Ten dzielny polski żołnierz pokazał JAK NIE NALEŻY, używać spadochronu./ Fot. Google
Ten dzielny polski żołnierz pokazał JAK NIE NALEŻY, używać spadochronu./ Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
629
BLOG

Od dowódzących Wojskiem Polskim ... ZACHOWAJ nas Panie

el.Zorro el.Zorro Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

 

Tam, gdzie zaczyna się w Polsce wojsko, kończy się logika;

tam, gdzie zaczynają się rządy Macierewicza, zaczyna się paranoja.

 

Teoretycznie Wojsko Polskie ma, w razie potrzeby, bronić Polski i Polaków przed agresorem.

W praktyce, dziś priorytetem dla zawodowej kadry Polskiej Armii jest wyjazd na wojenne misje, bo są one nie tylko trampoliną do szybkich i nieuzasadnionych predyspozycjami i umiejętnościami dowódczymi awansów, ale i niemożliwych do osiągnięcia w kraju, w toku normalnej służby dochodów, legalnych i legalnych inaczej.

Natomiast priorytetem dla polskich politykierów którzy zawłaszczyli dla siebie władzę w Polsce po 1990 roku, w praktyce wasali imperialnych rozbojów USA, jest nakręcanie spirali zimnowojennego napięcia pomiędzy Rosją i NATO.

Zaś wszystkich trzeźwo myślących Polaków, kontestujących tę zgubną dla Polskiej Racji Stanu linię dyżurna oprycznina propagandowa momentalnie nazywa „agenturą wpływów Putina”, bo bycie agentem wpływu Rosji jest być nieładnie, ale już bycie agentem wpływu USA wręcz patriotycznie!

No bo tak „na chłopski rozum”, czy Rosja zdecydowałaby się najechać zbrojnie Polskę, gdyby łączyły oba kraje więzy obopólnie korzystnej współpracy gospodarczej?!!

Jeśli Polska będzie kupować w Rosji potrzebne surowce po atrakcyjnych cenach i korzystnie eksportować do Rosji produkowane u siebie towary, TO PO CHOLERĘ miałby Putin, lub jego następca, wysyłać na Polskę zbrojne hufce, topiąc w wojennej awanturze miliardy dolarów, skoro na wymianie gospodarczej zarobiłby przynajmniej tyle, ile wydałby na wojnę?

XXI wiek to nie średniowiecze, w XXI wieku nawet wygrana wojna zbyt wiele kosztuje, aby ją pochopnie wzniecać!

Proszę intelektualnych inwalidów rządzących dziś Polską.

Ale z uwagi na bezdyskusyjny fakt, że od 1990 roku rządzą Polską nie suwerenni mężowie lub damy stanu, ale zakłamani i obłudni komisarze imperialnej polityki USA, oraz Międzynarodówki Syjonistycznej, dla których to syndykatów ograniczony polsko-rosyjski konflikt zbrojny byłby równie intratnym źródłem zarobków, co dostęp do eksploracji nieprzebranych bogactw, jakie kryje obszar Syberii,

to mamy od momentu objęcia w Rosji rządów przez Putina metodyczne sabotowanie i zrywanie polsko-rosyjskiej współpracy gospodarczej.

Komuś wyraźnie zależy na tym, aby za wszelką cenę zerwać wymianę handlową z Polski z Rosją, czyli doprowadzić do sytuacji, w której zostanie wyeliminowana ekonomiczna blokada wybuchu otwartego zbrojnego konfliktu polsko-rosyjskiego, konfliktu w którym Polska, nawet w sojuszu z NATO NIE MA NAJMNIEJSZYCH SZANS!

Kiedy do rządzących Polską inwalidów intelektualnych dotrze ta „oczywista oczywistość”, ŻE JEST TYLKO KWESTIĄ CZASU, kiedy na terenie Rosji pojawi się jakaś, grupa inwestorów, która zbuduje tam od podstaw sieć analogiczną do polskojęzycznej „Biedronki”, sieć która bazując na miejscowym potencjale wytwórczym, uczyni nieopłacalnym zakupowe wycieczki ze strefy Kaliningradu do Polski.

Stan gospodarczej próżni w nieskończoność trwać nie może, a wówczas stanie się dokładnie to samo, co uczyniono w przypadku czynienia obstrukcji dla tranzytu przez Polskę jamalskiego gazu do Niemiec, czyli po prostu ominie się Polskę. Wprawdzie więcej to kosztuje, ale spokój, stabilność i pewność jest w uporządkowanej gospodarce wartością nadrzędną nad chwilowym zyskiem.

Wróćmy jednak do problemu Wojska Polskiego, a dokładniej do formacji wojskowopodobnej, udającej siły mające w razie konfliktu bronić Polski przed najeźdźcą.

Aby wojsko nie zrobiło sobie i okolicznej ludności krzywdy, musi ćwiczyć i doskonalić umiejętności!

Nie tylko umiejętności efektywnego udziału w sierpniowych pielgrzymkach, nie tylko kroku równego i innych elementów musztry, ale przede wszystkim ćwiczyć zgranie i bezpieczne współdziałanie na potencjalnym polu walki.

Sprawa jest bardzo poważną, bo statystyki 1 wojny światowej wykazały, że ponad 1/3 strat zadano przy pomocy „przyjacielskiego ognia”, czyli przez własnych żołnierzy. (Trudno postrzelić atakującego żołnierza o tyłu, ale bardzo łatwo może tego dokonać strzelający na oślep spanikowany kolega z kompanii).

Niewiele lepiej było w czasie 2 wojny światowej, ale głównie z tego powodu, że piechurzy korzystali wówczas masowo z pistoletów maszynowych, które miały o wiele mniejszy zasięg skutecznego ognia od stosowanych w czasie 1 wojny karabinów. Ale plagą w 2 wojnie były bezmyślnie wystrzelone pociski w kierunku samolotów wroga. Te wystrzeliwane w tysiącach pociski, o ile nie miały ciśnieniowych detonatorów, a takowe miały TYLKO pociski artylerii p.lot o kalibrze powyżej 80 mm, MUSIAŁY gdzieś spaść, a co tu ukrywać nawet gorący i spadający z kilku kilometrów pocisk karabinowy potrafi dotkliwie zranić.

Tak więc wojsko musi nieustannie ćwiczyć oraz doskonalić swoje umiejętności i to nie pojedynczymi kompaniami, ale całymi pułkami, a nawet brygadami, aby na rzeczywistym polu walki nie zadało więcej strat własnym pododdziałom niż wrogowi!

Ale przede wszystkim muszą ćwiczyć i doskonalić swoje umiejętności oficerowie sztabowi, bo to ich dyletanctwo powoduje podczas działań zbrojnych najwięcej strat!

Tak się zbiegło, że aktualnie realizowane są, zdaje się największe i najszerzej zakrojone od 1990 mroku manewry, nie tylko Wojska Polskiego, ale przede wszystkim wyznaczonych do współpracy bojowej z Wojskiem Polskim sił NATO, głównie US-Marines.

Manewry nazwano „Anakonda”, co świadczy, że z wiedzą ogólną u polskich jenerałów nietęgo, bo wprawdzie anakonda to najdłuższy dziś żyjący gad, ale mało groźny i mogący tylko prosperować w tropikalnych bagnach. Jak się nie nadepnie na polującą anakondę, to ona nawet głodna, nikomu krzywdy nie zrobi. No ale jak ktoś potrafi zrozumieć tylko początek notki encyklopedycznej, to jak przeczytał, że anakonda to największy dziś żyjący wąż, a poprawiwszy tym, co zobaczył na durnym i godnym Złotej Maliny filmie s-f, no to uznał, że „Anakonda” musi powalić ruskich generałów już samą nazwą.

Na otwarcie manewrów walnął politycznie i propagandowo nabuzowaną gadką sam druh drużynowy Macierewicz, „rzucony”, niczym maoistowski hunwejbin „na odcinek MON” przez samego Jarosława prezesa Kaczyńskiego, pewnie za zasługi w rozwijaniu „kultu smoleńskiego”. Było więc podniośle, ale głupio i bez sensu z obowiązkowym nawiązaniem do „wojny hybrydowej” bo latoś termin „wojna hybrydowa” jest na topie militarno-politycznej nowomowy.

Potem już było, normalnie, czyli: coraz gorzej, śmieszniej i groźniej zarazem, bo pojawiła się ofiara śmiertelna generalskiej hochsztaplerki!

A pojawiła się ofiara śmiertelna, bo któryś półgłówek sztabowy wysłał jankeską kolumnę zaopatrzeniową bez odpowiedniego zabezpieczenia przez ...autostradę!

Zdaniem Zorra oficera, który wysłał kolumnę jankeskich ciężarówek przez autostradę, należy jak najszybciej wydalić z wojska za ponadprzeciętne upośledzenie intelektualne i odporność na wiedzę! To osoba równie groźna dla wojska, jak i dla otoczenia!

Z punktu widzenia arkanów sztuki militarnej, WSZELKIE konwoje POWINNY UNIKAĆ korzystania z głównych arterii komunikacyjnych obszaru, bo dokładnie te arterie zostaną w pierwszej kolejności prewencyjnie zaatakowane przez wroga!

Zostaną zaatakowane węzły oraz przeprawy na autostradach i drogach ekspresowych, bo ich zatarasowanie skutecznie wyłączy całą arterię z użycia. Autostrada, zwłaszcza polska, dzięki idiotycznej decyzji ministra Szyszko, podjętej w czasach pierwszej dyktatury Jarosława Kaczyńskiego, jest starannie oekranowana i okopana solidnym rowem, więc można z niej zjechać WYŁACZNIE w odległych od siebie o nawet kilkadziesiąt kilometrów miejscach! (Które też pewnie znajdą się na celowniku agresora). Pomiędzy tymi odcinkami nitka autostrady jest, niczym hinduski asceta, goła i do tego prosta, więc uwięziony na niej konwój stałby się momentalnie tarczą strzelniczą dla wroga.

Tak więc, jeśli manewry „Anakonda `2016” miały mieć jakiś walor ćwiczebny dla wojska, a nie być tylko stricte propagandową chucpą, (dla praktykujących jidisz, hucpą), to kolumny zaopatrzeniowe wojska POOWINNY poruszać się drogami lokalnymi, niekoniecznie tymi, którymi poruszałyby się w przypadku rzeczywistej wojny.

Z drugiej strony, nawet ćwiczące wojsko made in USA obowiązuje oblig przestrzegania polskich przepisów, jeśli ćwiczenia odbywają się na terenie Polski, kraju, który, póki co, do USA nie należy.

Przestrzegali tych przepisów rezydujący w PRL krasnoarmiejcy, marines spod szyldu NATO też to dotyczy, nieprawdaż?

Autostrada w Europie to droga o wyjątkowym statusie, droga na której poruszający się nie pojazd MA BEZWZGLEDNE pierwszeństwo, a wszelkie utrudnienia MUSZĄ być odpowiednio wcześniej sygnalizowane i to bardzo wyraźnie.

Za autostradzie obowiązuje też inna niż na zwykłej drodze rola pilota kolumny, który MA OBOWIĄZEK poruszać się nie z przodu, a z tyłu ubezpieczanej kolumny, a w przypadku włączania się kolumny do ruchu na autostradzie, MA OBOWIĄZEK UBEZPIECZAĆ prawy pas!

Pojazd pilota MUSI posiadać odpowiednio daleko widoczne oświetlenie, nawet w słoneczny dzień, pulsujące pomarańczowym światłem, więc tak oświetlony i oznakowany pilot, stojący na prawym pasie na początku wjazdu, jest w stanie zapobiec przypadkowemu najechaniu włączającej się w ruch na autostradzie kolumny.

Oczywiście nie zaszkodziłby stojący około kilometra patrol policyjny, wyposażony w znak drogowy ograniczający do 60 km prędkość na prawym skrajnym pasie autostrady.

Ale kto dziś w Polskim Wojsku, pokładającym nadzieję JEDYNIE w Najjaśniejszej Hetmance, do takich dupereli ma głowę?!

Nie lepiej wypadł udział spadochroniarzy made in Poland, biorących udział w pozorowanym desancie powietrznym.

Zdarza się, coraz rzadziej, ale wciąż się zdarza, ze szturmanowi nie otworzy się spadochron. Zgadnijcie więc, Z KTÓREGO KRAJU pochodził pechowiec, któremu w wyniku wadliwego złożenia, źle się otworzył spadochron? Bardzo dobrze, to był dzielny wojak z Polski!

Gdyby desant odbywał się na serio, żołnierz by już nie żył, bo w warunkach bojowych skoczkowie, aby przetrwać na polu walki, otwierają spadochrony w ostatniej chwili, tak, aby spadochron wyhamował prędkość swobodnego opadania skoczka i dał kilka sekund na przygotowanie się do kontaktu z ziemią.

Sumując, szkoda około miliarda dolarów, bezmyślnie wywalonych w tak poroniony projekt, jak Anakonda`2016!

Mamy rok 2016, a nasi jenerałowie dowodzący Wojskiem Polskim są mentalnie i merytorycznie w czasach 2 wojny światowej, a może jeszcze wcześniej!

To co ćwiczono w czasie manewrów Anakonda`2016, może, wystarczyłoby na bojowników Kalifatu, lub komanda Boko Haram, ale na bank nie pokonałoby wskazywanego przez polskich politykierów na potencjalnego agresora sił zbrojnych Rosji!

Jeśli polscy i natowscy spece od logistyki będą wysyłać zaopatrzenie głównymi arteriami komunikacyjnymi kraju, NA BANK to zaopatrzenie nie dotrze, bo zostanie zniszczone już na początku marszu. A na współczesnym polu walki, wojsko bez uzupełniania zaopatrzenia, przetrwać może niewiele czasu, raptem kilkanaście godzin.

Jeśli polscy stratedzy łudzą się, że JAKIKOLWIEK desant powietrzny w sile powyżej 1 kompanii, W OGÓLE DOTRZE w rejon planowanego zrzutu, to powinni sobie uświadomić, że współczesne i to wcale nie najnowszej generacji, samoloty, potrafią skutecznie unicestwić, zarówno ciasną formację wolno lecących samolotów wroga, jak i pojedyncze samoloty i to z dystansu około 20 km!

Do tego blisko 1/3 przestrzeni Polski jest w zasięgu rakietowych baterii, stacjonujących na lądzie i okrętach w Obwodzie Kaliningradzkim!

Już podczas 2 wojny przekonano się i to oby stronach barykady, że masowe desanty lotnicze są obarczone ogromnymi stratami, (nawet 1/3 stanu osobowego sił desantowych), a z racji ograniczonych zasobów i siły ognia, potencjał bojowy desantowanych sił jest dużo mniejszy od regularnych oddziałów.

Desant powietrzny owszem ma sens, ale TYLKO w przypadku przerzucania na dalekie zaplecze sił wroga niewielkich grup dywersyjnych, które odpowiednio wyszkolone i wyekwipowane są w stanie skutecznie zdezintegrować potencjał sił wroga.

Dziś wojna będzie toczona wedle ZUPEŁNIE INNYCH scenariuszy, niż sobie wyimaginowali dowódcy manewrów Anakonda`2016!

NAJPIERW nastąpi skoordynowany atak cybernetyczny na infrastrukturę atakowanego państwa i to bez żadnego ultimatum, wyprowadzony z sieci komputerów-zombi, rozsianych po całym świecie, więc nieuniemożliwiający ustalenie agresora.

DOPIERO POTEM zaatakowane państwo otrzyma „ofertę pomocy”, w zamian za istotne dla agresora ustępstwa.

Uruchamianie masowej stricte militarnej kampanii nie ma żadnego strategicznego sensu, bo jak pokazał kazus pożaru warszawskiego mostu nad Wisłą, wystarczy podpalić stertę desek, aby pozbawić łączności, więc i możliwości dowodzenia, połowę dowództwa Wojska Polskiego!

Co do okazania było, Spooczniiij! Amen.

Zorro

 

Zobacz galerię zdjęć:

Kolejny przykład na działania, których w czasie wojny podejmować nie należ, ale które ładnie wygadają propagandowo. /Fot. Google
Kolejny przykład na działania, których w czasie wojny podejmować nie należ, ale które ładnie wygadają propagandowo. /Fot. Google Bo zobowiązania sojusznicze wymagają od Polaków ofiar!/ Fot. Google Warto też się zastanowić nad wprowadzeniem nowych znaków drogowych./ Fot Google
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo