RADUJMY SIĘ! Prezydent Duda potrafi czytać,
a nie tylko słuchać poleceń genseka Kaczyńskiego.
Mottem klasycznego samodzierżawia władzy Jarosława Kaczyńskiego miał być „powrót do źródeł”, ale zdaje się z głębokością tegoż powrotu do narodowej tradycji mocno przesadzono. Przesadzono, bo desygnowano do władzy indywidua, które praktykę czytania uznają za zbędny bagaż w „piastowaniu władzy”, więc są niczym średniowieczni suwerenowie, którzy nawet jak potrafili czytać, traktowali tę umiejętność jako wstydliwy feler na wizerunku wszechpotężnego władyki.
Nie inaczej sprawa wyglądała do niedawnej wypowiedzi 1. ministranta... (WRÓĆ!) obywatela Rzeczpospolitej, którego, do tej pory, od marionetki odróżniało tylko to, że jadł pił, i się wypróżniał, oczywiście jak prezes Kaczyński na taki daleką samowolę mu pozwolił.
Teraz zdobył się na akt rewolucyjnego buntu, twierdząc publicznie, że marszałek Kuchciński jednak przegina w zamordyzmie wobec innych, niż radiomaryjnych, żurnalistów
Nic to, że mamy Konstytucję, a w tejże:
Art. 61.
-
Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego, a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu. …
Ważne, że „rzucony na odcinek prezydentury” Andrzej Duda OŚMIELIŁ SIĘ mieć nieco inne zdanie niż guru Kaczyński, konkretnie bardzo delikatnie przyznać, iż dokonując selekcji i reglamentacji na sprawozdania z trzymania władzy przez PiS-manów, zadał gwałt nie tylko dobremu obyczajowi, ale fundamentalnej zasadzie demokracji, jaką jest jawność sprawowania władzy, a nawet Konstytucji Rp.
Treść Art. 61, p.2. nie pozostawia złudzeń! Działający w imieniu obywatela dziennikarz MA PRAWO I OBOWIĄZEK, być osobistym świadkiem nie tylko posiedzeń plenarnych, ale również posiedzeń kół parlamentarnych, a zwłaszcza mieć informację kto i z jakiego „lobby” moderuje kształt taśmowo produkowanych przez Sejm Rp bubli prawnych, dla jaj zwanych Ustawami.
Mało tego,akredytowany dziennikarz MA OBOWIĄZEK zapytać konkretnego parlamentarzystę o to Z JAKICH POWODÓW tak, a nie inaczej głosował, zaś nagabywany parlamentarzysta MA OBOWIĄZEK udzielenia na nawet najbardziej niewygodne pytania odpowiedzi, nawet kiedy upierdliwiec zagadnie o powiązania konkretnego głosowania z szeroko rozumiana prywatą! Jeśli Zorra ktoś spyta o to, czy nie okrada swoich współpracowników, otrzyma odpowiedź negatywną; podobnie powinien zareagować uczciwy parlamentarzysta, bo jakiekolwiek oburzenie, a tym bardziej próba odwetu TYLKO POTWIERDZAJĄ to, że mamy do czynienia z wyrachowanych i zdeprawowanym obłudnikiem.
Obecnie mamy tragikomiczną farsę, w której marionetki wprawiane w działanie przez tę samą osobę i to w sensie stricte, zaczynają sobie, na razie delikatnie, wytykać działania bezprawne. Pewnie szybko marionetka o imieniu Duda zostanie przywołana przez władcę PiS-marionetek do porządku, wszak mamy dopiero poniedziałek i władca mógł jeszcze nie w pełni dojść do rzeczywistości po niedzielnym odpoczynku w towarzystwie win gruzińskich, ale „poszło w świat”, że na blankach twierdzy PiS pojawiły się wyraźne rysy, a wśród jej dowódców niejednomyślność. Marszałek Kuchciński konstytucyjne zapisy łamie w warunkach recydywy bez krępacji, bo czuje się bezkarnym w swoim procederze. Skoro taki Zbigniew Ziobro przez 8 lat nie trafił przynajmniej przed Trybunał Stanu za swoje urzędnicze zbrodnie, nie trafi tam pewnie marszałek Kuchciński, bo gdyby tam trafił i został sprawiedliwie osądzony, NIE BYŁOBY KIM straszyć wyborców, nieprawdaż?
Konkludując, marionetka prezesa o imieniu Duda ma rozumek właściwy marionetkom, skoro przez ponad rok nie zauważyła, że pod samodzierżawiem prezesa Kaczyńskiego Sejm i Senat, dokładnie,
nie pracują, a tylko wykonują polecenia szeregowego posła-dyktatora Jarosława Kaczyńskiego, jak to bywało za czasów partyjnej pamięci PRL, kiedy mało kto wiedział kto jest premierem, czy przewodniczącym Rady Państwa, ale wszyscy wiedzieli, że władzę trzyma I sekretarz PZPR, który też zwykła zasiadać w „szeregowych” ławach poselskich!.
Jarosław Kaczyński potrzebuje ESKALACJI tego konfliktu, a jego wyciszenia,
więc pewnie z tego powodu, wywaliwszy na zbite epolety zbyt łagodnego obersta Staży Marszałkowskiej, mimo deklaracji, nadal PiS-mani okupują Polskę z twierdzy do której nikt postronny wstępu nie ma.
Wobec powyższego, Zorro sugerowałby, aby kierowane przez sekretarza generalnego Rp i prezesa POLITBIURO PiS rozważyło, wzorem III Rzeszy, budowę pod sejmowymi pomieszczeniami PiS solidnego bunkra z alternatywnym, tajnym wejściem, aby nikt nie zakłócał PiS-manom pławieniu się w oparach władzy. Zbierze się w tajnej sali potrzebnych do uzyskania większości renegatów, marszałek Kuchciński przeprowadzi w spokoju demokratyczne inaczej głosowanie, a potem spisana na piśmie wolę dyktatura San Escobar prezydentowi Dudzie da do podpisu. Na Trybunał Konstytucyjny nie ma co liczyć, bo to gremium kaczym guanem coraz bardziej trąci.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Społeczeństwo