UWAGA! Publikacja zawiera fakty historyczne i może wywołać u czytelnika nawroty konstruktywnego myślenia.
226 lat temu, w Sejmie doszło do bezprecedensowej sytuacji, sytuacji w której w targanej totalnym bałaganem i bezprawiem Rzeczpospolitej Szlacheckiej Obojga Narodów, praworządność i demokrację spróbowano wprowadzić za pomocą ...bezprawia!
Dochowując rzetelności wobec własnej Historii, trzeba zauważyć, że w 1791 roku, I Rzeczpospolita, zwana Szlachecką, bo tylko szlachta miała w niej polityczne prawa, była praktycznie politycznym trupem! I to od dobrych kilkudziesięciu lat.
Nieudolne rządy elektorów saskich doprowadziły w Polsce do upadku poczucia obowiązku publicznego nie tylko wśród magnaterii, ale wśród większości polskiej szlachty, która metodycznie zaczęła przepijać i przegrywać w karty swoją ojczyznę, z dumą powtarzając: „Za króla Sasa tylko jedz, pij i popuszczaj pasa”, zaś to co nastąpiło podczas przepychanek o tron Polski pomiędzy Sasem, a Leszczyńskim, upamiętnione powiedzeniem: „Jedni do Sasa drudzy do Lasa”, pokazało, że dni państwa pod nazwą Polska są, jak to się mówi w odniesieniu do osób stojących w obliczy rychłej śmierci, już policzone.
(Jakby kto nie uważał na lekcjach Historii, król August II Mocny został zmuszony do abdykacji, wybór na króla Stanisława Leszczyńskiego odbył się pod presją szwedzkiego wojska, zaś powrót na tron Polski Augustowi II zapewnił car Piotr I i, dokładnie od tego momentu, zaczął obowiązywać protektorat carów nad Polską. Stanisław Leszczyński jednak nie rezygnował i zaoferował królowi Prus Wielkopolskę, w zamian za pomoc przy odzyskaniu korony Polski).
Protektorat Imperium Carów nad Polską stał się faktem, zaś Stanisław August Poniatowski został królem Polski jako ...faworyt carycy Katarzyny II, którego prywatnie, jeszcze jako dyplomatę dworu saskiego, łączył z imperatorową Katarzyną II burzliwy romans, którego owocem była córka Anna Piotrowna.(Ponoć za aprobatą samego cara Piotra III, który miał osobiście zaprowadzić młodego Stanisława Augusta do sypialni swojej zony że słowami: „no to teraz bawcie się sami”).
Co tu akademicko dywagować, Stanisław August Poniatowski, jako król Polski, musiał tak tańczyć, jak mu dyktował ambasador Rosji, zarówno w sensie politycznej przenośni, jak i dosłownym, gdyż annały odnotowały nie jeden przypadek arogancji ambasadora Rosji wobec króla Polski, do tego stopnia, że ten pozwalał sobie na publiczne wytykanie królowi Polski błędów w krokach tanecznych, co w dworskiej etykiecie należało lokować w kategoriach poniżających króla zniewag!
Wróćmy jednak do meritum, czyli do samej Konstytucji 3. Maja, która z punktu widzenia obowiązującego wówczas Prawa, była ...zamachem stanu! Nawet nie odbyło się formalnie zarządzone głosowanie nad jej przyjęciem!
Pomińmy taki drobiazg, że nie było wówczas quorum, gdyż formalnie trwały jeszcze ferie świąteczne, (obrady planowano wznowić 5 maja) i tylko posłowie popierający nową Konstytucję zostali w tajemnicy sprowadzeni do Warszawy. Tak zwane sejmowe czytanie odbyło się wieczorem 2 maja w ...prywatnej posiadłości Radziwiłłów, (obecnie Pałac Namiestnikowski, siedziba Prezydenta Rp), zaś już w nocy z 2, na 3 maja 1791 roku, w znowu, prywatnej posiadłości, tym razem marszałka Małachowskiego, 84 parlamentarzystów-spiskowców podpisało „Assekuracyę”, czyli coś na wzór rekomendacji projektu nowej Konstytucji. Kadłubowe „obrady” Sejmu odbyły się w Pałacu Królewskim i to pod zbrojną strażą, dowodzona przez księcia Józefa Poniatowskiego.
Na nic zdały się protesty, mówiące o tym, że jednak wymagalna jest dyskusja nad nowymi regulacjami prawnymi.
Kabaretem okazał się też moment zaprzysiężenia Konstytucji 3. Maja, kiedy to mało znany poseł wezwał Izbę do przyjęcia konstytucji, a króla Stanisława Augusta do jej zaprzysiężenia. Król podniósł rękę, zwyczajowo prosząc o głos, co stronnicy nowej Konstytucji okrzyknęli gotowością do jej zaprzysiężenia, więc król nie miał już odwrotu i MUSIAŁ zaprzysiąc jeszcze nieprzegłosowaną Konstytucję, co z punktu widzenia formalnego, stanowiło dyskwalifikującą Uchwałę Sejmu wadę prawną, no ale nie od parady wówczas obowiązywała maksyma: „Rzeczpospolita jeno nierządem stoi”, czyli tłumacząc ze staropolskiego, brzmiałoby: „Rzeczpospolita tylko na bezprawiu się opiera”.
Formalnie Sejm najpierw powinien sprawdzić quorum, (którego nie było), potem przeprowadzić głosowanie, potem to samo powinien uczynić Senat, gdzie po pozytywnym wyniku, król, na ręce Prymasa Polski, (który ustawowo był członkiem Senatu), powinien przyjąć do wiadomości i zaprzysięgnąć nową Konstytucję. Prymasa na sali nie było, więc przysięgę odebrał biskup krakowski.
A potem to już ...poooszłoooo!!! Rozentuzjazmowany tłum poniósł króla Stanisława do katedry św. Jana Chrzciciela gdzie odprawiono nabożeństwo dziękczynne i jak to się dziś mówi „było pozamiatane”.
Również co do przyjętych rozwiązań ustrojowych pisanie o Konstytucji 3. Maja w kategoriach „wydarzenia przełomowego” to monstrualne nadużycie! Bowiem Konstytucja 3. Maja była regresem w stosunku do obowiązujących wcześniej regulacji, a do tego otwierała dla Polskiej Racji Stanu „puszkę Pandory” przy wyborze nowego króla.
Jak sobie bowiem łatwo sprawdzić, wstępując na tron Polski, Stanisław August Poniatowski zobowiązał się przed imperatorową Katarzyną II do stanu bezżennego, lub do poślubienia osoby zaaprobowanej przez carów. W przypadku monarchii elekcyjnej takie zobowiązanie nie miało znaczenia, ale Konstytucja 3. Maja przywracała monarchię dziedziczną! Przyszłym władcą Polski Konstytucja wskazywała pociotka nieudolnych królów saskich Fryderyka Augusta.
Ponoć obejmując tron Polski Stanisław August liczył na małżeństwo z imperatorową Katarzyną II, ale w 1791 roku Katarzyna II miała 62 lata, więc trudno w tym wieku kobiecie zachodzić w ciążę, nawet dziś. Król Staś też zbliżał się do 60. i co tu pisać, z racji licznych „dworskich” chorób, poczęcie potomka byłoby dla niego poważnym wyzwaniem. Być może planował posadzenie na tronie Polski swego protegowanego i krewnego, czyli księcia Józefa Poniatowskiego, którego jawnie wskazać nie mógł, z różnych powodów, co miałoby polityczny sens, ale wówczas należałoby spytać o postawę Rosji wobec jawnej secesji Rzeczpospolitej spod rosyjskiego protektoratu, gdyż imperatorowa Katarzyna II była sprawom suwerenni Polski skrajnie nieprzychylną. Czyli tak źle, a tak jeszcze gorzej, bo książę Józef Poniatowski, do momentu pojawienia się na politycznej scenie Napoleona Bonaparte, był powiązany z dworem wiedeńskim, czyli oznaczałoby to zamianę protektoratu jednego zaborcy na drugiego. Jedno jest bezdyskusyjnym, powrót na tron Polski saskich elektorów również niego dobrego nie zwiastował, bo utrwalał uzależnienie Polski od rosyjskich carów
Kończąc wątek króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, trzeba zauważyć, że od zawsze poczynał sobie z rozrzutnością utracjusza! Już w Paryżu trafił do więzienia za długi, a skłonność do rozrzutnego stylu życia przeniósł na obszar rządzenia krajem. Dość napisać, że dług króla Stanisława Augusta Poniatowskiego sięgnął zawrotnej sumy 40 milionów ówczesnych złotych, za która to kwotę można było wystawić i wyekwipować ponad 100-tysięczną armię! A mając taką armię, Polska żadnych rozbiorów bać się nie musiała! Gdyby dla potrzeb polskiej armii zrzucili się ze swoich zbytków polscy i litewscy magnaci, to przy sprawnym władcy, nie tylko Rzeczpospolita ocalałaby od zaborów, ale po dojściu do władzy Napoleona Bonaparte, mogła, jak sojusznik Francji i Turcji, odbudować swoją pozycję wśród państw ówczesnej Europy, porównywalną do tej, jaką miała za czasów Jagiellonów.
Jak wspomniano, Konstytucja 3. Maja była legislacyjnym bublem i do tego uwsteczniała system społeczny kraju!
Król Stanisław August Poniatowski napisał o niej: „...opartą w głównej mierze na Konstytucji USA, lecz bez błędów w niej zawartych, zaadoptowana do warunków polskich”, co oznaczało, o skrajnym jego wyalienowaniu od rzeczywistości połączonym z totalnym brakiem zrozumienia dla idei, które stworzyły podstawy ustrojowe USA.
PO PIERWSZE i najważniejsze,Konstytucja 3. Maja oddawała władze narodowi, co należy traktować jako plagiat z zapisu Konstytucji USA, gdyż autorzy Konstytucji 3. Maja ZAPOMINAJĄ zdefiniować to, co pod pojęciem „NARÓD” rozumieć należy! Czy, przykładowo, chłop pańszczyźniany do Narodu należałby, czy nie należałby? A jeśli do Narodu polskiego należałby, to z jakich powodów nie miałby dokładnie ….żadnych praw politycznych, ba, dalej nie mógłby bez zgody swojego pana feudalnego zmienić miejsca zamieszkania? A taki golec, formalnie nadal pozostawałby szlachcicem, praktycznie zostałby wyzuty z prawa politycznego, ale nadal ciążyłby na nim obowiązek stawiania się w ordynku Pospolitego Ruszenia i udziału w wojnie na własny koszt! A taki Żyd! Należałby do Narodu polskiego, czy nie należałby? Jeśli tak, to czemu nie miałby prawa wejść w posiadanie nieruchomości, mimo że postawił ją za swoje pieniądze?Konstytucja 3. Maja pozbawiała praw politycznych szlachecką biedotę ale również ograniczała samorządność lokalną. Wystarczyło znieśćliberum veto i zastąpić tę instytucję sądowa procedurą odwoławczą. W ten sposób ukrócono by warcholstwo, a jednocześnie zostawiono prawo do uchylenia niekorzystnych dla społeczności lokalnych rozwiązań. Wbrew deklaracjom, nie próbowała nawet znosić powinności feudalnych stanu chamskiego (chłopów pańszczyźnianych), nie precyzowała statusu stanu podłego, (Żydów), zwłaszcza Żydów żyjących w miastach, bo przecież sporo mieszczan było narodowości żydowskiej, a utworzenie czegoś na kształt „stanu mieszczańskiego”, powodowało platformę do napięć społecznych, gdyż, na przykład, inaczej traktowano Żyda prowadzącego wiejską karczmę, a inaczej Żyda prowadzącego taki sam geszeft, tyle, że w obrębie miasta. A jeden i drugi byli obywatelami Królestwa Polskiego.
PO DRUGIE, utrwalała feudalny porządek, który powoli stawał się anachronizmem, a który to Konstytucja USA trwale i nieodwracalnie znosiła.
PO TREZECIE, utrwalała religijną monokulturę, gdyż tak naprawdę, uniemożliwiała wyjście Polakom ze struktury Kościoła rzymskiego, więc kładła kres prawu do wolności wyboru wyznania, co wcześniej nie miało nadrzędnej regulacji prawnej.
PO CZWARTE,uzależniała Polskę od obcej dynastii, a do tego znosiła federację polsko-litewską, czyli autonomię Wielkiego Księstwa Litewskiego, co z kolei bardzo źle odebrano na Litwie, gdzie uskarżano się na coraz to silniejszą polonizację Litwy połączoną z marginalizowaniem Litwinów przy dostępie do decyzyjnych stanowisk.
Elegancko to się w politycznie poprawnym języku nazywa słowami: „Konstytucja 3.Maja pozostała dziełem niedokończonym”.
Tyle tylko, że żaden stateczny rzemieślnik nie wciska klientowi nieukończonego bubla!!! Jak to uczyniła grupa nawiedzonych masonów Polakom, na początku maja 1791 roku.
Stan Rzeczpospolitej Szlacheckiej był wprawdzie agonalny, ale stabilny! Przyszli zaborcy, póki co, toczyli wojny jak nie między sobą, to z Turcją, więc nie niepokojeni próbami uzdrowieniu bałaganu w Polsce, pewnie by pozwolili Polakom dopracować nowy ład społeczno-prawny w Polsce. Imperatorowa Katarzyna II zbliżała się do końca swoich dni, a jej następca, Paweł I, był o wiele mniej agresywnym wobec Polski imperatorem od swojej matki Katarzyny II.
Wystarczyło więc trochę ...poczekać z głębokimi reformami Polski, do tego robionych „na wariackich papierach”!
Przecież w 1796 roku, na scenę polityczną świata wszedł nie kto inny, jak ...Napoleon Bonaparte!
Nawet „stojąca nierządem” Rzeczpospolita stałaby się dla Napoleona Bonaparte wartościowym sojusznikiem, zwłaszcza w wojnie z Austro-Węgrami i Prusami, a z kolei przyszli zaborcy, zwłaszcza Austro-Węgry i Prusy, musieliby odpuścić podbijanie terenów Polski, mając narastający lawinowo problem z ekspansją Napoleona. A to z kolei otworzyłoby na nowo konflikt szwedzko-rosyjski o panowanie na Bałtyku, i wzmocnienie konfliktu rosyjsko-tureckiego.
Sumując, polityka to nie turystyka, w której dopuszcza się wykorzystywanie skrótów! Rzeczpospolita Szlachecka w roku 1791 była wprawdzie w stanie agonalnym jako państwo, nie mniej jako organizm społeczny, NIE DOROSŁA do reform, takich jakie miały miejsce we Francji, Anglii, a zwłaszcza w USA, gdzie wręcz zerwano z feudalnymi porządkami od początku państwowości tego kraju. Z jednej strony feudalne porządki dławiły rozwój polskich miast i mieszczaństwa, z drugiej feudalne lobby magnaterii i powszechne warcholstwo polskiej szlachty, podsycane różnymi kretynizmami o rzekomej wyjątkowości Polaków jako potomków mitycznych Sarmatów, co miało odbicie nawet w bardzo niepraktycznym stroju sarmackim, (to się gorzej nosiło niż średniowieczną zbroję, a ubierało jeszcze dłużej), dławiło jakiekolwiek próby rozwoju kraju w kierunku rozwoju przemysłu!
Dla zapijaczonego szlachciury-golca, który często nawet kontusz w którym paradował miał zastawiony u Żyda, odebranie praw politycznych równało się z utratą źródła utrzymania, bo do tej pory jego głos na sejmiku był potrzebny kaście ziemiańskiej. Po wejściu w życie Konstytucji 3. Maja, przestawał być potrzebnym.
A co z Litwą?!!Do tej pory było to autonomiczne wobec Korony księstwo, z władnym parlamentem, własnym wojskiem i własną administracją. Niestety, trybu przekazania władzy na Litwie Konstytucja 3. Maja nie precyzowała.
A to tylko najpoważniejsze braki „dumy polskiej myśli demokratycznej”.
Zatem niech nikogo nie dziwi, że wobec jawnego zamachu na zagwarantowane traktatem prawa i przywileje, zawiązano Konfederację Targowicką, która automatycznie zyskała wsparcie Rosji, jako gwaranta porządku prawnego w Polsce.
Ewidentnie koteria polskiej masonerii, która stała za jak najszybszym wdrożeniem zmian ustrojowych w Rzeczpospolitej Szlacheckiej, NIE ROZUMIAŁA roli ewolucji świadomości społecznej w kształtowaniu ustroju państwa. Brytyjczycy, potem Amerykanie, a na koniec Francuzi, zafundowali sobie zmiany rewolucyjne, rugując, często brutalnie, uprzywilejowaną arystokrację. Gdyby tym tropem poszli twórcy konstytucji 3. Maja, czyli zrównali w prawach i przywilejach stany, wytracili by z ręki Rosji koronny argument do podjęcia interwencji. Ale do takiego kroku społeczeństwo Polski w 1791 roku zdecydowanie nie dorosło.
Alternatywą była tak zwanapraca u podstaw, czyli edukowanie społeczeństwa, na co z kolei nie było zgody Kościoła rzymskiego, dla którego im głupszy wierny, tym lepiej, a co nawet można odczuć dziś, słuchając herezji świętobliwych profesorków w kieckach, na przykład na temat niesławnych „bruzd dotykowych” u dzieci poczętych metodą in vitro i nie tylko.
Cóż, w 1791 roku Polskę otaczały agresywne imperia, mające oskomę na jej tereny i wyzysk mieszkających na nich Polaków.
Królestwo Prus, powołane dopiero w 1701 roku, powstało na ziemiach zhołdowanych Hołdem Pruskim Państwa Zakonu Krzyżackiego. Wystarczyło 200 lat metodycznej pracy, często Polaków, którzy mieli dość polskiego warcholstwa i utracjuszostwa, aby powstała potęga militarno-gospodarcza, z którą liczył się cały ówczesny świat;
Austria, tę od upadku ocalił 100 lat wcześniej Jan III Sobieski.Gdyby poparł stronnictwo francuskie, Wiedeń padłby na bank, a Rzeczpospolita, de facto, z Imperium Osmańskim nie miała poważniejszych obszarów konfliktów! Rozdęte przez Henryka Sienkiewicza do granic absurdu w „Panu Wołodyjowskim” wojny polsko-tureckie ograniczały się do mało znaczących incydentów o tereny sporne, gdyż problemem nie były najazdy Osmanów, a Tatarów, którzy z Turkami mieli tyle wspólnego, że też byli muzułmanami!
Imperium Wszechrusi, cóż, 200 lat wcześniej Polacy mogli przejąc tron carów,tyle, że królem Polski był ...Szwed, konkretnie Zygmunt III Waza, którego priorytetem nie była żadna tam Polska Racja Stanu, a odzyskanie tronu Szwecji, do którego rościł bezpodstawne pretensje i co doprowadziło do polsko-szwedzkiego konfliktu, zwanego Potopem Szwedzkim. Gdyby tępy i zapatrzony w tron szwedzki Zygmunt III Waza miał wyobraźnię, mógłby bez problemu stworzyć Imperium Słowiańskie, obejmujące: Polskę, Litwę, Ukrainę i Rosję!Dziś wszyscy: Polacy, Białorusini, Bałtowie, Ukraińcy i Rosjanie w takim imperium żyliby niczym poddani króla Sauda w Arabii Saudyjskiej, bo miejsca i bogactw starczyłoby dla wszystkich i na długo.
Jak widać, nie tylko na boisku niewykorzystane sytuacje się mszczą bezlitośnie! Polacy zmarnowali 3 wręcz idealne okazje, aby to Polska dyktowała warunki Europie, a nie odwrotnie!Wykorzystanie choć jednej z nich, uniemożliwiłoby rozbiory Polski, wykorzystanie dwóch, to strach nawet myśleć. No, ale wówczas Polska nie mogłaby tak pięknie „umierać za świat”, jak nie „Chrystus”, to „Winkelried Narodów”, Sienkiewicz nie dostałby Nobla za „Quo vadis”, bo nikt by walcząc o życie pięknej Polki nie miałby powodu wszczynać bunt przeciwko cezarowi Neronowi, więc fabuła powieści by się posypała, a święto Najświętszej Marii Dziewicy, przypadające 3 maja, w rocznicę awansowania przez Jana Kazimierza Marii na stopień hetmana Polski, obchodzono by tylko w kościołach i pewnie Polacy nie mieliby z tego powody „długiego weekendu”.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
P.S.
Ten tekst powstał i został opublikowany w roku 2015, ale zniknął z sieci po likwidacji Interii 360.
Niewiele rok później, marszałek Kuchciński po wielokroć dawał manifesty pogardy dla praworządnej demokracji, czego apogeum było wyprowadzenie obrad Sejmu z Sali Plenarnej na zaplecze Sejmu i przyjęcie z pogwałceniem prawa głosu części posłów kilku kontrowersyjnych Ustaw, (w tym tej dopuszczającej rzeź całych kompleksów parkowych), a także Ustawy Budżetowej!
Czyli pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, Rzeczpospolita ZNOWU nierządem stać zaczyna!
Zorro
Inne tematy w dziale Kultura