musi stracić! Inaczej się po prostu nie da!
Rynek złota i pozostałych rzadkich metali jest rynkiem zdominowanym jak nie przez wiodące syndykaty służb tajnych, to przez syndykaty przestępcze, przez zdeprawowane tajne służby kontrolowane, o ile nie zbrodniczych syndykatów, które na masową skalę stosują ekstremalny wyzysk, o ile nie niewolniczą pracę podbitych plemion, a do tego zatruwających środowisko tak toksycznymi chemikaliami jak cyjankali albo rtęć.
Doskonale wiedzą o trefnym pochodzeniu większości rafinowanego surowca w zakładach rafinujących te kruszce do ostatecznej postaci sztabek o deklarowanej próbie, a w takiej Szwajcarii, czy Dubaju, próba wyjaśniania pochodzenia rafinowanego surowca jest ...ściganym z urzędu przestępstwem, godzącym w „tajemnice bankową”.
Zatem tylko osoba dotknięta ostrą postacią kretynizmu, albo „polski inwestor” mogli uwierzyć w brednie Amber Gold, jakoby na spekulowaniu złotem można zarobić w dłuższym czasie więcej, niż inwestując w akcje pewnych firm lub w obligacje skarbowe.
Równie mało wiarygodnie wyglądał biznesplan OLT „Express”! Spółka powstała z fuzji mających poważne problemy finansowe towarzystw lotniczych, ale mających ważne licencje przewozowe, oraz dopuszczone do lotów floty, rzeczy w komunikacji lotniczej kluczowe, których zdobycie dla nowego podmiotu trwa nawet kilka lat.
Przyczyną kłopotów finansowych towarzystw, których fuzja dała początek przewoźnikowi OLT „Express”, nie wynikały wcale za złego zarządzania, ale z absurdalnie wywindowanych cen ropy naftowej do poziomu grubo ponad 100 $ za baryłkę, i galopujące w ślad za cenami ropy ceny paliw lotniczych.
Przewoźnicy latający na maszynach starszej generacji, wyposażonych w silniki nawet o 30% bardziej paliwożerne od nowych konstrukcji, do tego o zauważalnie gorszych współczynnikach oporu aerodynamicznego od nowszych modeli, po prostu nie byli w stanie zbilansować cięciami kosztów zabójczych wyzwań, jakie stawiali im przewoźnicy latający na nowej generacji maszyn.
Jednym zdaniem, nawet jeśli linie OLT „Express” miały żyć ze świadczenia takich usług przewozowych, które wprawdzie są służbom specjalnym potrzebne, ale których prawo zabrania świadczyć, to pożytków z takiej działalności wpisać w bilans nie sposób, co z kolei przy obligatoryjnym audycie bilansu, generuje nieuchronnie pytanie o to z czego firma żyje?
Zaś trzy lata z rzędu strat księgowych uruchamia z urzędu sądową kuratelę i konieczność wdrożenia planu naprawczego, albo proces likwidacyjny.
Nie mniej, trzy lata to szmat czasu wystarczająco długi, aby wypompować ze skazanej na upadłość spółki nawet kilka miliardów złotych, które bezpiecznie ulokowane poza zasięgiem fiskusa, pozwolą na dostatni zachowek po odbyciu wkalkulowanej, jako ryzyko, kary kilkuletniego więzienia.
I w tym momencie, zdaniem Zorra, dotyka się istoty motoru zatrudnienia Tuska juniora przez środowisko związane z Amber Gold, a w szczególności OLT „Express”.
Michał Tusk, choć przez znajomych kreowany na osobę przyzwoitą, bo nie pragnącą wykorzystać w swoim rozwoju pozycji ojca, niechcący, a może całkiem świadomie, wykreował się na bezdusznego cwaniaka, który zasady etyki ma w głębokiej pogardzie, wyniesionej z polskiego środowiska akademickiego, w którym dorastał. (Rodzice mieszkali w akademiku, jak to było wówczas normą, zawłaszczając kwaterę przeznaczoną dla studentów).
Człowiek szanujący swoją godność osobistą, za żadne pieniądze nie podejmie się pracy na rzecz nieuczciwego pracodawcy!
Skoro, cytując słowa jego zeznania, „wiedział doskonale o tym, że OLT Express to lipa”, co w tłumaczeniu z kminy półświatka na polski literacki oznacza DOKŁADNIE to, że zdawał sobie sprawę z tego, iż wzmiankowany projekt to z dużym prawdopodobieństwem finansowy przekręt,
to jako człowiek stateczny i uczciwy, powinien stanowczo odmówić lukratywnej posady, co po weryfikacji potencjału zawodowego Michała Tuska oznacza, że KAŻDĄ płacę powyżej obowiązującej płacy minimalnej, należy uznać w przypadku pana Michała Tuska za wygórowaną.
Świadomie i dobrowolnie na rzecz oszusta może pracować JEDYNIE potencjalny oszust, i jest to najbardziej delikatne podsumowanie przyjęcia przez Michała Tuska oferty jakiejkolwiek współpracy ze skazanym za oszustwa finansowe panem P.
Osobnym wątkiem jest posługiwanie się przez Michała Tuska prywatnym adresem mailowym do służbowej korespondencji.
Szanujące się firmy tego stanowczo zabraniają, bo taka praktyka ma znamiona niejawnych konszachtów, zwłaszcza kiedy adres mailowy został, z różnych powodów, założony na wirtualną osobę.
Jest całkowicie uzasadnionym działaniem, że syn wpływowego polityka, do tego o dość rzadkim nazwisku, zakłada, ALE DO CELÓW PRYWATNYCH, skrzynkę na personalia nieistniejącej osoby. Jednak karygodnym procederem jest używanie prywatnych skrzynek do celów służbowych!
Ostatecznie Zorro też z takiej możliwości korzysta, ale jego skrzynka o adresie el.zorro@... służy mu JEDYNIE do obsługi publikacji podpisywanych pseudonimem Zorro. Natomiast do celów służbowych korzysta zawsze z innego adresu. Ponadto ZAWSZE ma świadomość tego, że to co pisze w mailach, czyta nie tylko adresat, ale jeszcze ekstra przynajmniej kilka, oczywiście nielegalnych systemów monitorujących dla potrzeb służb wyadomych korespondencję, oficjalnie po to, aby zapobiegać przestępczości i aktom terroru, a tak naprawdę w celu wykradzenia cennych informacji, przydatnych potem przy „trzymaniu za mordy” niczego nieświadomego społeczeństwa. Zatem mając na uwadze sens formuły: „cokolwiek napiszesz, może wkrótce zostać wykorzystane przeciwko tobie”, unika jak ognia dwuznaczności, bo tajniactwo nie ma ani za grosz poczucia humoru, ani wyobraźni.
Konkludując, gdyby nie wyraźnie wyartykułowany przez Michała Tuska brak etyki przy podejmowaniu pracy, incydent polegający na wykorzystywaniu pozycji rodziców do „otwierania zamkniętych dla nieustosunkowanych osób drzwi gabinetów osób decyzyjnych” z udziałem syna urzędującego premiera, nie byłby w ogóle wart uwagi!
Nawet dzieci polityków z rządzącego aktualnie topu muszą w końcu się usamodzielnić i zacząć egzystencję na własny rachunek, więc lepiej jak ktoś zadba o ich rozwój kariery zawodowej zanim trafią w sidła aferzystów, albo, co gorsza, w szpony do cna zdeprawowanych służb specjalnych dowolnego autoramentu.
O to nie zadbał Donald Tusk, więc wkrótce będzie musiał się gęsto tłumaczyć z tego, że „wiedział, a nie powiedział”.
Synalek, niestety, intelektem nie powala, bo gdyby miał choć trochę rozumu, nawet na torturach nie przyznałby się do tego, że „wiedział wespół z ojcem, że to lipa”.
Wybrałby opcję o łatwej do obrony dopuszczalnej naiwności, wedle której to służby powołane do ochrony interesu obywateli Polski miały obowiązek ostrzec przed nieuczciwymi pracodawcami bliskich prominentnych urzędników, aby ci, nieświadomie, nie roztaczali parawanu nietykalności nad trefnymi biznesami.
Ale kto powiedział, że życiowe cwaniactwo musi iść w parze z ...dalekowzrocznym działaniem?
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka