Wieluń; pierwsze zbrodniczo zbombardowane miasto w 2 wojnie. Fot Google
Wieluń; pierwsze zbrodniczo zbombardowane miasto w 2 wojnie. Fot Google
el.Zorro el.Zorro
753
BLOG

Obiektywnie o zbrodniach wojennych 2 wojny światowej

el.Zorro el.Zorro Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Najwięcej okrutnych zbrodni wojennych popełniono,

ponoć, w imię ...obrony pokoju.

 

My, Polacy usiłujemy epatować świat zbrodniami, jakie od pierwszych chwil 2 wojny światowej ordynowali Polakom okrutni siepacze Adolfa Hitlera, któren wysyłając w bój z krnąbrną II Rzeczpospolitą zagony Wermachtu, na ostatniej przedwojennej odprawie z głównodowodzącymi armiami generałami powiedział między innymi:

„ … Panowie, musicie być bardziej okrutni i bezwzględni od Hunów! Tę kampanię trzeba wygrać z jak najmniejszymi stratami, a zwycięzców nikt nie osądza”.

Więc słysząc takie dyrektywy z ust samego Führera III Rzeszy, jego generałowie wysłali o świcie 1 września 1939 roku bombowce z rozkazami atakowania celów cywilnych, aby zadając gwałt międzynarodowym Konwencjom, których Niemcy, więc i III Rzesza były sygnatariuszem, a które zabraniały świadomego atakowania zarówno cywilów, jak i obiektów cywilnych, siać terror wśród Polaków, w celu sparaliżowania potencjału obronnego.

Ale nie tylko hitlerowcy sięgnęli w czasie 2 wojny światowej po zbrodnicze atakowanie cywilów!

Co znamienne, na Froncie Zachodnim to dokładnie Brytyjczycy PIERWSI dokonali zbrodniczego nalotu na Berlin, doskonale wiedząc, że lotnicy Luftwaffe zbombardowali budynki mieszkalne na obrzeżach Londynu zupełnie przypadkowo i aby było całkiem wesoło, winowajców tego incydentu wezwano do raportu z zamiarem ukarania.

Po prostu premier Winston Churchill, z pełnym wyrachowaniem ,wobec przegrywanej kampanii o lotniska RAF mogące zagrozić planom desantu na Wielką Brytanię, postanowił wykorzystać incydent i sprowokować Hitlera do zmiany priorytetów dla ataków bombowych. Odniósł pełen sukces, bo od, w sumie symbolicznego, ataku na Belin, celem dla bombowych ataków przestały być lotniska z których operowały myśliwce RAF, a stały się brytyjskie miasta.

Propagandowo wyglądało to okazale, ale dokładnie tą decyzją Hitler zaprzepaścił szansę na wyeliminowanie Wielkiej Brytanii z funkcji „niezatapialnego, ogromnego lotniskowca”, pozostawiając, jak się okazało w 1944 roku, zabójczą dla III Rzeszy, bazę wypadową, dla Frontu Zachodniego.

A skutki takiego rozwoju sytuacji okazały się wkrótce dla nimieckich cywilów i masowo odsyłanych do niemieckich miast robotników przymusowych z całej okupowanej Europy tragiczne.

Jak wiadomo pomysł i jego realizacja polegająca na strategicznym wykorzystaniu lotnictwa bombowego w celu zniszczenia zaplecza wrogiej armii, zrodził się jeszcze podczas 1 wojny światowej. Konkretnie wykiełkował w umyśle pierwszego dowódcy RAF i pierwszego marszałka w korpusie RAF, lorda Hugh Trencharda. Jednak na przeszkodzie skutecznej realizacji tej ewidentnie zbrodniczej koncepcji, legło upośledzenie techniczne ówczesnych bombowców, zdolnych zabrać niewiele ładunku bomb i pozbawionych możliwości celnego ich lokowania w celu. Zbrodniczej, no idea zakładała pogwałcenie obowiązującej Konwencji, zabraniającej atakowania celów cywilnych, a takimi przecież były i są fabryki.

Tę ideę z całym jej okrucieństwem wdrożył po objęciu dowodzenia lotnictwem bombowym RAF, awansowany do stopnia marszałka lotnictwa, (odpowiednik gen broni, bo w RAF nie ma generałów, tylko od razu są marszałkowie), sir Artur Harris, czym zyskał sobie wymowny przydomek „Rzeźnika”.

Jak przystało na brytyjskiego lorda-dżentelmena, sir air chf mshl Harris publicznie raczył był zauważyć, że każda wojna niesie ze sobą pożogę i śmierć, więc ni9c w tym zdrożnego, jak brytyjskie bomby zaczną coraz gęściej spadać na niemieckie miasta, bo taka rutyna z czasem MUSI zniechęcić Niemców do kontynuowania oporu wobec Aliantów.

A to kiedy taki stan nastąpi, zależeć będzie TYLKO od ilości ton zrzuconych na niemieckie miasta bomb i skali zniszczeń wywołanych przez powtarzające się naloty „dywanowe”, nazwane tak od ich specyfiki, sprowadzającej się do niszczenia wszystkiego, co tylko znajdowało się w bombardowanym obszarze.

Jednak wbrew wręcz nachalnie lansowanej przez marszałka Harrisa doktryny, strategia nalotów dywanowych nie tylko okazywała się bardzo nieskutecznym i drogim sposobem walki, ale wręcz zabójczym dla kadry lotniczej dywizjonów bombowych RAF.

Podobnie zresztą było po stronie niemieckiej podczas ofensywy lotniczej Luftwaffe na Wyspy Brytyjskie, w ramach tak zwanej Bitwy o Anglię. W ramach operacji „Seelowe”.

Straty w obu przypadkach były bardzo dotkliwe, zarówno w sile żywej, jak i w sprzęcie, bo jakakolwiek usterka samolotu, czy wynikła z defektu, czy działań przeciwnika, stawała się nader często elementem przesądzającym o tym, czy konkretny samolot będzie w stanie pokonać drogę powrotną. Jeśli samolot nie był w stanie pokonać wody oddzielające Wyspy Brytyjskie od kontynentu, oznaczało to w praktyce nie tylko utratę cennego samolotu, co przede wszystkim utratę deficytowej kadry pilotów lub nawigatorów.

Statystycznie, po obu stronach barykady, uczestnicy misji bombowych mieli znikome szanse na przetrwanie tak zwanej tury operacyjnej, czyli czasu aktywności bojowej pomiędzy urlopami.

Straty maszyn w nalotach „dywanowych”, czyli ilość bombowców które po misji, z powodu uszkodzeń nie nadawały się do dalszego użycia, przekraczały do roku 1944 nawet 25%, , a straty wśród załóg, w tym z powodu kontuzji lub ran, w atakach na silnie bronione cele, ocierały się nawet o 30% wysłanych w misję ludzi. Problem zaś sprowadzał się do tego, że jeśli załogi bombowców chciały się skutecznie bronić przed atakami myśliwców, piloci musieli utrzymywać za wszelką cenę ciasny szyk. Niestety, ciasny szyk dużej formacji bombowców ułatwiał dzieło zniszczenia artylerii przeciwlotniczej, której rozrywające się wewnątrz ciasnej formacji pociski raniły załogi, uszkadzały samoloty, a nawet doprowadzały do kolizji samolotów, spowodowanymi podmuchami od eksplodujących od zapalników ciśnieniowych pocisków większych kalibrów.

Czemu więc, z uporem maniaka, kontynuowano mało efektywną i obfitującą w duże ofiary kampanię nalotów dywanowych na miasta III Rzeszy?

Tylko z powodów stricte propagandowych!

Wiadomo, że w wyników niemieckich nalotów ucierpiał nie tylko Londyn, ale i inne miasta, na przykład Coventry. Jak łatwo sprawdzić, operacje lądowe przeciwko wojskom hitlerowskim, mimo coraz większej przewagi Aliantów w sprzęcie i sile żywej, delikatnie pisząc, ślimaczyły się, mimo że fronty przebiegały jeszcze daleko od granic III Rzeszy, więc im bliżej terenów zamieszkałych przez ludność niemiecką, tym spodziewano się bardziej stanowczego oporu, a tym samym będzie wzrastała liczba strat wśród atakujących reduty III Rzeszy, słabo wyszkolonych i nie tak bardzo zmotywowanych do walki jak Niemcy, żołnierzy brytyjskich i tych z US-Army.

Brytyjskie pospólstwo, nękane sprowokowanymi świadomie nalotami na cele cywilne, zaczynało pytać rządzących o to, co robi brytyjska armia, co zaczynało bardzo źle wróżyć wyniosłej i wyalienowanej brytyjskiej konserwie, przy najbliższych wyborach, więc postanowiono, iż, motyla noga, coś trzeba zacząć robić, aby przynajmniej powstrzymać Hitlera od użycia podczas nalotów na Wielką Brytanię broni chemicznej, w obawie przed odwetem ze strony Aliantów.

Wysłanie eskadr ciężkich bombowców było najprostszym rozwiązaniem, a wskazanie im za cel bombardowań łatwych do zlokalizowania w nocy dużych miast, pójściem po najmniejszej linii wysiłku.

