W Polsce istnieje konstytucyjny zakaz propagowania bolszewizmu.
Ale partia rządząca Polską może po bolszewicku postępować!
Jakby ktoś starszy nie uważał na lekcjach Historii, albo jest ofiarą politycznej indoktrynacji made in PiS nazwanej przez samego towarzysza h.c. genseka Jarosława Kaczyńskiego, „polityką historyczną”, Zorro informuje,
że bolszewicy dorwali się do władzy w Imperium Rosyjskim w nader podobnych okolicznościach, w jakiej to się udało PiS-ówkom i PiS-manom w 2015 roku w Polsce!
Również na fali powszechnego wzburzenia na przeżarte korupcją i służące jedynie garstce „swojaków” quasi demokratyczne rządy, które wcześniej usunęły samodzierżawie cara.
Natomiast o wiele większe, niż w Polsce, tempo przejmowania władzy w Rosji przez bolszewików zostało spowodowane udziałem w wojnie, a jak wiadomo, czas w czasie wojny biegnie o wiele szybciej, niż w czasie pokoju. W objętej wojną Republice Rosyjskiej panowały powszechny głód i nędza, więc premier Kiereński nie miał nawet szansy pomyśleć o kupowaniu sobie spokoju społecznego różnymi formami „kiełbasy wyborczej” pokroju „program 500+”, gdyż każdą kopiejkę z budżetu pożerała wojna, której jedynie szybkie zakończenie położyć mogło kres narastaniu kolejnej fali buntu społecznego, a z której bez poważnych strat terytorialnych i wizerunkowych dopiero co powstała Republika Rosyjska zrejterować nie mogła.
Skorzystali na tym politycznym pacie bolszewicy, którzy mając tajne porozumienie z Cesarstwem Niemiec, co do tego, że zachowane zostanie przedwojenne status quo granicy rosyjsko-niemieckiej, byli zdeterminowani wyprowadzić Rosję z 1 wojny światowej, trafnie zakładając, że przejęcie władzy nad masą upadłościową Imperium Rosyjskiego da większe korzyści niż czasowe przywrócenie początkowej, czyli trwającej do upadku Powstania Listopadowego, autonomii Królestwu Kongresowemu.
Podobniejak w 1917 roku w Republice Rosyjskiej pod rządami intelektualnych elit, próbujących nieudolnie budować na gruzach carskiego samodzierżawia i wszechwładzy ustrój demokratyczny, Polska pod rządami koalicji aferalno-omłotowej, czyli PO-PSL, „poszła w kierunku” strukturalnego zawłaszczania przez „krewnych i znajomych Królika” resztek ogromnego majątku wypracowanego w latach PRL, który, jak to na początku lat 90 XX wieku, u zarania III Rp publicznie głosił guru Balcerowicz i jego przebiegli wyznawcy ze środowiska Kongresu Liberalno-Demokratycznego których u Narodowego Koryta umocował sam Lech Wałęsa, był nic nie wartym szrotem.
Pod patronatem prowincjonalnej dochtórki Ewy Kopacz zaczęto metodycznie reglamentować dostęp „przypadkowym Polakom” do nie tylko świadczeń zdrowotnych, ale do podstawowych procedur ratujących życie. Dochodziło nagminnie do sytuacji, w której w imię promowania prywatnych geszeftów lokalnych klik mafijnych nad rozsądek, powierzano obsługę pogotowia ratunkowego dopiero co zawiązanym spółkom z o.o., które w chwili podpisywania kontraktu, często miały „aż” jedną karetkę przewozową i brak personelu o potrzebnych kwalifikacjach!
Przewał polegał na tym, że takie „prężne firmy” mogły łatwo przelicytować dotychczasowych monopolistów, obciążonych kosztami utrzymania dotychczasowej, prawnie wymaganej, infrastruktury, z pomieszczeniami socjalnymi dla zespołów ratowniczych, gabinetami lekarskimi, pracowniami RTG, ogrzewanymi garażami dla karetek i lądowiskiem dla śmigłowców sanitarnych w obrębie bazy włącznie. Narzucono nowe, ewidentnie transparentne inaczej, kryteria rozstrzygania przetargów, w których dominowała zasada CCC, czyli cena czyni cuda,
Jednak prawdziwa zabawa zaczynała się dopiero po ogłoszeniu wyniku takiego przetargu, kiedy to beneficjent takiego przetargu w kilka miesięcy musiał uzupełnić ewidentne niedostatki, a przez nawet kilka lat od przejęcia rynku, stanowił realne zagrożenie dla osób wymagających pilnej interwencji medycznej.
Jeśli ktoś myśli, że patent na misiewiczopodobnych ma tylko PiS,
niech sobie przypomni kazus córeczki pana Sobiesiaka, która w modnej warszawskiej knajpie o nazwie „Pędzący Królik” retuszowała swój List Intencyjny pod okiem osoby z grupy trzymającej władzę i lukratywne posady tak, aby to ona dostała lukratywną posadę w Zarządzie polskiego Totalizatora Sportowego, czy samego jej ustosunkowanego w tajniackim środowisku papcia, który miał tak dalece „mocne plecy”, że pod potrzeby swojego geszeftu wyciął, bodajże kilkanaście hektarów chronionego lasu, zanim otrzymał na takie działanie pozwolenie.
I co? Ano „rozeszło się po kościach”
Kręcisz Czytelniku nosem na kwalifikacje lub wręcz stan poczytalności ministra Macierewicza? To przypomnij sobie dokonania ministra Sienkiewicza, tego który, jak przystało na polskiego humanistę, nie tylko nie zna łaciny, więc nie wiedział, że po łacinie słowo „huius”pełni rolę zaimka i tłumaczy się jako „to”a okaleczone przez niedouczonego ministra zdanie oznacza zupełnie coś innego, niż myśli większość Polaków, a który bez krępacji przyznaje postronnym osobom, że to on „wpadł na pomysła”, aby podczas demonstracji pod rosyjską ambasadą doszło do aktów świadomej dewastacji mienia rosyjskiego.
Wróćmy jednak do rządów PiS, bo przecież „co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”, nieprawdaż?
Wróćmy do teraźniejszości o odnieśmy ją do czasów w których towarzysz Stalin obrał identyczny model zawłaszczenia władzy w państwie, co Jarosław Kaczyński w 2015 roku, czyli dyktaturę polityczną, sprawowaną z tak zwanego tylnego siedzenia, czyli bez brania osobistej odpowiedzialności za podejmowane w trybie autorytarnym decyzje. Towarzysz Lenin wziął na siebie odpowiedzialność za tworzony ZSRR, bo pełnił odpowiadającą premierowi funkcję szefa komisarzy ludowych, odpowiadających we wczesnym ZSRR kompetencjami ministrom. Towarzysz Stalin do końca swojej dyktatury pozostawał „jedynie” Sekretarzem Generalnym KPZR, (od jego pozycji pochodzi słowo skrótowiec „gensek”), zaś jego faktyczne jedynowładztwo, de iure, przyjmowało formę uchwał KC KPZR, którego obradom jako sekretarz generalny, formalnie, „tylko” przewodniczył. Tytularna głowa ZSRR, czyli pierwotnie Michaił Kalinin, a potem Nikołaj Szewernik, mogli jedynie przytakiwać woli swego genseka i cieszyć się z tego, że jeszcze nie zamienili kremlowskich apartamentów i służbowych dacz na cele w gułagu, albo na spotkanie z katem.
Czy to ci Czytelniku czegoś dziś nie przypomina?!!
To prawda, że w Polsce JESZCZE nie powołano systemu obozów pracy przymusowej, ale komisarz Ziobro nad tym pracuje nie od wczoraj i gdyby nie inne wydatki budżetowe, pewnie już dawno by takie „oazy resocjalizacji” wznoszono.
Nie ma też kary śmierci, ale nie raz prezes Kaczyński i Zbigniew Ziobro publicznie twierdzili, że przywrócenie tej kary byłoby dla procesu rządzenia Polską przez radiomaryjny układ wskazane i pożądane.
Jednak zostały wykonane solidne podwaliny pod kolejną dyktaturę, w której kult jednostki zastąpić ma kult smoleński, sprowadzony do kultu gwałtem kreowanego na męczennika, nieudolnego i skonfliktowanego z większością Polaków i z resztą Europy, prezydenta Kaczyńskiego.
Teraz pozostaje tylko patrzeć jak rosną mury dyktatury Jarosława Kaczyńskiego, separujące Polskę od Europy! Mury które mimo oporu trzeźwo myślących Polaków, rosną i rosną, jak w polskiej wersji rewolucyjnej katalońskiej ballady Lluisa Llacha.
Kiedy towarzysz Lenin i bolszewicy przejęli władzę w Rosji, w POLITBIURZE uznano, że jeśli bolszewicy skupią się JEDYNIE na klasycznym rządzeniu państwem, szybko stracą władzę, czego najlepszym dowodem były pierwsze wybory, w których bolszewicy ponieśli druzgocącą klęskę, bo znaleźli się w mniejszości i tylko brak politycznego doświadczenia zwycięzców i bezwzględne zastosowanie wobec społeczeństwa terroru, pozwoliły na utrzymanie się u władzy. Lekarstwo na taką prawidłowość znalazł towarzysz Trocki, ogłaszając eksport rewolucji bolszewickiej na wszystkie możliwe kierunki. Taka polityka odwróciła uwagę społeczeństwa od problemów wewnętrznych i nieudolnych rządów bolszewickich komisarzy partyjnych, a co ważniejsze, dała ponad milionowej Armii Czerwonej zajęcie na wojnie, gdyż towarzysze bolszewicy doskonale zdawali sobie sprawę z ogromu ryzyka, jakie niesie dla każdej dyktatury w głodującym kraju, ponad milion niedożywionych i politykujących z nudów żołnierzy zamkniętych w koszarach. Co innego kiedy walczą i giną na froncie, bo wówczas ich uwagę zajmuje nie nędza rodzin, ale wróg.
Jeszcze dalej w rewolucyjnej robocie zagłębił się towarzysz Stalin, który trafnie zauważył, że
taniej i pewniej będzie, kiedy skieruje ostrze rewolucyjnego terroru, wzorem rewolucjonistów francuskich, w kierunku własnego społeczeństwa, nakazują polowanie na tak zwanego wroga wewnętrznego!
Nieudolnie i w nieustannym, ludobójczym terrorze zarządzana gospodarka, wpierw w Kraju Rad, potem ZSRR, w każdej chwili mogła doprowadzić do kolejnej rewolucji, więc towarzysz Stalin postanowił wmówić obywatelom ZSRR powszechną obecność „kretów”, którzy świadomie sabotowali „genialne posunięcia” KPZR i jej wszechogarniającego sekretarza generalnego, towarzysza Stalina.
Podobnie do sekretarza Stalina zaczyna postępować gensek Kaczyński!
Czego by się nie tknął rząd premier Szydło, momentalnie zamienia się w katastrofę, nawet program „Rodzina 500+”!
W zasadzie rzeczywisty sukces tego projektu, czyli zwiększenie przyrostu naturalnego, momentalnie doprowadzi kraj do ruiny gospodarczej! Rzeczywistym efektem tego, skrajnie nieprzemyślanego, projektu, jest:
pierwotnie: powstanie ogromnej dziury na lokalnych rynkach pracy i wręcz demoralizacja sporej części społeczeństwa, któremu zasiłek wręcz odbiera zainteresowanie aktywnością zawodową, bo jak ktoś „dobrze zakombinował”, i postarał się o uzyskanie praw do świadczeń socjalnych wypłacanych w bogatych krajach Europy, to zyskał zasiłek w wysokości 500 złotych na każde dziecko;
wtórnie: konieczność importowania, wbrew pozorom, wcale nie tak taniej siły roboczej z Ukrainy i Białorusi, (cudzoziemców też obowiązuje stawka płacy minimalnej), co generuje wręcz zalew polskiego rynku alkoholu i papierosów kontrabandą, szmuglowaną „na potrzeby własne”, a upłynnianą wręcz jawnie na targowiskach, z poważnymi konsekwencjami dla budżetu;
w przyszłości:konieczność wypłacania zasiłków lub świadczeń ukraińskim lub białoruskim gastarbeiterom.
Reszta „sukcesów” kiełkującej dyktatury PiS wygląda podobnie jak „sukces” zeszłorocznych „dni Konia Arabskiego” w odbitej przez PiS Stadninie w Janowie Podlaskim, czy skutki wadliwie uchwalonej ustawy regulującej prawo do wycinki drzew, dzięki której zostały tylko te drzewa, których przed sezonem lęgowym nie zdążyli powalić drwale, lub domorośli majsterkowicze.
NAJWYŻSZY WIĘC CZAS UDERZYĆ WE WROGA WEWNETRZNEGO LUB UNIJNEGO!
A najlepiej w tej roli wypadłby ...Donald Tusk, więc Jarosław Kaczyński zlecił „grillowanie” rzeczonego.
Jarosław Kaczyński postanowił zastosować wypróbowaną na SLD oraz ś.p. Barbarze Blidzie i nader skuteczną metodę, zwaną roboczo: „wychodzenie przez lidera na politycznego przeciwnika”.
No nie; Jarosław Kaczyński jest zdaniem Zorra za cieniutki w rozumie, aby taką intrygę wymyślić! Prawa autorskie należą się również i tu towarzyszowi Stalinowi, który z powodzeniem ją po raz pierwszy zastosował podczas Wielkiej Czystki, uderzając w pierwszej kolejności wymuszonymi, lipnymi oskarżeniami w osobę marszałka Tuchaczewskiego, co umożliwiło potem siepaczom tow Jeżowa „pogłębianie śledztwa”.
Tym razem celem stał się Donald Tusk, „przez którego” postanowiono rozbić struktury PO.
Problem leżał w tym, że Donald Tusk, jako Przewodniczący Rady Europejskiej jest chroniony immunitetem, był poza zasięgiem kaczej opryczniny.
Stąd tak wściekała i alergiczna, a przy okazji kompromitująca Polskę postawa ministra Waszczykowskiego i żałosna szopka z kandydaturą Jacka Saryusza-Wolskiego, który ma teraz, jako polityczna prostytutka, excusez-moi, przesrane w Brukseli.
Donald Tusk, w motanej przez Jarosława Kaczyńskiego intrydze NIE MÓGŁ zostać wybranym na drugą kadencję, bo wedle wiarygodnych źródeł, planowano go oskarżyć o udział w budowanym przez ludzi Ziobry i Macierewicza spisku na życie prezydenta Kaczyńskiego, co z kolei dawałoby powód o wnioskowanie aresztu uzasadnianego „wagą zarzutu i obawą matactwa”, co zapewne klepnąłby któryś z sędziów związanych ze Stowarzyszeniem Katon.
Aby ułatwić kaczomyślnym i oddanym do reszty kultowi smoleńskiemu prokuratorom zadanie, usunięto OFICJALNE raporty komisji złożonych z autorytetów sztuki awiacji, pochylających się nad RZECZYWISTYMI, a nie urojonymi, przyczynami katastrofy rządowego Tupolewa, oraz nad ewidentnymi matactwami i szalbierstwami, jakie za pieniądze podatników koordynował Antoni Macierewicz, a teraz, jak szef MON narzuca jako obowiązujące. A usuwając z oficjalnego obiegu kompromitujące A. Macierewicza szalbierstwa, usuwa się przeszkodę w uprawianiu pzrez prokuratorów maciereczowszczyzny
To bezprecedensowy akt polityki kłamstwa, uprawianej kiedyś przez nazistów i bolszewików, niestety, zdaniem Zorra, również od zarania działalności politycznej liderów PiS.
Cóż, każdy rządzi jak potrafi i tak długo, jak długo ufają mu wyborcy.
Towarzysz Stalin upokarzał obywateli ZSRR do końca życia, nawet u kresu życia planując kolejną czystkę, wymierzoną w najbliższych współpracowników i marszałków, którzy zapewnili mu sukces na frontach 2 wojny światowej, a kiedy zmarł, płakali za nim wszyscy, nawet jego ofiary!
Jarosław Kaczyński tego ideału nie powtórzy, ale, trzeba przyznać, chłop się stara i to bardzo.
Może nawet bardziej niż towarzysze Lenin i Stalin.
Co do okazania było. Amen
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka