Pierwszą zabitą ofiarą każdej wojny jest zawsze Prawda.
Ginie zanim wrogie armie staną na pozycjach wyjściowych.
Do napisania tej publikacji skłonił autora wymowny komentarz 23. latka, jaki pojawił się pod newsem związanym z chucpą, (dla praktykujących jidisz hucpą), gloryfikującą zbójecki, pełen mordów na ludności cywilnej, proceder, który uprawiało WIĘKSZOŚĆ sterowanych z Londynu renegatów, zbrojnie kontestujący powojenny układ polityczny Europy.
Ten młodzian zbyt krótko żyje, aby mieć kontakt z ludźmi, którym przyszło żyć w parszywych latach, w których panował, choć to się wydawać może niewiarygodne, JESZCZE WIĘKSZY terror, niż za czasów okupacji hitlerowskiej w dystrykcie Galicja, gdzie postrach budzili ukraińscy nacjonaliści .
Niestety, ma nieustanny kontakt z ordynarnym przeinaczaniem faktów historycznych, którym to procederowi służą quasi naukowe publikacje finansowane ze środków IPN, wspierane przez pozbawionych skrupułów polityków pokroju Jarosława Kaczyńskiego czy Antoniego Macierewicza, nie wspominając o ksenofobicznym, skrajnie nacjonalistycznym i bogoojczyźnianym planktonie politycznym.
Zacznijmy więc od spraw fundamentalnych, czyli od genezy konfliktu interesów, który wywołał wojnę domową w latach 1945-49, toczoną głównie na terenach dawnej II Rp.
Jak można wyczytać, zgodnie z Prawdą we wszystkich podręcznikach Historii, II Rp restytuowano z obywateli 3 państw, prowadzących politykę imperialną:
obywateli zdominowanego przez Prusaków Cesarstwa Niemieckiego,
obywateli Cesarsko-Królewskich Austro-Węgier,
obywateli połączonego z carską Rosję Królestwa Kongresowego.
Obywateli II Rp wywodzących się z poszczególnych zaborów dzieliła wręcz przepaść cywilizacyjno-kulturowa i jeszcze większa przepaść w świadomości społecznej, której nie udało się wyrównać przez niespokojny politycznie i gospodarczo okres 20. lecia międzywojennego, więc II Rp była, krajem o dwóch nie tylko prędkościach rozwoju, ale wręcz dwóch, kolizyjnych kierunkach rozwoju, podzielonym na Polską A, leżąca na lewym brzegu Wisły i Sanu oraz Polską B leżącą na wschód od tej linii.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobił zaborca pruski, to trwale POZBYŁ SIĘ MAGNATERII, szykanami zmuszając tę wyalienowaną i sprzedajną klikę do emigracji. Paradoksalnie wyrządził tym działaniem Polakom przysługę, bo miejsce po zblazowanym i wyalienowanym „czerepie rubasznym” zajęła klasa polskich kapitalistów, udanie konkurujących z kapitalistami niemieckimi.
Natomiast w zaborze rosyjskim, namiestnik cara zadowolił się wysokim trybutem od pokonanej magnaterii i stan taki utrzymany został w Królestwie Kongresowym, gdzie praktycznie do wybuchu 1. wojny panowały archaiczne feudalne stosunki społeczne. Podobnie było w zaborze austriackim, ale ten zaborca nie robił Polakom przeszkód w kształceniu i awansie społecznym.
I dokładnie ten dualizm rozwojowy II Rp doprowadził do indolencji bojowej polskiej armii, która nie była we wrześniu 1939 roku stawić skutecznego oporu nie tylko Wehrmachtowi, ale również powalonej stalinowskimi czystkami Armii Czerwonej.
Interes Polski A, w całym okresie II Rp był w opozycji do interesu Polski B, zdominowanej przez feudalne interesy magnaterii i obszarników, którzy, de facto, „trzymali władzę”.
A to z kolei generowało sytuację, w której w przedwojennym wojsku priorytet miał transport konny, co dawało ogromne pożytki obszarnikom, którzy nie tylko „produkowali” dla potrzeb dziesięciolatki tysięcy koni, ale przede wszystkim potrzebny dla nich furaż.
Niestety, konne podwody miały o wiele mniejszą wydajność od motorowych, co z kolei wymuszało bazowanie na lekkim uzbrojeniu, które nie radziło sobie z narzuconymi przez Wehrmacht standardami pola walki.
Z tego powodu większość przedwojennych polskich oficerów było niedostatecznie wyszkolonych na gruncie nowoczesnej techniki, co przekładało się na polu walki w ogromną przewagę logistyczną Wehrmachtu nad Wojskiem Polskim. ¾ szeregowych żołnierzy Wehrmachtu miało techniczne wykształcenie zawodowe, ¾ żołnierzy Wojska Polskiego NIE POSIADAŁA żadnego wykształcenia zawodowego, gdyż pracowali jako fornale, co najwyżej potrafiący podkuć konia, lub zmienić w wozie koło albo dyszel.
Jeszcze gorzej wyglądała rzeczywistość na gruncie politycznym, gdzie dominował XIX-to wieczny punkt widzenia, do tego zdominowany rusofobią, zupełnie nie dostrzegający zagrożenia, jakie niosła doktryna Hitlera o „przestrzeni życiowej na wschodzie dla narodu niemieckiego”. Nowocześnie myślących i sprawnie dowodzących generałów, takich jak gen Rozwadowski, czy gen Sikorski usunięto z armii, aby zrobić miejsce nieudolnym kapłanom kultu marszałka Piłsudskiego.
W efekcie II Rp nie tylko przegrała 2 wojnę militarnie, ale do tego zbankrutowała politycznie, ordynarnie i brutalnie nie tylko wystawiona Hitlerowi na pożarcie przez „wypróbowanych sojuszników”, ale do tego przez nich ograbiona z uratowanego przed III Rzeszą depozytu złota oraz z odebranego nazistom majątku, jaki wywieziono z przedwojennej Polski.
TAK WIĘC PO WOJNIE POLACY PRZESTALI BYĆ KOMUKOLWIEK NA ZACHODZIE POTRZEBNI!
Można śmiało napisać, że wręcz stanowili kłopotliwy problem dla rządu Wielkiej Brytanii i USA, zwłaszcza, że część środowisk emigracyjnych potajemnie kolaborowała ze środowiskiem „Czarnej Kapeli”, czyli tymi oficerami Wehrmachtu, którzy po klęsce pod Stalingradem i na Łuku Kurskim, jakoś tak utracili wiarę w geniusz swojego Führera.
Póki co, Zachód stanowczo nie życzył sobie zbrojnej konfrontacji z Armią Czerwoną, bo jej przewaga była na tyle miażdżąca, że nawet użycie pozostających w rezerwie 3 bomb nuklearnych, nieuchronnie spowodowałoby w kilka miesięcy utratę na rzecz ZSRR całej kontynentalnej Europy.
Najbardziej przegranym był jednak gen Anders!
Ten sanacyjny hulaka i bawidamek, który za kilka brzemiennych w skutkach rejterad z pola walki oraz aktów samowoli, powinien zdać sprawę przed Sądem Wojennym, a nie dowodzić Polskimi Siłami Zbrojnymi na Zachodzie, (kolejny raz rejterując w obliczu silnego wroga przed Bitwą na Łuku Kurskim i wyprowadzając Wojsko Polskie z terenu ZSRR, z którego 1/3 stanu, narodowościowi żydowskiej zdezerterowała, często z bronią, podczas przemarszu przez Palestynę),
utracił nie tylko swoją życiową szansę na „wjechanie do Polski na białym koniu”, (którego mu podarował, jako jedynemu generałowi, osobiście Stalin), ale przede wszystkim na równoprawne traktowanie Polski przez ZSRR po wojnie! Czyli bez zbrodniczej dyktatury Bieruta, ale z koniecznością pozostania w militarnym sojuszu z ZSRR.
Mało tego, po uwolnieniu obszaru Polski od okupanta, pozostało na nim nawet kilka tysięcy, nikomu niepotrzebnych, oficerów młodszych, czyli do stopnia kapitana, oraz nie posiadających potrzebnego w nowych realiach pola walki przygotowania podoficerów, często zawodowych, więc niczego poza docieraniem szeregowego żołnierza nie potrafiących.
Owszem, LWP potrzebowało oficerów i podoficerów, ale pomijając aspekt polityczny, potrzebni byli specjaliści nie od kawalerii i furmanek, ale od pojazdów mechanicznych, czołgów, nowoczesnego lotnictwa, wojsk rakietowych i przede wszystkim łączności bezprzewodowej. A takich walorów nie mieli przedwojenni porucznicy, którzy przez kilka lat doskonalili się jedynie w „staniu z bronią u nogi” tak dalece, że kiedy przyszło im w ramach planowanej akcji „Burza” tę broń unieść, zostali wyprzedzeni przez gromiącą wojska Hitlera Armię Czerwoną. Realizacja akcji „Burza” była KOMPROMITACJĄ Armii Krajowej, bo W ŻADNYM planowanym w akcji „Burza” mieście nie udało się Armii Krajowej zmobilizować pododdziałów, które miały „witać” żołnierzy radzieckich i LWP. (Warszawa nie była w planach akcji „Burza”).
Co zatem mieli po wojnie robić dowódcy tacy jak „Ogień”, „Łupaszka”, czy „Bury”?!
Józef „Ogień” Kuraś był raptem plutonowym, do tego ciążyły na nim zbrodnie wojenne, popełnione nie tylko na żołnierzach niemieckich, ale również na ludności cywilnej Podhala; Rajmund „Bury” Rajs był „aż” ...kapralem; Zygmunt „Łupaszka” Szendzielorz porucznikiem kawalerii, bardziej czynnym sportowcem niż dowódcą. Aby nie było niedomówień, dokładnie takie stopnie zostały potwierdzone w oficjalnych rozkazach Wodza Naczelnego.
W najlepszym razie mogliby dostać posadę pracownika wykwalifikowanego i musieliby wykonywać polecenie ludzi, którymi po prostu gardzili.
Przez lata wojny utwierdzano ich w przekonaniu, że po wojnie będą należeć do klasy uprzywilejowanych, jak to miało miejsce po wojnie polsko-bolszewickiej z weteranami.
Że dostaną za wojenne zasługi duże gospodarstwa rolne, okoliczni będą im czapkować, a wielebny zapraszać na karty i biesiady. A tu wyszło, że przyjdzie im tyrać dniówki pełne ciężkiej pracy fizycznej za prawo do zakupu podstawowych artykułów konsumpcyjnych, na każdym kroku uniżenie przepraszając, że mają sanacyjny życiorys i CV. To było nie do zaakceptowania przez partyzanckich watażków, w czasach wojny często panów życia i śmierci okolicznych cywilów, a nawet przedstawicieli władzy.
Na każdej wojnie traci większość obywateli państwa zaangażowanego w działania zbrojne, nawet jeśli wystawiona przez niego armia walczy na terenie wroga. Traci, bo ponosi koszty utrzymania korpusu ekspedycyjnego, nie otrzymując, obok ewentualnej satysfakcji ze zwycięstwa, żadnych pożytków, które trafiają do bardzo wąskiej kasty uprzywilejowanej.
Jeszcze gorszy efekt daje wojna toczona na własnym obszarze, bo do kosztów utrzymania armii dochodzą koszty zniszczeń wojennych, które dotykają głównie mieszkańców terenów na których toczone są walki i których NIKT poszkodowanym nawet nie będzie próbował zrekompensować.
Jednak nic nie przebije strat, jakie niesie bratobójcza wojna domowa, która obok strat wojennych, dokłada totalną demoralizację społeczeństwa.
Polska była JEDYNYM NIEPOKONANYM europejskim państwem okupowanym przez III Rzeszę lub jej satelitę, w którym doszło po zrzuceniu jarzma okupacji, do otwartej wojny pomiędzy siłami walczącymi z okupantem!
W Polsce nie było problemu takiego jak we Francji, czy Jugosławii gdzie podzielone społeczeństwo walczyło po dwóch stronach wojennej barykady.
Należy więc zamiast indoktrynować toksyczna propagandą, rzetelnie przybliżać młodym pokoleniom poziom warcholstwa londyńskich bankrutów, którzy przegrawszy grę, domagali się lauru i nagrody zwycięzcy, a nie dostawszy rozkazali powolnym im oficerom za wszelką cenę, utrudnić administrowanie Polską tej sile, która z terenu Polski zabójczego okupanta, mającego za cel unicestwienie Narodu Polskiego przepędziła.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Kultura