W przeciwieństwie do III Rzeszy, w której Luftwaffe musiała staczać wręcz heroiczne boje o przydział deficytowych surowców i mocy produkcyjnych, potrzebnych do odbudowy potencjału uderzeniowego floty bombowców, RAF mógł liczyć na systematyczne dostawy nowych maszyn, do tego mających coraz lepsze parametry i możliwości bojowe, a nic tak nie rajcowało porządkujących swoje miasta po kolejnym nalocie Luftwaffe Brytyjczyków, jak zamieszczane w prasie i pokazywane w kronikach filmowych zgliszcza miast niemieckich.

Przed jeszcze poważniejszym problemem stanęli stratedzy US-Army, którzy po kilku krwawo i długo powstrzymywanych przez niewielkie liczebnie garnizony japońskie desantach, zmuszeni byli do zweryfikowania znaczenia powszechnego w wojsku terminu: „obrona do ostatniego żołnierza”.

W przypadku Armii Cesarskiej, wychowanej na powinności służby samurajskiej, samowolne poddanie się mogącego jeszcze walczyć żołnierza uważano za nie tylko jego osobistą hańbę, ale również hańbę dla całej jego rodziny. Zdesperowani żołnierze japońscy walczyli do końca, niekiedy decydując się na samobójcze szarże zwane od wznoszonego okrzyku szarżami Banzai, które lewo udawało się powstrzymać za pomocą pośpiesznej mobilizacji głębokich rezerw z pisarzami, kucharzami i co lżej rannymi pacjentami polowych szpitali włącznie.

A skoro tak zażarcie bronili Japończycy terenów zdobycznych, jakże skuteczny mogli stawić opór w przypadku próby zajmowania ich Wysp Macierzystych? Stratedzy mówili o stratach sięgających nawet miliona zabitych lub rannych, a takie straty były nie do zaakceptowania przez opinie publiczną w USA.

Tak więc jankescy generałowie postanowili zrobić to, przed czym tak wzbraniali się podczas wojny powietrznej nad Niemcami, pozostając przy dziennych bombardowaniach konkretnych celów, co wprawdzie obarczone było większymi stratami, ale skutki takich ataków eliminowały z walki konkretne obiekty strategiczne, a nie obracały w pożogę pełne cennych zabytków, wzięte na cel centra miast, w których już dawno nie było dokładnie żadnych godnych tak wielkiego ataku celów celów.

Uznano, że w przypadku Japonii i Japończyków fanatyzm w poparciu społeczeństwa dla idei Wielkiej Japonii jest tak wielki, i powszechny, że tylko zmasowane ataki na gęsto zaludnione, do tego z przeważającą drewnianą zabudową ośrodki miejskie, będzie w stanie na tyle mocno wstrząsnąć Boskim Tenno oraz jego militarystycznym rządem, że oszczędzą obu stroną krwawej jatki i przystaną na bezwarunkowa kapitulację, a potem okupację i demilitaryzację Imperium Cesarstwa Japonii. Zwłaszcza, że z powodów stricte pogodowych, próby precyzyjnych bombardowań nie przynosiły planowanych rezultatów.

W efekcie uderzeń ogniowych na japońskie miasta, dokonywanych masowo od początku 1945 roku przy pomocy masowo zrzucanych bomb zapalających, udało się USAF sparaliżować na tyle gospodarkę Japonii, że na początku sierpnia 1945 roku rząd gen Tojo już nie negował konieczności kapitulacji Japonii, ale tylko zastanawiał się jak fakt hańbiącej dumę narodową kapitulacji ogłosić Japończykom.

Powodem do zmartwień był też powojenny los 124. japońskiego cesarza Hirohito, osoby która nawet nie próbowała ograniczać ogromu zbrodni i barbarzyństwa, jakiego się dopuszczali wobec jeńców, ale również i podbitych narodów japońscy żołnierze.

Jednak na początku sierpnia 1945 roku cesarz Hirohito wyraził stanowczo swoją wolę co do konieczności rychłego zakończenia wojny, nawet kiedy będzie to kapitulacja bezwarunkowa.

Bilansując, te jakże ponure fakty historyczne, trzeba stanowczo zauważyć, że masowe bombardowania miast, w tym lansowane przez Brytyjczyków „naloty dywanowe”, praktycznie nie wpłynęły na przebieg 2 wojny światowej!

Paradoksalnie, w III Rzeszy w okresie apogeum tychże nalotów , czyli w roku 1944, produkcja i dostawy uzbrojenia były ...największe!

Dopiero odcięcie przemysłu od surowców, zwłaszcza paliw płynnych, spowodowało załamanie dostaw uzbrojenia i tym samym spadek potencjału bojowego zarówno w przypadku III Rzeszy, jak Japonii.

Natomiast ataki nuklearne na Hiroszimę i Nagasaki były wręcz klasycznymi zbrodniami wojennymi, bo dokonano ich tylko w celu przestraszenia Stalina!

Z bardzo mizernym efektem, zauważmy. Stalin DOSKONALE wiedział o tym, że USA weszło w posiadanie nowej, o niespotykanej do tej pory mocy rażenia broni jądrowej, bo był na bieżąco dokładnie informowany o postępach projektu „Manhattan”. Sam tez polecił zmajstrować swoim akademikom „coś podobnego”, ale potrzebnego na wyprodukowanie odpowiedniej ilości materiału rozszczepialnego czasu skrócić nie był w stanie. Do tego Stalin wszedł w posiadanie owoców prac japońskiego zespołu pracującego nad bronią biologiczną, więc mógł „nie zostawiając śladów” z uwagi na internacjonalistyczny charakter zjadliwych bakcyli, boleśnie się Jankesom lub Brytyjczykom zrewanżować, podrzucając im niepostrzeżenie kultury zjadliwych bakcyli, a trzeba pamiętać, że zaraz po wojnie NIE ISTNIAŁY jeszcze ani skuteczne szczepionki, ani lekarstwa na większość ciężkich chorób, z którymi dziś medycyna sobie skutecznie radzi.

Trzeba sobie uzmysłowić, że TYLKO w wyniku równie bezproduktywnych, co zbrodniczych nalotów typu „dywanowego”, śmierć poniosło nawet 2 miliony cywilów, głównie kobiet i dzieci, które pozostały w miastach, na które spadały bomby zapalajaco-burzące.

W przypadku miast japońskich i niemieckich, wywołano tym sposobem burze ogniowe, w wyniku których od samej tylko temperatury nie tylko ulegały samozapaleniu elementy klasyfikowane jako niepalne, ale również od udarów termicznych ginęły osoby szukające schronienia w schronach przeciwlotniczych.

Jak widać, miał rację Adolf Hitler uspakajając swoich siepaczy przed konsekwencjami za popełnianie zbrodni wojennych:

Zwycięzców 2 wojny światowej nikt nie osądził z popełnionych zbrodni”!

Arthur Harris, inicjator zbrodniczych bombardowań miast niemieckich, (w których było sporo przymusowych robotników w tym z Polski), mimo podnoszonych wątpliwości natury moralnej, awansował do stopnia marszałka RAF, czyli najwyższego stopnia w Wielkiej Brytanii, nadawanego wyłącznie za wojenne zasługi. Jedyną przykrością jaka go za te dokonania spotkała, było pominięcie jego wątpliwych zasług w memoriale premiera Attlee`go.

Ale wobec porównywalnych dokonań zdegradowanego tuż przed śmiercią przez Hitlera do stopnia szeregowego za zdradę stanu ex marszałek III Rzezy Herman Goring, takie wyrozumiałości się nie doczekał. Jak wiadomo, zainkasował on podczas procesu Norymberskiego „krawat” i gdyby nie samobójstwo w celi w noc przed egzekucją, stanąłby na szafocie z numerem 1. (Co ciekawe, aby nie otwierać klasyki „puszki Pandory”, Goringa formalnie nie sądzono za zbrodnicze naloty, ale za tak zwany całokształt, zaś sam oskarżony wielokrotnie wręcz ośmieszał oskarżających go o zbrodnie wojenne prokuratorów, wykazując niebicie, że wydawane przez niego rozkazy podczas wojny wcale nie odbiegały treścią od tych, jakie wydawano w RAF, czy USAF).

Co do przypomnienia było. Amen.

Zorro

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Wbrew powszechnym mniemaniom, zniszczenia od bomb w Warszawie w 1939 roku nie były zbyt duże. / Fot Google
Wbrew powszechnym mniemaniom, zniszczenia od bomb w Warszawie w 1939 roku nie były zbyt duże. / Fot Google Hiroszima po ataku nuklearnym./ Fot Google Tak wyglądało Drezno po wizycie bombowców politycznie poprawnych./ Fot Google A taki obraz przedstawiało Coventry po wizycie "rycerskich pilotów" z Luftwaffe. /Fot Google A takimi oto fotografiami cieszyli swoje oczy Jankesi, obserwując efekty ataku ogniowego na Tokio. / Got Google Zaś takie obraz zbombardowanego miasta moze pochodzić tylko z Londynu./ Google
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura