To ewidentna i bezdyskusyjna wina Tuska,
że rząd PiS nie potrafi rządzić, a nowy ambasador był kapusiem.
Od jakiegoś czasu trwa medialna chucpa zastępcza, (dla praktykujących jidisz hucpa), wokół reelekcji Donalda Tuska na kolejne 2 i pół roku dostojnego obijania się za ciężkie pieniądze na stanowisku Przewodniczącego Rady Europejskiej.
Dla Czytelników mało obeznanych w unijnych realiach politycznych informacja, że fucha Przewodniczącego Rady Europejskiej to synekura stricte reprezentacyjna, która nie ma praktycznie żadnego wpływu na politykę Unii!
Nie mniej jest potrzebna równie bardzo co monarcha w Wielkiej Brytanii, czyli TYLKO w tym celu, aby personifikować na zewnątrz Unię Europejską. Do czasu wejścia w życie traktatu lizbońskiego, obowiązki Przewodniczącego Rady Europejskiej pełniła głowa państwa aktualnie sprawującego unijna prezydencję, jednak nie było to zbyt efektywne rozwiązanie z tego powodu, że europejska prezydencja trwa zbyt krótko, a państwa bardzo często mają kolizyjne ze sobą priorytety. Potrzebne było ustanowienie unijnego urzędu który zapewniałby jakąkolwiek ciągłość w unijnej polityce, a nie, jak to bywało do tej pory, odbijanie od bury po burtę, zamiast posuwać się naprzód.
Czy Donald Tusk był złym Przewodniczącym Rady Europejskiej, jak to, łamiąc przykazanie Dekalogu treści:
„Nie dawaj fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu”,
twierdzą mało rozumne marionetki zakompleksionego genseka PiS?
Cóż, pisząc dyplomatycznie, wybitnym raczej nie był! Jednak na horyzoncie znacząco lepszego nie widać!
Natomiast na pewno o wiele gorszym Przewodniczącym Rady Europejskiej byłby na bank skaperowany dla brudnych intryg PiS Jacek Saryusz-Wolski, patentowy nieudacznik, który czego tylko się tknie, przemienia w ruiny i zgliszcza!
W zasadzie Polacy powinni być wdzięczni Bogu za to, że ten, zdaniem Zorra, równie nadęty, co niekompetentny bufon, sieje spustoszenie z dala od granic Polski, bo w odległej Brukseli, grzecznie aportując wszystkim tym, co mu podsypią wysokomonetarnej karmy. Dobre pytanie, czym go zanęcił Jarosław Kaczyński, jakby miał mało niekompetentnych nieudaczników wśród zaufanych PiS-ówek i PiS-manów. Teraz istnieje realna groźba, że po wyrzuceniu z PO i europejskich chadeków, wróci do Polski i na niwie klinicznej rusofobii zawrze sojusz nie tylko z Antonim Macierewiczem, ale ze wszystkimi jego misiewiczopodobnymi.
Wróćmy jednak do sedna podnoszonego problemu.
Jarosław Kaczyński zdecydował się na dość czytelny i do tego wręcz szalony pomysł osłabienia pozycji PO w Europarlamencie tylko z tego powodu, aby odwrócić niekorzystny trend utraty zaufania dla jego „buforów”, czyli rządu Beaty Szydło i prezydenta Dudy.
Około 50% Polaków źle lub bardzo źle ocenia efekty rządzenia Polską przez PiS, a prezydent Duda ma dziś gorsze poparcie społeczne od gen Jaruzelskiego, kiedy ten, dla dobra Polski, podawał się do dymisji!
Mało tego, tak wyczulony na punkcie komuszych kapusiów gensek Kaczyński klepną kandydaturę na ambasadora w Berlinie osoby tak dalece kaczomyślnej, że IPN NAWET NIE WSZCZĄŁ procedury sprawdzającej, zapominając, że do tej pory pewna grupa kolaborantów i współpracowników komuszych służb specjalnych, którym udało się przeflancować do politycznie już poprawnego tajniactwa III Rp, pozostawała zdeponowana w pierwotnie nieujawnionym Katalogu Zastrzeżonym. Jednak niedawno i ten katalog stracił gryf tajności, stąd problemy nowego ambasadora w Berlinie, prywatnie męża kaczomyślnej prezeski T.K.
Dobre pytanie, W JAKI SPOSÓB nowa prezes T.K. pogodzi obowiązki prezesa trybunału Konstytucyjnego z bardzo czasochłonnymi obowiązkami żony ambasadora, której obecność przy boku męża jest obligatoryjnym wymogiem Protokołu Dyplomatycznego na wielu oficjalnych spotkaniach?!
Na razie „leżą” oba obszary, gdyż pani prezes jest rzadko widywanym gościem w miejscu swojego zatrudnienia, (przecież nie pracy), podobnie jak mimo krótkiego stażu urzędowania męża, polskie dyplomatołectwo zaliczyło kilka wizerunkowych obsuw.
Jednym zdaniem, kolejny przykład „dobrej zmiany” na gorsze.
Jednak nie te duperele, (dla wyczulonych na słownictwo, słowo „duperela” nie pochodzi wcale od dupy, tylko od nazwiska XIX wiecznego właściciela sklepu handlującego drobiazgami i bibelotami), są powodem prawdziwych problemów PiS, które swoją niekompetencją sprowadzili nieudolni, acz błogosławienia na każdym kroku przez guru Rydzyka, ministrowie etnografki Szydło Beaty, „rzuconej przez partię na odcinek” premiera
Jak zabójczą dla uczciwych polskich przedsiębiorców, którzy jeszcze nie wypierdzielili gdziekolwiek z Rzeczpospolitej Patologicznej, nawet na Białoruś, okazała się „dobra zmiana”, (ale na gorsze), przekonał się znajomy Zorra na niwie biznesowej.
Dzięki ewidentnym matactwom, nomen-omen państwowego zleceniodawcy, otrzymał, oczywiście kilka tygodni po terminie płatności, zapłatę za prace wykonane w październiku 2016 roku, w bagatelnej wysokości około 250 tysięcy złotych. Z tego powodu rok 2016 zamknął ze stratą w okolicach 150 tysięcy. Włosów z głowy nie rwał, bo nie doczytał „dobrej zmiany” jaka nastała w roku 2017, która zabrania wliczenie w koszty bieżące części straty księgowej, jaka się pojawiła ma koniec roku kalendarzowego.
Teraz w słowach powszechnie uważanych za wulgarne złorzeczy tym, na których oddal swój głos w niedawnych wyborach, naiwnie myśląc, że tylko rządy PO promowały oszustów.
Per saldo stracił ponad 35`000 złotych tytułem podatku dochodowego PIT, a do tego, jako podwykonawca robót budowlanych, w których zużywa pokaźne ilości stali konstrukcyjnej, szykuje się na mało przyjazne kontrole skarbowe tylko z tego powodu, że dzięki „dobrej zmianie” nie może naliczać podatku VAT głównemu wykonawcy, więc ma permanentną nadwyżkę podatku VAT do zwrotu. A takich podatników polski Fiskus, na fali politycznego haju, uważa z definicji za przestępców, którzy muszą podczas kontroli udowadniać swoją uczciwość, a nie, jak to bywa w krajach cywilizowanych, gdzie to rewizorzy muszą udowodnić winę kontrolowanemu podmiotowi.
Jeszcze gorzej wyjdą na naiwności wobec PiSokracji ci drobni przedsiębiorcy, którzy uwierzywszy w obietnice szalbierza Morawieckiego juniora, postanowili wyjść z tak zwanej „szarej strefy”!
Przepisy regulujące ten segment zawierają kilka sprytnie ukrytych koszmarków prawnych, które w rękach sprawnego urzędnika psychopaty są w stanie pogrążyć w nędzy każdego, który wszedł w obszary „szarej strefy” li tylko z tego powodu, że gdyby próbował rzetelnie płacić należne daniny, nie miałby za po przeżyć, nawet korzystając z programu 500+!
Czas na podsumowanie.
Tylko osoby o znacznym upośledzeniu intelektualnym albo otumanione radiomaryjnym hajem, mogą być tak dalece naiwne, aby dać wiarę w zapewnienia Jarosława Kaczyńskiego, iż TYLKO społeczna wojna polsko-polska może dać Polakom żyjącym w Polsce tylko z tego powodu, że cenią sobie zbyt wysoko swoją godność, aby dać się poniżać jako „podludzie” w krajach, w których Polaków traktuje się jako obywateli 3 kategorii, stojących niżej w społecznej hierarchii od muzułmańskich terrorystów, którym za publiczne pieniądze pozwala się organizować krwawe zamachy terrorystyczne, możliwość rozwoju.
Jarosław Kaczyński NIE OGARNIA swoim ogarniętym władzoholizmem rozumkiem PODSTAWOWYCH reguł skutecznego kreowania rozwoju, dla niego liczy się tylko satysfakcja z wyrządzonej osobie obwołanej za wroga krzywdy! JAKIEJKOLWIEK!
Zdaniem Zorra, Jarosław Kaczyński ma, bez urazy, patologiczną osobowość autystycznego szczyla z piaskownicy, dla którego życie ma sens tylko wówczas, kiedy uda mu się zdewastować zamek z piasku, mozolnie budowany przez resztę dzieci z tejże piaskownicy.
Zorro nie wie, może na dziecięcym podwórku państwa Kaczyńskich nie było piaskownicy, może mamusia nie pozwalała się w podwórkowej piaskownicy bawić pociechom, kierując ich uwagę ku Księżycowi, grunt, że na stare lata wyzwala się w Jarosławie Kaczyńskim żądza niszczenia wszystkiego, co tylko zbudowali inni! Nawet jeśli jest to coś pożytecznego.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka