Jak długo jeszcze III Rzeczpospolita
będzie chroniła nieudolnych spekulantów?
Od niedawna otwarł dla publiki swoją scenę kolejny żenującej próby kabaret polityczny, pod nazwą „Komisja śledcza do … (tu wpisać właściwe)”.
No bo nic tak nie rozwija w Rzeczpospolitej Patologicznej politycznej kariery, jak poselskie śledczenie na tematy posłom genetycznie obce i niepojęte. Teraz tę ściezkę kariery podąża posłanka Wasserman, córka TEGO Wassermana, którego jak nie zabijała wanna, to mu pracując na czarno majster spadł z dachu, a sterroryzowani gazownicy gazowni poprowadzili kilka kilometrów plastikowego gazociągu … po chodniku, stwarzając realną groźbę katastrofy.
Tym razem posłowie, pod wodza kwintesencji blondynkowatości olbrzymiej u posłanki Wasserman, będą dociekać w swej indolencji poznawczej tego, jakim cudem Spółka o nośnej nazwie „Amber Gold”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: „Złoty luksus”, zgromadziła w rekordowo krótkim czasie, dwa i pół roku, od pazernych nuworyszy aż tak wielkie kapitały, że za ich pomocą omalże nie wyautowała z rynku pikujące ku plajcie PLL LOT.
Przy okazji bezlitośnie obnażając głupotę tych Polaków, którzy dorobiwszy się na szemranych biznesach w PRL-u i w okresie zbójeckiego kapitalizmu lat 90, nie potrafią inwestować swoich kapitałów za pomocą dostępnych im instrumentów finansowych.
O IRONIO, spółka Amber Gold działała zgodnie z obowiązującym Prawem, ale upadła w wyniku BEZPRAWNYCH działań ABW Policji i Prokuratury, co kolejny raz dowodzi, że polskie organa powołane do pilnowania Praworządności, stanowią większe zagrożenie dla polskich przedsiębiorców, od trudniących się rozbojem grup przestępczych!
Teraz więc trwa mozolne dopasowywanie paragrafów do wygenerowanej przez hochsztaplerkę prokuratury i ABW sytuacji, ale szanse na sporządzenie sensownego aktu Oskarżenia w tej aferze są podobne jak w przypadku afery FOZZ, czyli ...znikome.
Założycielem spółki z o.o. Amber Gold była osoba wcześniej trzykrotnie skazywana za przestępstwa natury finansowej, ale na swoją obronę mająca wskazówkę samego premiera Bieleckiego, któren z wysokości swego urzędu publicznie ogłosił iż, zacytujmy:
„Pierwszy milion dolarów zawsze trzeba ukraść”.
A że Polska to kraj półgłówków kultywujących cwaniactwo i warcholstwo, za te słowa premiera Bieleckiego nie tylko nie spotkała żadna krzywda, ale wręcz przeciwnie, uznanie i tytuły „człowieka roku”, czy coś w tym rodzaju.
Tedy kradł i wyłudzał pan Marcin, tyle, że widać nie do końca stosował się do rad premiera Bieleckiego, albo „haratał gałę” w niewłaściwej ferajnie, bo zainkasował kolejne „odsiadki w zawiasach”, ale bez sądowego zakazu działania zawodowego na rynkach finansowych. Poliszynel coś przebąkuje, że pan Marcin, jeszcze jako Marcin Stefański mógł mieć jakieś relacje z trójmiejskim układem służb wyadomych, lub posiadać dokument lekarski o niepoczytalności, który chronił go przed garowaniem w celi,
co nie zmienia faktu, że projekt biznesowy Amber Gold spółka z o.o. założył w pełni legalnie, od początku nie kryjąc, że spółka będzie graczem na rynku spekulacji finansowych i kursowych notowaniach metali szlachetnych.
Rzeczpospolita Patologiczna do tej pory bowiem nie dorobiła się rejestru osób, które z racji zachowania lub stanu poczytalności nie mogą zarządzać dobrami.
Powodem takiego stanu rzeczy jest prawdopodobnie ten wstydliwy fakt, że SPORA GRUPA aktywnych i wpływowych dziś polityków salwowała się przed wcieleniem do wojska „żółtymi papierami”, więc nie mogłaby dziś zajmować eksponowanych stanowisk, a tym bardziej nie otrzymałaby zezwolenia na posiadanie broni palnej. Również ucieczka w „żółte papiery” dawała ochronę przed szykanami milicyjnymi, a skorzystał z takiej ucieczki od odpowiedzialności nawet jeden z Wałęsowiczów, który dzięki zdiagnozowanej pomroczności jasnej, uniknął kary za jazdę po pijaku i ordynarne znieważenie kontrolującej go policjantki.
Tak dla ciekawości, pomysłodawca projektu Amber Gold skonsumował dobrodziejstwo Ustawy regulującej wówczas powstawanie SKOK-ów, którą spłodzono na osobisty obstalunek Jarosława Kaczyńskiego, dzięki której miłe gensekowi PiS osoby mogły skutecznie omijać bariery bezpieczeństwa stawiane instytucjom bankowym w Polsce.
Wróćmy jednak do meritum, czyli do patologicznej pogoni Polaków za łatwym zyskiem.
Jak wielokrotnie podnosił Zorro, w Polsce nie ma szacunku dla rzetelnej pracy, wręcz przeciwnie panuje kult cwaniactwa i kombinatorstwa, nie zawsze zgodnego z obowiązującym Prawem. Polak nie chce bogacić się pracą, Polak jest mentalnie gorszy od programowo pogardzanego Żyda, bo chce dostatnio żyć ze spekulacji, ale w przeciwieństwie do Żyda, nie zadając sobie nawet trudu poznania podstawowych reguł obszaru, na którym chce spekulować,
A taka postawa MUSI prowadzić do finansowej wtopy.
Zacznijmy od tego, że inwestowanie w złoto i pozostałe metale szlachetne, to nie to samo, co udział w pośrednictwie handlowym kruszcami szlachetnymi!
Inwestowanie w dowolny towar, to działanie o charakterze spekulacyjnym,
zaś mylone z inwestowaniem pośrednictwo polega na fizycznym zakupie towaru, a następnie jego odsprzedaży z zyskiem.
Dzisiejsza spekulacja odbywa się głównie za pomocą certyfikatów prawa własności, które nawet nie precyzują gdzie towar na który opiewają się znajduje. W przypadku kruszców takich jak złoto, mogą one jeszcze, niewydobyte, tkwić w ziemi i być może prędko nie zostać wydobyte, jeśli emitent certyfikatu znajdzie na rynku tańszy towar, na przykład „brudne” lub „krwawe” złoto z ogarniętych pożogą wojny terenów Afryki, gdzie lokalni watażkowie wręcz przymuszają miejscową ludność do niewolniczej pracy w kopalniach, lub z zabójczych dla środowiska, z racji otwartego stosowania rtęci, nielegalnych kopalń w Ameryce Południowej, gdzie są takie obszary, na których złoto i pozostałe cenne metale znajdują się dokładnie wszędzie. Wystarczy tylko zadać sobie trud przepłukania kilkuset ton okolicznej ziemi. Tak więc takie spółki jak Amber Gold byłyby wręcz wymarzonym rozwiązaniem dla szwajcarskich, ale nie tylko, rafinerii złota, produkujących już czyste nie tylko z racji zawartości kruszcu, (powyżej 99,9%), ale również i pochodzenia sztaby złota, z nie budzącymi odrazy cechami wytwórcy.
Od połowy pierwszego dziesięciolecia XXI wieku światowa opinia publiczna zaczęła zadawać szwajcarskim rafineriom złota i innych cennych kruszców bardzo niewygodne pytania o pochodzenie rafinowanego kruszcu, więc pośrednie ogniwo typu Amber Gold, jak raz wychodziło z ofertą „magazynowania” naprzeciw pilnym potrzebom nękanych przez wścibskich dziennikarzy pozbawionych skrupułów Szwajcarów.
W takim wypadku spółka Amber Gold zajmowałaby się niezbyt moralnie czystym procesem zamieniania papierowych certyfikatów na rzeczywisty kruszec, będącym surowcem dla produkcji złota w sztabach i sztabkach o najwyższej czystości.
Tak więc gdyby w te obszary planowano skierować główną aktywność spółki Amber Gold, wówczas projekt miałby jak najbardziej dobre perspektywy dla osiągnięcia sukcesu finansowego,
ale wówczas małżeństwo Plichtów byłoby klasycznymi firmantami niezbyt czystych interesów kogoś o wiele potężniejszego niż drobny kombinator z Trójmiasta!
W zasadzie cichym wspólnikiem mogły być TYLKO służby specjalne, dobre pytanie, czy tylko polskie czy tylko polskojęzyczne, rezydujące nad Jordanem.
Nie dziwiłaby wówczas obecność na liście płac Amber Gold syna Donalda Tuska, a także zadziwiająca ślepota urzędów mających czuwać nad transparentnością polskiej gospodarki, bazujących przecież na raportach ABW i Kontrwywiadu, a te alarmujące zbytnio nie były.
Ot kolejny projekt spekulacyjny średniego ryzyka, próbujący omijać biurokratyczne bariery.
Logicznym wówczas byłoby przejęcie pełnej kontroli nad jakimś towarzystwem lotniczym mającym realizować dyskretny transport cennego kruszcu.
Flota samolotów pasażerskich jest najlepszym z możliwych kamuflażem dla tego rodzaju frachtu. Złoto nie jest obłożone jakimiś ekstra restrykcjami, więc po uchyleniu bolszewickich rygorów czasu PRL, można nawet znaczące jego ilości legalnie przewozić przez większość granic, a wyjątek stanowią jedynie cechowane jako depozyt sztabki złota, którymi obrót jest rejestrowany i celnicy pytają o ich świadectwo pochodzenia. Są takie sztabki też droższe, bo przy ich obrocie nie wymaga się ich cechowania.
Nie mniej większe ilości złota lub platyny zawsze budzą niezdrowe zainteresowanie i oskomę u złoczyńców na przejęcie cennego towaru, więc przy przewożeniu takiego ładunku stosuje się:
-albo maksymalny standard bezpieczeństwa, co jest rozwiązaniem bardzo drogim i stosowanym jedynie przez banki, które mogą koszta takiej operacji łatwo przenieść na swoich klientów,
-albo transport dyskretny za pomocą zaufanego przewoźnika, o którym wie tylko nadawca i odbiorca. W przypadku korzystania z usług własnego przewoźnika, nie ma nawet potrzeby wpisywania takiego ładunku do Listu Przewozowego, wystarczy zapis mówiący, że nadawcą przesyłki jest właściciel maszyny i że jej zawartość nie stanowi zagrożenia oraz nie jest obłożona restrykcjami. Celnicy co najwyżej sprawdzą czy nie zawiera: prochów, broni, lub materiałów rozszczepialnych.
Ale będące własnością spółki Amber Gold linie OLT Express stanowiły śmiertelne zagrożenie dla zdychających w wyniku nieudolnego zarządzania przez kolesiów PLL LOT, więc nie mogąc sobie poradzić z konkurencją w czystej grze rynkowej, nasłali na właściciela ABW.
To prawda, że OLT kreatywnie podchodziły do terminowego regulowania należnych opłat lub danin, nie mniej PLL LOT na polu zaległości finansowych wyglądał na tle OLT Express jeszcze gorzej, domagając się około miliarda złotych pomocy publicznej na spłacenie przeterminowanych płatności, którą otrzymał!
Tak więc afera Amber Gold jest łudząco podobna do afery FOZZ i aby ją wyjaśnić potrzeba byłoby o wiele tęższych rozumów, niż tymi, którymi dysponuje ferajna pod wodzą nie tylko rzeczywistej, ale i mentalnej blondynki-celebrytki, która z racji rodzinnych koligacji i znajomości męża, który na dodatek zginą u boku Lecha Kaczyńskiego, dotarła na polityczny top PiS, i próbuje wszelkimi sposobami z niego nie wypaść.
Tymczasem działania ABW i Prokuratury skutecznie zatarły wszelkie materiały dowodowe i dziś bardzo trudno będzie państwu Plichtom udowodnić coś więcej, niż niedopełnienie wymogów formalnych dla działalności jaką prowadzili pod szyldem Amber Gold.
Pochylający się nad kazusem Amber Gold prokuratorzy nie rozumieją kardynalnych różnic pomiędzy certyfikatami, a sztabkami tezauryzacyjnymi oraz nie rozróżniają form inwestowania w kruszce!
Różnica pomiędzy certyfikatem opiewającym na jedną uncja złota, a jedną uncją złota w ocechowanej sztabce, wynosi około 25%! Do tego kurs certyfikatów jest o wiele bardziej burzliwy od kursu złota w sztabkach bankowych, czy monetach.
I dokładnie na tej różnicy miało zarabiać Amber Gold, zamieniając certyfikaty na kruszec w certyfikowanych sztabkach!
Kiedy znajomy poprosił Zorra o rekomendację inwestycji w papiery spółki Amber Gold, usłyszał, że spółka z ograniczona odpowiedzialnością nie jest właściwą formą dla projektu, który oferuje pomnażanie kapitału przygodnym klientom. Jest to projekt wysokiego ryzyka, więc nie powinno się w nim lokować znaczącego dla inwestora kapitału. Czyli z finansowego na polski, można spróbować ale należy się liczyć z problemami przy konsumpcji pożytków, na przykład próbom zastąpienia wykupu rolowaniem, uzasadnianym dobrymi wynikami, oraz długim okresem oczekiwania na wypłatę, zastrzeżonym w Warunkach Umowy.
To nie żadna wiedza tajemna, ale wręcz podstawy zarabiania na inwestowaniu kapitału pieniężnego.
Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością może legalnie prowadzić działalność parabankową, ale w tym celu powinna ustanowić i zdeponować depozyt, a do tego wykupić odpowiednią polisę, będącą zabezpieczeniem powierzonych kapitałów, na wypadek niespodziewanych zdarzeń.
Nie mniej zawsze istnieje ryzyko bankructwa spowodowanego złym zarządzaniem, jeśli takowe będzie ukrywać Zarząd, sporządzając lipne sprawozdania.
Projekt Amber Gold nie został wpisany do stosownych rejestrów, więc nie podlegał kontroli stosownych urzędów, które mogły co najwyżej ostrzegać potencjalnych klientów, co też czyniono od zarania jego działalności.
Konkludując, skala ignorancji połączonej z tupetem w wykonaniu Polaków wręcz powala swoim ogromem!
Ostatecznie nie po to „Lechu skakał przez płot”, i nie po to pogrzebano nadopiekuńczy PRL, aby równie durny, co pazerny Polak mógł bez żadnych konsekwencji ostro spekulować, bo w razie wtopy państwo wyciągnie go z finansowych tarapatów.
Jeszcze trochę i hazardziści zaczną domagać się zwrotu przegranych w kasynach pieniędzy, twierdząc, że zostali podstępnie zwabieni do uprawiania hazardu wysokimi wygranymi, a pragnący lansu posłowie utworzą komisję i będą szukali wśród politycznej konkurencji winnych tego, że w kasynach nie tylko można wygrać, ale i przegrać pieniądze.
Jeśli nie chcemy mieć kolejnych afer typu Amber Gold, powinno się wreszcie ujarzmić polskie i współpracujące z polskimi, służby specjalne, aby te, pod rygorem drakońskich kar, przestały aktywnie uczestniczyć w niezbyt czystych, o ile nie wręcz brudnych spekulacjach kapitałowych.
To prawda, że dziś wręcz poniewierają się miliardy dolarów w postaci spornych lub wręcz krwawych kosztowności, takich jak metale i kamienie szlachetne, wystarczy je tylko wprowadzić do czystego obrotu za pomocą takich projektów, jak Amber Gold, jednak trzeba pamiętać, że za tymi dobrami stoją przestępcze trusty, niosące: wyzysk, przemoc i pożogę, z którym walka kosztuje dużo więcej, niż zyski ze współpracy w „praniu” tych kapitałów.
Bo, per saldo, jeden tydzień operacji przeciwko takim syndykatom, które wzbogaciwszy się na wyzysku lub wojnie, zaczynają zagrażać podstawom wolnego świata, kosztuje potem więcej, niż kilkuletni pożytek z „prania” ich brudnych lub krwawych kapitałów, choć niektórzy całkiem dobrze na takim spraw obrocie zarabiają.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Społeczeństwo