Aneksja z 17 września 1939 roku była konsekwencją
polityki Piłsudskiego po 14 lutym 1919 roku.
UWAGA!!! Tekst politycznie niepoprawny. Przeczytanie może wywołać zwłaszcza u jeszcze niedostatecznie otumanionych Polaków skutki niepożądane, z których najgroźniejszym jest nawrót do myślenia, trudny do wyeliminowania nawet po wieloletniej terapii za pomocą polskich seriali.
Przed przeczytaniem skontaktuj się z proboszczem, lub egzorcystą oraz swoim opiekunem finansowym.
Rankiem 17 września 1939 roku, jak to ujął w swoim wystąpieniu radiowym radziecki komisarz ds. międzynarodowych tow. Mołotow, zacytujmy:„...skoordynowane działania Wermachtu i Armii Czerwonej położyły kres istnieniu burżuazyjnej Polsce, bękartowi Traktatu Wersalskiego”.
Co tu dywagować, tamte słowa nie mogą być miłymi dla Polaków, bo były to słowa przynajmniej obraźliwe, jakie nawet wrogowi nie przystoi wypowiadać pod adresem podbijanego sąsiada. Bo nawet towarzysz Mołotow nie mógł być aż tak wielkim ignorantem, aby nie wiedzieć, że nawet pod zaborami JEDNAK ISTNIAŁA Polska i to całkiem formalnie, jako Królestwo Kongresowe i to co z niego zostało po kolejnych bezsensownych powstaniach, czyli Powstaniu Listopadowym i Powstaniu Styczniowym. Przecież do klęski Powstania Listopadowego Kongresówka była praktycznie ...autonomicznym państwem, jedynie połączonym z Rosją unią personalną władcy, (analogicznie jak do dziś Kanada i Wielka Brytania) i do tego stopnia, że mogła sobie pozwolić na odmowę wysłania wsparcia woskowego carowi na kolejną wojnę rosyjsko-turecką! A Kanada na taki manifest niezależności nawet dziś sobie pozwolić nie może.
Czy zatem Kongresówka była bardziej niezależna od moskiewskich carów, niż kolejne rządy III Rp po 1990 roku od prezydentów USA?!!
Dobre pytanie, nieprawdaż?
Faktem jest, że w 1828 roku polskie wojsko w kolejnej wojnie kolonialnej Imperium Carów nie wzięło udziału, bo namiestnik, wielki książę Konstanty, takie zachowanie uznał za sprzeczne z polską racją stanu, więc zdaje się lepiej o nią dbał rosyjski zaborca, desygnując na namiestnika osobą mającą na względzie dobro zarządzanego kondominium, niż włodarze III Rp, którzy wysłali polskie wojska do Iraku i Afganistanu, tylko po to, aby się przypodobać Hu ...(WRÓĆ!!!) Wujowi Samowi, nowemu wielkorządcy Polski po ZSRR. Mało tego, udostępnili bandytom z CIA teren bazy, w której nie tylko przetrzymywano porwane osoby, często przypadkowe, ale do tego je torturowano. Jakby kto pytał, kidnaping i torturowanie porwanych ofiar to zbrodnie, surowo karane zarówno w USA, jak i w Polsce.
Ale ad rem!
Zanim Stalin zmienił komisarza odpowiedzialnego za politykę zagraniczną ZSRR na osobę towarzysza Mołotowa, entuzjastę wznowienia współpracy ZSRR i Niemiec na wszystkich możliwych obszarach,musiał mieć pewność, że pomagając Hitlerowi w zaborze Polski, zyska nie tylko nowe tereny, o które przegrał w 1920 roku wojnę Lenin, (z dużym w tym udałem Stalina), ale będzie to zdobycz trwała!
Tak więc słowa komisarza Mołotowa miłymi dla nas, Polaków być nie mogły, nie mniej sporo w nich było prawdy!!!
Jeśli bowiem ktokolwiek uważa na poważnie, że II Rzeczpospolita powstała tylko temu, że brygadier Piłsudski skrzyknął lichy korpus, (bo trudno 3 brygady nazwać armią), u boku Państw Centralnych, w postaci trzech, nawet nie dywizji, ale brygad Polskich Legionów, czyli formacji od dywizji znacząco mniej wartych we frontowej arytmetyce, a generał Haller, przeszedłszy na stronę wroga, pozbierawszy Polaków walczących w pułkach państw Ententy skrzyknął po swoje sztandary nawet całą, pełnoetatową armię, no to jest, bez urazy, tylko naiwniakiem o rozumku średnio rozgarniętego przedszkolaka! Może to też być odporny na rzetelną wiedzę i argumenty rozsądku „patriota”, ale ten autorament nie myśli, ale „manifestuje uczucia patriotyczne”.
Trzeba sobie bowiem jasno uzmysłowić, że dużo więcej Polaków walczyło w szeregach amii zaborców i to po obu stronach frontów, niż w egzotycznych, jak na warunki 1 wojny światowej, formacjach Legionów, bo przecież Błękitna Armia, jak samodzielna formacja bojowa, prochu na frontach 1 wojny światowej „nie powąchała” w ogóle!
Dziś w ogóle nie wspomina się o Legionie Puławskiego, walczącego po stronie Rosji, a była to formacja LICZNIEJSZA od Legionów Piłsudskiego!
Polskę, tak naprawdę, to „wygrał na fortepianie” Ignacy Paderewskii nie ma w tym sloganie ani grama przesady! Gdyby nie ogromne zaangażowanie w sprawę restytucji niepodległej Polski tego wirtuoza, Polska nigdy by nie powstała jako w pełni suwerenne państwo!
Życie z definicji jest brutalnym, wiec nikt nie traktował na poważnie rozdawanych polskim elitom, z Romanem Dmowskim i Józefem Piłsudskim na czele, miraży, suwerennej Polski, dawanych tym hojniej im bardziej potrzebni byli na frontach polscy rekruci w roli klasyki mięsa armatniego.
Dopiero Ignacemu Paderewskiemu udało się dotrzeć do najwyższych politycznych kręgów decyzyjnych ówczesnego świata, a dotarł tylko temu, że jako światowej sławy wirtuoz i kompozytor, mógł zaoferować ówczesnemu prezydentowi USA prywatny koncert, po którym, w rozmowie prywatnej, mógł skutecznie poruszyć sprawę restytucji suwerennej Polski.
To dopiero ten lobbing zaowocował jasno wyartykułowanym postulatem prezydenta Wilsona, który stanowczo postawił na światowym forum sprawę NIE TYLKO restytucji Polski, ale restytucji państwa niezależnego, z dostępem do morza i gwarancjami nienaruszalności granic, danymi przez Mocarstwa Zwycięskie 1 wojny światowej.
Więcej dla sprawy restytucji niepodległej i suwerennej Polski prezydent Wilson uczynić nie mógł, no bo terminy: „suwerenność” i „niepodległość” oznaczają również to, że od tej pory żadne inne państwo, bez wcześniej zawartych sojuszy, nie może wywierać presji na korzyść swojego protegowanego. A trudno oczekiwać, aby restytuowane państwo mogło zawrzeć jakiekolwiek sojusze, zanim ...powstanie. (Na marginesie warto też dodać, że II Rp nie była w żadnym sojuszu z USA, krajem, który dla restytucji Polski uczynił najwięcej i to bezinteresownie)!
Pokonawszy kaiserowskie Niemcy, Zwycięskie Mocarstwa stanęły przed problemem totalnego rozpadu imperialnego porządku Europy, jaki na około 100 lat zapewnił Kongres Wiedeński.Co gorsza, Imperium Brytyjskie zupełnie nie przyjmowało do wiadomości faktu kresu imperialnego zaboru terenów I Rzeczpospolitej,więc dla brytyjskiej dyplomacji w 1918 roku restytucja Polski była czymś równie oburzającym, co próba oderwania od Imperium Brytyjskiego Indii czy zerwanie przez Kanadę unii personalnej z królestwem Brytyjskim.
Sytuację zaognił do tego sam marszałek Piłsudski, który wbrew praktycznie wszystkim rozsądnie myślącym, prawdopodobnie wykonując zobowiązania wobec swoich niedawnych mocodawców, czyli służb wywiadowczych Niemiec, skierował dopiero co utworzone i pozbawione jednolitego dowództwa Wojsko Polskie na Kijów w celu stworzenia marionetkowej Ukrainy, mającej w stanowić bufor od Rosji. To była bardzo głupia i naiwna awantura, bo marszałek Piłsudski wyprawiając się na Kijów, popełnił kardynalny błąd strategiczny, jakim jest zawsze walka z dwoma stronami wewnętrznego konfliktu wroga! Przecież zarówno Kiereński, jak i Lenin, nawet nie dopuszczali myśli o utracie kontroli nad Ukrainą, z zastrzeżeniem, że na zdecydowanie większe ustępstwa był gotów Lenin, niż Kiereński, który nawet nie przyjmował do wiadomości restytucję niezależnej od Rosji Polski!
A przecież to Kiereński był sojusznikiem Brytyjczyków i to jego obóz otrzymał ogromne wsparcie po 1 wojnie od Mocarstw Zwycięskich, które po prostu roztrwonił wdając się w wewnętrzne swary, gdy dużo słabsze szeregi bolszewików były dowodzone jednolicie i po kolei rozbijały zgrupowania zwaśnionych między sobą dowódców białogwardzistów.
Nie mniej nawet po rozbiciu „białych” dyplomacja brytyjska zakładała tymczasowość władzy bolszewików i jawnie, bądź niejawnie, faworyzowała gdzie tylko mogła interes sąsiadów restytuowanej Polski, oczywiście jej kosztem.
Tak więc Linia Curzona nie była przypadkiem, ani to, że sympatyzujący z bolszewikami Żyd, udzielający się w brytyjskiej dyplomacji, niejaki Bernstein-Niemierowski, znany też jako lord Niemir, depeszując do bolszewickiego komisarza, samowolnie okradł Polskę o okolice Lwowa i Drohobycza, w oryginalnej nocie przyznanych Polsce!
Cóż, Anglicy wręcz słyną z wyniosłej arogancji, przechodzącej w pogardę wobec nacji od siebie słabszych, a tym bardziej od siebie zależnych.
Z 1 wojny Imperium Brytyjskie wyszło poważnie osłabione i MUSIALO się liczyć z USA, a postulat prezydenta Wilsona jasno precyzował to, że żadna tam „Polska Republika Radziecka” nie wchodzi w grę. Tak więc, z wielkimi oporami, dyplomacja brytyjska MUSIAŁA wyznaczyć linię rozgraniczającą Polskę i Kraj Rad, powstały na gruzach Imperium Rosyjskiego, zwłaszcza w obliczu zakładanej klęski w tej wojnie Polski. Powierzając to zadanie lordowi Curzonowi, a ten, jak na angielskiego nadętego bufona przystało, nawet nie zadał sobie trudu zbadania zależności historycznych, tylko „poszedł po najprostszej linii oporu”, przyjmując za kryterium rozdziału spornych terenów ...procentowy udział wyznawców prawosławia i Kościoła rzymskiego, bo jak na wyniosłego brytyjskiego bufona przystało, uznał, że podobnie jak w jego ojczyźnie, tak również i w Polsce nie ma miejsca na religijny pluralizm! Po prostu wierny Kościoła rzymskiego musi być Polakiem, wierny Kościoła prawosławnego Rusinem, a to, że w I Rzeczpospolitej spora liczba Polaków była obrządku prawosławnego, lub unickiego, w jego „zakutym arystokratycznym łbie” się po prostu nie mieściło! Natomiast ewidentna samowolka Niemirowskiego, który zafałszował ustalenia lorda Curzona zupełnie nikogo nie interesowała!
I tu dochodzimy do sedna problemu! Bo choć II Rzeczpospolita wygrała z Krajem Rad, zwanym Sowietami, wojnę, oraz weszła w posiadanie znaczących terenów na wschód od Linii Curzona, to tak naprawdę nigdy formalnie te tereny nie zostały uznane przez Ligę Narodów jako tereny polskie!!!
Po prostu panowie Piłsudski i Dmowski na tyle mocno się pożarli, że Piłsudski odsunął Romana Dmowskiego od spraw dyplomatycznych,w efekcie czego ZANIEDBANO formalnego uznania przez Ligę Narodów za polskie tereny leżących na wschód od Linii Curzona!!! W dyplomatycznej klasyfikacji, te tereny miały status „terenów spornych”, czyli takich, o które chwilowo nie toczy się wojna, podobny do statusu prawnego terenów obecnie okupowanych przez Izrael. A traktat Ryski JEDYNIE sankcjonował administrację polska na spornych terenach.
A w sejfie Stalina NADAL leżała „Deklaracja Rady Najwyższej Głównych Mocarstw Sprzymierzonych i Stowarzyszonych w sprawie granicy wschodniej Polski” z dnia 11 lipca 1920 roku!
Czyli klasyka „trupa w szafie”.
W 1939 roku Hitler nie był w stanie okupować ziem CAEŁ II Rzeczpospolitej, a do tego nie za bardzo były mu przydatne wschodnie kresy Polski we wzmacnianiu potęgi militarnej Wermachtu. Do linii Wisły problemu nie było żadnego, bo żyło tam dostatecznie wielu Niemców, z których sformowano korpus folksdojczów, czyli obywateli II Rp, którzy mieli niemieckich przodków lub tylko deklarowali przynależność do „rasy panów”, powierzając temu autoramentowi administrowanie na niższych szczeblach Generalnego Gubernatorstwa. Na wschód od linii Wisły, im bliżej Bugu i Sanu, tym ilość rodowitych Niemców, a nawet „przyszywanych”, (IV grypa folksdojczów), dramatycznie malała, a co gorsza, istniało coraz większe ryzyko domieszki krwi żydowskiej, a przecież „czystość rasy” była w III Rzeszy priorytetem. Wprawdzie Hitler bardzo potrzebował polskiego zboża, mięsa, skór i i pozostałych płodów rolnych, ale nie miał odpowiednio licznej kadry okupacyjnego dozoru, aby skutecznie egzekwować planowany kontyngent na rzez III Rzeszy. Po prostu Niemcy nie mogli jednocześnie podbijać Europę w szeregach Wermachtu i doglądać okupacji terenów polskich na wschód od linii Bugu. Wolał, aby za czasowe czerpanie pożytków przez III Rzeszę z terenów wschodnich II Rp odpowiadał Stalin, wywiązując się z uzgodnionych dostaw produktów pochodzenia rolnego.
Z drugiej strony Stalin doskonale pojmował tę „oczywistą oczywistość”, że kiedy Hitler dogada się z ministrem Beckiem i II Rzeczpospolita uwiedziona obietnicami rekompensaty za przejęcie Gdańska i wytyczenia eksterytorialnego korytarza do Prus Wschodnich terenami na wschodzie, przystąpi do paktu antykominternowskiego, i wesprze militarnie III Rzeszę w wojnie z Rosją o „przestrzeń życiową dla narodu niemieckiego”, to jego dni, nie tylko, jako dyktatora ZSRR, ale w ogóle dni jego życia „staną się policzone”. Było bowiem bezdyskusyjnym, że Stalin zostałby uznanym winnym klęski w kampanii wojennej, a co gorsza straciłby poparcie partyjnych dołów, na co tylko czekał Beria, aby przejąć po Stalinie władzę. Wprawdzie drakońskimi czystkami z lat 30. spacyfikował wszelkie zamysły pozbawienia go władzy, ale przegrana wojna oznaczał jego fizyczny koniec, podobny do tego, jaki ordynował swoim rzeczywistym i domniemanym przeciwnikom.
Tak więc w obliczu fiaska próby wciągnięcia II Rzeczpospolitej pod dominację III Rzeszy, konieczności wyeliminowania zagrożenia od strony Polski sojuszniczego uderzenia w przypadku agresji III Rzeszy na zachód Europy, Stalin i Hitler MUSIELI SIĘ DOGADAĆ w kwestii rozbioru II Rzeczpospolitej!
Z jakich powodów Stalin zwlekał aż do 17 września z zajęciem wschodniej Polski?
Po prostu czas biegł na jego korzyść! Gdyby Armia Czerwona wkroczyła, jak to przewidywał tajny aneks paktu Ribbentrop-Mołotow, w 4. dniu od dnia agresji Niemiec, wówczas istniała bardzo realna groźba, że w obliczu nieuchronnej klęski, Polska zawrze pokój z Hitlerem, w Warszawie powstanie marionetkowy rząd powolny Hitlerowi i Polskie Wojsko, u boku Wermachtu, ruszy wspólnie na wschód, zaś wojna z Finlandią dobitnie pokazała jak niewielki opór mogła takiej inwazji przeciwstawić zdewastowana czystkami Armia Czerwona. Taka koalicja bez problemu mogła podbić dawne tereny Polski Jagiellonów, kładąc kres rządom bolszewików w Moskwie. Taki scenariusz bardzo poważnie brano pod uwagę, nawet jeszcze w roku 1940, zwłaszcza po klęsce Francji, kiedy to Brytyjczycy jawnie obawiali się, że polscy piloci zmienią front i odlecą wraz z deficytowymi myśliwcami.
Ale już 17 września sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, znacznie korzystniej dla Stalina.
Rząd II Rzeczpospolitej praktycznie nie istniał, a na pewno nie było wiadomym gdzie ma swoją siedzibę. Jeszcze gorzej wyglądało dowodzenie działaniami wojennymi, bo nieudolny wódz naczelny marszałek Rydz-Śmigły nieustannie moderował działania, nawet taktyczne, zwykle nie mając nawet pojęcia o aktualnej sytuacji na froncie, w efekcie dezorganizując strategię obrony kraju. Tak więc 17 września, Stalin ryzykował co najwyżej to, że komisarz Mołotow będzie musiał odebrać noty dyplomatyczne od ambasadorów Francji i Wielkiej Brytanii zawierających ...„wyrazy stanowczego oburzenia”, a czego, jak łatwo można się domyślić, obawiał się ...najmniej. Ale jeszcze 17 września Wermacht nie dotarł do Linii Curzona, ustanowionej w pakcie Ribbentrop-Mołotow linią demarkacyjną pomiędzy III Rzeszą, a ZSRR, więc nie mógł zostać posądzony przez sojusznika o dekownictwo i dokładnie o taki scenariusz wydarzeń chodziło Stalinowi.
Na usprawiedliwienie aneksji miał notę z 1920 roku ustawiającą na Linii Curzona granicę pomiędzy terenami zasiedlonymi ludnością etnicznie polską a Rusinami, czyli: Białorusinami Ukraińcami i Rosjanami, gęsto naszpikowanymi mniejszością żydowską, a przecież eksterminacja Żydów była w III Rzeszy również politycznym priorytetem, obok „czystości rasy”.
Oczywiście Stalin, dając rozkaz aneksji polskich terenów, ani myślał ochraniać miejscowych przed nazistowskimi porządkami, ale nikt mu tego nie był w stanie udowodnić!
Dla Stalina liczyły się nowe tereny, które mógł nawrócić na bolszewizm, tysiące ton zboża, mięsa i skór, które mógł wymienić na nowoczesne technologie i, PRZEDE WSZYSTKIM, ponad 400 km dystansu, jaki zyskał, a co w ostatecznym rozrachunku 2 wojny światowej uratowało Ludzkość od nazistowskiego horroru.
Czy II Rzeczpospolita była„bękartem Traktatu Wersalskiego”,jak ją pogardliwie nazwał towarzysz Mołotow? Cóż, zdaniem Zorra równie dobrze„ZSRR był bękartem kaiserowskich Niemiec”, do tego takim, który wymknął się spod kontroli kuratora.
Jest jednak bezdyskusyjnym faktem, że restytucja Polski była bardzo nie na rękę Wielkiej Brytanii, bo zarówno Niemcy, jak i bolszewicy wskazywali Polskę jako powód zaniechania spłat wojennych należności wobec banków brytyjskich. Niemcy, bo twierdzili, że jak mają spłacać zasądzone reparacje, skoro pozbawiano ich nie tylko kolonii, ale również uprzemysłowionych terenów na rzecz Polski; bolszewicy, bo odmawiając spłaty carskich długów, twierdzili, podobnie jak Niemcy, że powodem jest utrata najbardziej rozwiniętych gospodarczo terenów Kongresówki.
Francja, jak i Wielka Brytania potraktowały w 1939 roku Polskę jako bufor, na który miał przyjąć na siebie pierwszy impet nadchodzącej wojny, dając im czas na nadrobienia zaległości w wojennych przygotowaniach.
Tak więczanim Stalin wydał rozkaz zajęcia wschodnich terenów II Rzeczpospolitej, to dyplomacja Wielkiej Brytanii wysmażyła Linię Curzona, dając mu usprawiedliwienie tego kroku!Dyplomacje Wielkiej Brytanii i Francji, ratując rozpaczliwie, własne państwa przed agresją Hitlera, musiały „zachęcić” Hitlera, aby ten zmienił plany co do pierwszych kierunków ekspansji, konkretnie aby najpierw uderzył na Polskę i na tym poprzestał w gromadzeniu potencjału przed planowaną inwazją na ZSRR.
Przecież Zachód mógł bez problemu usunąć Hitlera od władzy, bo jeszcze w 1935 roku III Rzesza nie dysponowała dokładnie żadną siłą militarną, mogącą oprzeć się korpusowi interwencyjnemu, przywracającemu w Niemczech porządek Traktatu Wersalskiego.Ale tego nawet nie planowano uczynić!
Francja zadekowała się za Linią Maginota, Imperium Brytyjskie zredukowało armię praktycznie do Royal Navy i korpusów kolonialnych, a Hitler w „Mein Kampf” deklarował dla potrzeb „przestrzeni życiowej” podbój terenów wschodnich, co oznaczało w praktyce wojnę z ZSRR. A przecież to ZSRR był dla dyplomacji brytyjskiej i francuskiej problemem nr 1, bo obawiano się, nie bezpodstawnie, że bakcyl bolszewizmu może zainfekować Europę Zachodnią, a ta dobrowolnie, w obliczu pełzającego od końca lat 20. kryzysu, wybierze model dyktatury rad robotniczo-chłopskich, jako skuteczne remedium na postępującą pauperyzacje społeczeństwa. Z drugiej strony Hitler nie mógł pokonać ZSRR siłami 100. tysięcznej Reichswehry, nie dysponującej ani bronią pancerną, ani lotnictwem. Jeśli więc III Rzesza miała obalić bolszewicką dyktaturę w ZSRR, musiała mieć czym tego dokonać i dokładnie z tego powodu udawano, że nie dostrzega się gwałtownych zbrojeń III Rzeszy. Początkowo oczekiwano, że Polska uzna protektorat III Rzeszy i razem z Hitlerem ruszy na ZSRR. Ale kiedy minister Beck nie porozumiał się z Hitlerem, po prostu w Londynie i Paryżu spisano II Rzeczpospolitą na straty, niczym gambitowego piona w Gambicie Królewskim. Dzięki, stokrotne dzięki wam, Zachodni Sojusznicy, za ten zaszczyt!
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Kultura