Dla Polaków większe zagrożenie od Rosji stanowią,
Sejm i postsolidarnościowi ministrowie.
Latoś zima sobie przypomniała o Polsce, i choć śniegiem większym nie zaatakowała, to importowała Polakom powiew arktycznego powietrza, a dokładniej jego bezwiew, czyli flautę, jak to nazywają żeglarze.
A flauta nie tylko jest przekleństwem dla żeglarskiej braci, dla mieszkańców kretyńsko rozbudowywanych miast również.
Już bowiem starożytni Egipcjanie, na ponad 1`000 lat przed Grekami, zauważyli, że powiew świeżego powietrza jest w mieście równie cennym, co łatwy dostęp do wody zdatnej do picia. Więc tak swoje monumentalne centra miast wznosili, aby ich architektura zapewniała nieskrępowany przepływ mas powietrza przez miasto. Ba nawet lud neolitu, budując drewniany gród w Biskupinie tak osadę zaplanował, że ta, choć warowna i murem otoczona, pozwalała mieszkańcom na dostęp do świeżego powietrza.
No, ale współcześni planiści miast, zamiast: wiedzy, wyobraźni i zdolności do kreatywnego myślenia, mają komputery, a w tych komputerach wyszukane programy, tak wyszukane, że wystarczy kliknąć w odpowiednie ikony i same miasto nie tylko zaplanują, ale gotowe projekty zabudowy wydrukują na dowolnym formacie i w dowolnej skali, wraz z wizualizacją przestrzenną. Tyle tylko, że te komputery są tak mądre, jak ich najgłupsi użytkownicy, którzy zapomną tym wypasionym programom podać istotne parametry projektu.
Suma-summarum, w dużych aglomeracjach coraz trudniej się oddycha, a ponieważ lenistwo i skretynienie decydentów, połączone z pazernością na kasę, jest wartością internacjonalistyczną, równie stara jak egipskie mumie, problem ten dotyka nie tylko polskie miasta.
Co ciekawe, problem smogu nie dotyka Nowego Jorku i większości wielkich miast Wschodniego Wybrzeża USA. Nie dotyka, bo miasta te planowali masoni, którzy praktykowali arkana Starożytnych, więc zaplanowali tak sieć ulic, będących naturalnymi ciągami wymiany powietrza, aby te przecinały się pod katami prostymi i przechodziły przez zabudowę na wskroś, bez przeszkód. To prawda, że tym sposobem stworzyli miasta przeciągów, ale od przeciągu można co najwyżej dostać kataru, a od smogu umiera więcej ludzi niż ginie w wypadkach komunikacyjnych.
Wróćmy jednak nad Wisłę. Choć taki Kraków, a nawet Warszawa, to ledwie niewielki ułamek wielkiego miasta w skali światowej, na niwie zanieczyszczonego powietrza okresowo mogą rywalizować z najbardziej zatrutymi miastami Chin. Kiedyś synonimem zatrutego środowiska był Górny Śląsk, gdzie swoje robiły koksownie i zabytkowe stalownie oraz huty, ale po zaoraniu przemysłu na Górnym Śląsku, najbardziej zatrute w czasach PRL miasta, czyli przyłączone do Katowic Szopienice, oraz Chorzów, dziś w porównaniu z Krakowem, czy Warszawą, wydają się być zdrowotnymi kurortami. Mimo, że nadal w XIX wiecznych familokach „ostro palą wąglem”, bo innej alternatywy tam po prostu nie ma, a na podwórkach stoi pełno samochodów i takich, które powstały zanim wdrożono drakońskie normy emisyjne.
Sprawa smogu w Kaczystanie urosła więc do rangi tak ważnej dla państwa, ale rzecz jasna, państwa Kaczyńskich, że gensek Kaczyński postanowił i dwórce Szydło „rzuconej na odcinek premiera” polecił, aby ta, temu smogowi, oczywiście ku chwale prezesa Jarosława, łeb ukręciła.
Ta zaś podległych służbowo sobie hunwejbinów od praktykowania kultu smoleńskiego brutalnie oderwała i zwoławszy posiedzenie kółka różańcowego... (WRÓĆ!) KERM-u, do pełnienie swoich powinności przymusiła.
Niestety, polska rzeczywistość kolejny raz pokazała, że udział w obradach nie indukuje u polskich decydentów myślenia, więc to, co uradzono „w temacie walki ze smogiem” jeży włosy nawet łysemu jak kolano.
Przy okazji kolejny raz szczytem niekompetencji błysnął minister Jan Szyszko, z wyuczonego zawodu profesor dr hab. od lasów, więc nie dziwota, że na tematyce miejskiej zna się jeszcze mniej niż na niwie wiedzy o lasach, o których ekosystemach też ma blade pojęcie, (nie wiedząc na przykład tego, że korniki drukarze nie tykają się niczego innego poza chorymi świerkami, w ostateczności sosnami, bo zdrowe drzewo momentalnie ich zapędy zaleje zabójczą dla intruza żywicą). Tenże kwiat polskiej ekologii walnął publicznie, jakoby smog unosił się z ziemi, więc musi w tym Krakowie i Warszawie ciecie zbyt ostro miotłami machają, kłopot swoją nadgorliwością powodując. Póki co minister szyszko nie zalecił wyrąb ciecia jako elementu smogotwórczego, ale Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów nad polskim smogiem się pochyliwszy, wydalił z siebie rekomendacje przynajmniej groźne dl;a sporej grupy Polaków i to nie tylko tych, co na co dzień jeżdżą samochodami, bo innej opcji dotarcia do pracy nie mają lub mają „kopciucha” w kotłowni, nawet jak w nim spalają najczystsze gatunki antracytu lub ekologiczne paliwa odnawialne.
Jednym zdaniem mistrzowie purnonsensu znowu doznają kompleksów, bo choć w kreowaniu absurdów są lub byli biegli, to wymiękają w przedbiegach w zderzeniu z tym, co kaczomyślny KERM jest w stanie durnym Polakom nakazać, choćby z tego powodu, że PIS postawił na czele Sejmu marszałka Kuchcińskiego, a ten wszelkie Regulaminy i Konstytucję ma bardzo głębokiej pogardzie. Jakby co skrzyknie bliżej niezidentyfikowaną ferajnę PiS-manów do którejś z sejmowych sal, w której nie będzie działać monitoring, tam co sobie gensek Kaczyński życzy, się przegłosuje, a kaczobojny prezydent Duda pewnikiem podpisze, nawet „kiedy będzie miał poważne wątpliwości”.
A propozycje KERM-u „na odcinku” walki ze smogiem są przynajmniej zatrważające, bo zapowiadające wręcz nieograniczoną samowolę kaczej opryczniny, która się do władzy nie tylko dorwała, ale skutecznie się przyspawała do lukratywnych posad.
Na przykład mus przyłączania się do instalacji ciepłowniczej, jeśli tylko taka będzie wola monopolisty, który ciepło systemowe wytwarza lub przesyła. A póki co jest to NAJDROŻSZE medium ciepłownicze w Polsce!. Taniej wychodzi ogrzewać obłoconym solidną akcyzą olejem napędowym!
A taka regulacja NIEUCHRONNIE spowoduje powrót zbójeckich praktyk monopolisty, który będzie bezlitośnie przerzucał na klientów nie tylko swoją rozrzutność, ale wszelkie koszty wynikłe z nieodpowiedzialnej polityki eksploatacji systemu przesyłowego..
Kolejnym kretynizmem jest plan szybkiej wymiany kotłów opalanych paliwem kopalnym! Na pierwszy rzut potrzeba około 2 milionów nowoczesnych jednostek, docelowo nawet 3 razy tyle.
Sorry reformatoły made in PiS, ale takiej ilości nawet „Czajniki” nie dostarczą, pomijając ten drobiazg, że to, co dostarczą Chińczycy nie będzie zgodne z unijnymi dyrektywami, zaś znaczek „CE” odbiegający nieco od zatwierdzonego wzoru, będzie oznaczał jedynie skrót od „China Export”.
Dobrze byłoby, aby spełniające normy emisyjne kotły wyprodukowali polscy producenci i w Polsce zapłacili należne podatki, nieprawdaż?
Pozostaje jeszcze drobiazg: KTO ZAMONTUJE w jednym sezonie nawet „marny” milion nowych kotłów? Do tego potrzeba CERTYFIKOWANYCH instalatorów, bo wadliwie zamontowany taki kocioł to potencjalna bomba, a przynajmniej zarzewie pożaru. Masowo wypuszczanie przez polski system szkolnictwa „humaniści” kierowani przez magistrów od politologii czy zarządzania lub psychologii, raczej tego wyzwania nie są w stanie udźwignąć. IQ nie puszcza.
Co zatem należałoby przedsięwziąć, aby bez konieczności wyburzania całych dzielnic postawionych przez ostanie lata na klasyce „wariackich papierów”?
Najpierw należałoby wywalić na zbity modlitewnik armię dekowników, owocnie pasożytujących ma polskim podatniku. Pożytku z nich żadnego, a koszta ich utrzymywania idą w dziesiątki miliardów złotych rocznie. Jakby nie dywagować, zasiłek dla bezrobotnych kosztowałby podatnika zdecydowanie mniej, a i życie stałoby się w Polsce bardziej znośne.
W następnym kroku wystarczyłoby uchwalić DOKŁADNIE JEDNĄ ustawę, która nazywałaby sprzedawcom opału egzekwować od dostawców ISTNIEJĄCE normy jakościowe odnośne paliw opałowych!
Istota problemu leży bowiem w tym, że wraz z wejściem Polski do Unii, WSZYSKIE dotąd obligatoryjne normatywy, stały się fakultatywnymi, natomiast obligatoryjnymi stały się unijne Dyrektywy.
W polskiej praktyce DOKŁADNIE NIKT z bardzo ważnych polskich urzędników najwyższego szczebla NIE MA BLADEGO POJĘCIA na temat tego co to takiego Normy Zharmonizowane i deklaracje zgodności, oraz jak te narzędzia należy w praktyce stosować. Nie mają o tym pojęcia ani posłowie, ani ministrowie, co w skrajnym przypadku przyjmuje postać jawnie niesprawiedliwych i uciążliwych regulacji prawnych, na których korzysta wąska grupa cwaniaków, „lobbujących” za wdrożeniem korzystnych dla ich szwindli łamańców prawnych.
Jeśli z polskich zniknie ze składów opałowych trujący okolicę syf, zniknie podstawowy generator smogu.
Pozostanie tylko rozprawienie się z trucicielami, opalającymi posesje różnymi „wynalazkami”, które per saldo dają więcej smrodu i toksycznych wyziewów, niż ciepła. No, ale wówczas miejskie draby musiałyby porzucić tak owocne dla budżetów miejskich polowania z blokadą, i, o zgrozo, również wieczorami i nocą patrolować teren pod kątem ujawniania trucicieli..
Ważną redutą w walce z opałowymi trucicielami jest postawa sądów i prokuratur. Kiedy jakiś dowcipniś zatruje, na przykład, ujęcie wody, ponosi drakońskie kary. Dostawca toksycznego opału nie ponosi dziś w Polsce ŻADNEJ odpowiedzialności, a „uszlachetniając” opał o toksyczne śmieci, zyskuje nawet kilka milionów ekstra zysku, często nieopodatkowanego, bo w tym biznesie nadal sporo rozliczeń odbywa się bez dokumentacji i w gotówce.
Co do uzmysłowienia Było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Rozmaitości