„Sukces ma wielu ojców,
ale klęska jest zawsze sierotą”.
Prezydent Kennedy po klęsce w Zatoce Świń.
Kiedy ogłoszono wyniki wyborów 45. prezydenta USA, okazało się, że największym przegranym wcale nie jest Hillary Clinton, ale tak zwane „opiniotwórcze media”, wieszczące jeszcze dzień przed wyborami kilkuprocentową wygraną swej protegowanej.
Pewnie zupełnie przypadkowo opanowane przez syjonistycznych aktywistów, jakże miłych sercu pani Hillary. Ot taka świecka tradycja w USA od czasów Dzikiego Zachodu, kiedy to za zakapiorami i awanturnikami podążali będący na dorobku kahalnego rodowodu biedni żurnaliści, którzy jak tylko przeżyli, zdobywali fortuny za prawa do publikowania ich relacji. A jak zdobyli już te fortuny, to je inwestowali we własne wydawnictwa, aby nie płacić haraczu wydawcom.
To te media dokładały wszelkich możliwych, a nawet niemożliwych starań, aby Donalda Trumpa wykreować przynajmniej na zblazowanego i niepoczytalnego faszyzującego seksistę, oraz na oszusta, który swoją fortunę zdobył kosztem oszukanych inwestorów w jego projekty.
Ale bądźmy szczerzy NIKT, nie zarzucił deweloperowi Trumpowi działań w USA niedozwolonych, a spekulacje kapitałowe to nie jest zajęcie dla strachliwych mięczaków, wręcz przeciwnie, dla wyrachowanych i cynicznych graczy, wyznających odwieczne prawo Natury obowiązujące w świecie drapieżników:jak sam nie zjesz napotkanego przeciwnika, to z pewnością on zje ciebie.
Ale w przypadku winnej urzędniczego przestępstwa Hillary Clinton, te same media wykazywały wiele, stanowczo zbyt wiele, wyrozumiałości!
Bo to wcale nie była tak, jak kreują to te same, gnojące Trumpa media, że patentowa „blondynka” Hillary, w swoim głupiutkim rozumku, pomyliła konta poczty elektronicznej i w czasie pełnienia eksponowanej funkcji szefa dyplomacji trzęsącego światem supermocarstwa, słała niewinne prośby, mające w niedalekiej przyszłości ułatwić jej wyśniony, wytęskniony i wymarzony urząd prezydenta USA.
Wręcz przeciwnie, to była perfidna i starannie przemyślana strategia uprawiania prywaty na federalnym urzędzie i gdyby nie rejterada Snowdena, prawdopodobnie nie zostałaby zdemaskowana!
A właśnie, czy przypominacie sobie aferę związaną z tym pracownikiem h`amerykańskiego tajniactwa? Bo to właśnie od jego rejterady ze służby nastąpiło wręcz ekspresowe i narastające zlodowacenie współpracy USA-Rosja do tego stopnia, że zaczęto nawet przebąkiwać o 3 wojnie światowej? Co takiego wyniósł Snowden, że aż tak histerycznie zareagował prezydent Obama?
Przecież to, że tajne służby USA na bieżąco podsłuchują zarówno rozmowy telefoniczne, jak i przeglądają treść wszystkich maili wiedziano nie od ucieczki z posterunku tego człowieka! Ostatecznie nie po to zarażano świat oprogramowaniem komputerów produkowanym w USA, aby ludzie mogli cieszyć się ustawowym prawem do tajemnicy korespondencji, nieprawdaż?!
Ale maszyna, na szczęście, jeszcze tak mądra nie jest, aby łatwo nie dałoby się jej oszukać! Nawet najwydajniejszy komputer jest tak mądry, jak programista, który napisał konkretny program, a jak się zna algorytm programu, łatwo można zwieść czujność superszpiega.
Ktoś wpadł na prosty, sposób, wykorzystujący to, że maile z prywatnych skrzynek, o ile nie są ekstra szyfrowane, oraz nie zawierają terminów używanych przez przestępców, są wprawdzie zapisywane w przepastnych pamięciach cyberbezpieki, ale bez wdrożenia specjalnej procedury przeciwko adresatowi lub nadawcy, nikt się nimi nie interesuje.
A kto odważyłby się przyznać do infiltrowania prywatnej korespondencji topu administracji prezydenta USA?
Zatem Snowden musiał nie tyle przekazać Rosjanom informacje o tym, że służby federalne infiltrują co tylko pojawi się w Necie, ale co prywatne maile decyzyjnych polityków zawierają, oraz jak się do tych informacji swobodnie dobierać! Przynajmniej do momentu totalnej wymiany systemów zabezpieczeń, co pewnie jeszcze nie zostało wdrożone, bo to takie proste, jakby się wydawało, nie jest.
Kończąc ten wątek, sprawa musiała być naprawdę gardłową, bo nie tylko prezydent Obama zrezygnował w 2 kadencji z usług Hillary Clinton, ale zaryzykował bardzo kosztowną konfrontację gospodarczą z Rosją, uwalniając ceny ropy, co okazało się per saldo bronią o wiele bardziej dolegliwą dla USA i ich sojuszników, niż dla Rosji Putina! Doszło nawet do tego, że w Arabii Saudyjskiej, z powodu braku funduszy, musiano ograniczyć przysługujący tam wszystkim poddanym króla Sauda zasiłek oraz zwolnić wielu urzędników. Natomiast reklamowane jako lukratywne obligacje w wydobycie ropy i gazu z łupków bitumicznych zeszły do poziomu śmieciowego, a samo wydobycie paliw z tych pokładów, gdyby nie ogromne subwencje rządowe, dawno by splajtowało.
Czy zatem, jak to twierdzą ośmieszone „opiniotwórcze media” o zwycięstwie Trumpa przesądził szowinizm i ksenofobia przed imigrantami Rednecków? To bajeczka dla półgłówków! O zwycięstwie Trumpa przesądziła alienacja dotychczas rządzących USA elit i to z obu partii.
Gdyby ktoś zadał sobie trud i spróbował porównać programy polityki gospodarczej Demokratów i Republikanów od prezydentury Bila Clintona, do teraz, zauważyłby, że
tak naprawdę różnią się one tylko w jednym punkcie!
Demokraci postulują zwiększenie podatków od lepiej zarabiających, a tak wygospodarowane pieniądze przekazać jeszcze rozbudowanej administracji federalnej,
Republikanie postulują obniżanie wysokości podatków lepiej zarabiającym, zakładając, że te pieniądze trafią na rynek pracy i tym samym dadzą możliwość Pospólstwu na zakontraktowaniu sobie usług socjalnych.
Niestety, jedni i drudzy solidarnie wyprowadzili gospodarkę USA na manowce!
Demokraci, nie chcąc sobie dokładać pracy przy rządzeniu, powierzyli budowę opieki socjalnej pazernym bankierom. W efekcie takiej, klasycznej spychoterapii, zyskali nie potrzebujący wsparcia państwa obywatele USA, ale ...zarządy ponadnarodowych trustów finansowych i kanalie pokroju węgierskiego Żyda Sorosa, które jako rekiny spekulacji, moderując notowaniami, dostały do łatwego przejęcia nie miliony, ale miliardy dolarów.
Republikanie, programowo brzydząc się wszelkimi formami interwencjonizmu i płaceniem godnych ich majątków podatków, bezpardonowo wyprowadzili większość dochodowej produkcji z obszaru USA do Chin, Korei, oraz do bezcłowych stref, oczywiście obłudnie deklarując miłość do USA, jako narodu i państwa. W efekcie pozbawili dziesiątki milionów obywateli USA pracy, co z kolei spowodowało falę bankructw, która doprowadziła do masowej nieściągalności udzielonych hojną ręka kredytów, zwłaszcza hipotecznych. Co z tego, że banki za bezcen przejmowały tysiące nowych domów, skoro nikogo nie było stać na ich przejęcie?
W efekcie trwającej w USA blisko ćwierć wieku dominacji gangów bangsterów, doszło cofnięcia gospodarki USA w czasy feudalne, w których to jedynie wybrańcy losu mogli cieszyć się dostatkiem, zdobywanym głównie za pomocą wyzysku, a nie rzetelnego podziału wypracowanych dóbr.
Gdyby ośmieszeni „opiniotwórczy dziennikarze”, zamiast odurzać się rasowanymi sondażami, zapoznali się ze statystykami gospodarki USA, to zauważyliby coś niepokojącego i wręcz patologicznego!
Na przestrzeni ostatnich 25 lat, dochód statystycznego, PRACUJĄCEGO obywatela USA wzrósł o około 10%, ale w tym samym czasie dochód kadry zarządzającej wzrósł ponad 100 razy, a bezrobocie wzrosło dziesięciokrotnie. Bankrutować zaczęły całe miasta, takie jak Detroit.
Mało tego, prawie 25% publicznej pomocy przekazanej na ratowanie systemu bankowego USA, trafiło do kieszeni winnych katastrofalnej sytuacji prezesów, bo zostały zaksięgowane jako ekstra zyski, od których należała się zarządom … ekstra premia!
Konkludując, „jazda bez trzymanki” dopiero się zacznie!
Chcąc wygrać wybory, Donald Trump metodycznie objechał odpuszczoną przez Clintonową prowincję i naobiecywał durnym Redneckom tego, czego chcieliby doświadczyć. A Rednecki to wprawdzie porządne kobity i chłopy, ale mocno słabujące na rozumie, zupełnie niepojmujące aktualnych realiów. Dziś nie wystarczy ciężko harować, aby mieć z tej pracy jakieś znaczące pożytki! Dziś trzeba wytwarzać takie produkty, które kupią inni i do tego wytwarzać je przynajmniej tak tanio, jak Azja tłucze swoją masową tandetę. A to proste nie jest, zważywszy na ten drobiazg, ze właśnie po to masowo wyprowadzano przemysł z USA, aby można było produkowane przez niego towary wytwarzać znacząco taniej tam, gdzie nikt się nie przejmuje prawami pracowniczymi, ani ochroną środowiska.
Złożone obietnice, bez współpracy z oligarchami stojącymi na czele ponadnarodowych trustów, są nie do zrealizowania, a postawa tego środowiska w kampanii wyborczej raczej optymizmem nie napawa!
Donald Trump ma też inny poważniejszy problem, BRAK ZAPECZA KADR ZARZĄDZAJĄCYCH!
Ze zdobywaniem władzy jest podobnie jak z podbijaniem narodu, bo zdobywanie władzy jest przecież formą bezkrwawego podboju. Nie sztuką jest wygrać kampanię, sztuka jest utrzymanie zdobytej pozycji.
A do tego potrzebni są kompetentni i oddani ludzie, dużo więcej ludzi, niż potrzeba w sztabie wyborczym. A takich ludzi w Donald Trump nie ma na podorędziu, więc teraz trwa radosna łapanka!
Establishment Republikanów nałożył na Donalda Trumpa ostracyzm jeszcze w trakcie prawyborów partyjnych. Więc teraz Dział Kadr Donalda Trumpa szturmują wszelkiej maści i autoramentu szalbierze, pokroju psychopaty Boltona, osoby równie prostackiej, co ...głupiej, odpowiedzialnej za klęskę polityczną USA w Iraku i Afganistanie. A zdaje się, tylko takie go pokroju osoby mają u prostackiego Trumpa jakiekolwiek szanse, wedle zasady: „swój swojego zawsze pozna”.
Dziś pozostaje zagadką to, czy w ogóle coś się ostanie z obietnic kandydata Trumpa Donalda w dniu, kiedy Trump Donald zostanie obwołanym 45. prezydentem USA.
Wielce prawdopodobnym jest, że będzie jeszcze gorzej niż za prezydentury nieudolnego Busha juniora, czyli garstka obrzydliwie bogatych stanie się jeszcze bardziej bogata, oczywiście kosztem kilkuset milionów durniów, którzy nie potrafili sobie znaleźć odpowiednich kandydatów na swojego przywódcę, w efekcie czego w finale spotkało się dwóch wyrachowanych krętaczy.
Dla Polaków jedynym pocieszeniem jest to, że jeśli dojdzie do kolejnej brudnej wojny wznieconej przez USA, to będzie ona toczona dalej niż na Ukrainie i bez bezpośredniego zaangażowania w działania zbrojne Polski, przynajmniej na początku.
Może też dojść do ogromnych zamieszek w samych USA, bo Donald Trump jest zbyt wielkim i nadętym bufonem, aby zrozumieć to, że imigrantów jest dziś w USA zbyt wielu, aby ich dało się deportować, a Gwardię Narodową USA też tworzą w większości imigranci, więc nie ma pewności co do tego, po czyjej stronie ta siła zbrojna opowie się w przypadku masowych zamieszek etnicznych!
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka