Powstańców śląskich było więcej, niż legionistów Piłsudskiego! / Fot Google
Powstańców śląskich było więcej, niż legionistów Piłsudskiego! / Fot Google
el.Zorro el.Zorro
793
BLOG

Hanys, czyli "pozyteczny idiota", co chciał do Polski

el.Zorro el.Zorro Społeczeństwo Obserwuj notkę 10

 

Kończy się właśnie dzień 3 maja, obchodzony w Polsce jako święto państwowe na cześć poronionej konstytucji, która zamiast uratować dogorywająca Rzeczpospolitą Szlachecką, wbiła jej przysłowiowy odstani gwóźdź do trumny, dając pretekst do ostatecznego rozbioru wynaturzonej karykatury pastwa, którego elita podniosła warcholstwo i sobiepaństwo szlachty do rangi racji stanu, twierdząc w pijackim widzie iż: „Rzeczpospolita jeno nierządem stoi”.

Ale dzień 3 maja to nie tylko pamiątka po klasyce idee fixe autorstwa grupki masonów, która sobie co czwartek dysputami nad naprawą państwa urozmaicała obżarstwo w towarzystwie króla Stasia, nie tylko święto maryjne,

ale również w tym dniu przypada rocznica wybuchu 3. Powstania Śląskiego!

A o tej rocznicy dokładnie ZERO informacji, bo dziś w Polsce na topie są skazani na przegraną antysowieccy zbrodniarze wojenni, a nie ci bojownicy o polskość, którzy jeśli już sięgali po broń, to aby zwyciężać, a nie przegrywać, powodując krwawe represje dla reszty.

Powstania, które umożliwiło restytuowanej w 1918 roku Polsce bezpieczeństwo energetyczne, a przede wszystkim dostęp do działających: kuźni, hut i stalowni, bez których II Rzeczpospolita nie byłaby w stanie zbudować portu w Gdyni, czy COP-u.

Zastanawiająca jest też niechęć naczelnika Piłsudskiego do sporawy pozyskania dla Polski Górnego Śląska, która daje podstawy pod teorie, jakoby Józef Piłsudski był agentem kaiserowskich tajnych służb, od którego oczekiwano aby pozwolono Niemcom wygrać plebiscyty na Górnym Śląsku, oraz Warmii i Mazurach.

Naczelnik Piłsudski ordynarnie ściemniał, jakoby granice Polski na Zachodzie były definitywnie ustanowione, bo jak duży obszar Górnego Śląska oraz Warmii i Mazur przypadnie restytuowanej Polsce, rozstrzygnąć miały plebiscyty! A to polityczne kłamstwo posłużyć miało naczelnikowi Piłsudskiemu li tylko wytłumaczeniu planowanej wojny polsko-bolszewickiej, wojny przed której wznieceniem zdecydowanie ostrzegali dokładnie wszyscy politycy, mający choć śladowe pojęcie o podstawach dyplomacji.

Ale posądzanie Józefa Piłsudskiego o agenturalność wobec Niemiec, to, zdaniem Zorra, zbyt daleko idące wnioski z trudnego do obalenia faktu, iż bez „dyskretnej opieki” służb specjalnych, przynajmniej Austro-Węgier, sformowanie Legionów byłoby niemożliwe.

Naczelnik Piłsudski po prostu nie tolerował politycznej oraz wojskowej konkurencji!

Był klasycznym politrukiem, czyli oficerem od spraw politycznych, nieposiadającym praktycznie ŻADNEGO wykształcenia zawodowego! Był, jak to się eufemistycznie w jego CV pisze, samoukiem, osobą o ponadprzeciętnym tupecie, trudniącą się u zarania politycznej politycznie umotywowanym rozbojem, jako bojówkarz lewackiej wówczas PPS.

Nic więc dziwnego, że Józef Piłsudski wobec Wojciecha Korfantego, lidera polskich Ślązaków miał ogromny kompleks niższości, który nie tylko, że mimo problemów i przeszkód stawianych przez pruskiego zaborcę ukończył studia, ale zanim stanął na czele powstańczych milicji, zaliczył terminowanie na różnych szczeblach kariery politycznej w warunkach demokracji, czego ukoronowaniem było zdecydowane pokonanie w demokratycznych wyborach uzupełniających do Reichstagu niemieckiego konkurenta, co w praktyce oznaczało, że głosowali na niego również Niemcy. Wojciech Korfanty nie uciekał się do autorytaryzmu, bo nie musiał. Miał niepodważalny autorytet wśród Ślązaków i to nawet wśród Ślązaków narodowości niemieckiej, był liderem społeczności, o której pruski szowinista nie odważyłby się powiedzieć tego, że jej „najpowszechniejszym zwierzęciem domowym są wszy”, jak często z pogardą wyrażali się o Polakach z pozostałych zaborów.

Do tego Wojciech Korfanty był chadekiem, więc dla socjalisty Piłsudskiego postacią trudną do strawienia z czysto politycznych powodów.

Trzeba też otwarcie przyznać, że Górny Śląsk WOGÓLE NIE PASOWAŁ Józefowi Piłsudskiemu do koncepcji restytuowanej Polski, głównie z powodu przepaści mentalnej i kulturowej, jaka dzieliła tereny dawnego zaboru pruskiego, od zacofanych społecznie terenów zaboru austriackiego i rosyjskiego, które to obszary stanowiły przecież 80% II Rzeczpospolitej.

Nawet śląscy komuniści, podobnie jak mieszkańcy pruskiej części Wielkopolski, szanowali Prawo i porządek, czego najlepszym przykładem postać gen Jerzego Ziętka, który nawet po 10 latach nachalnej propagandy obrzydzającej Polakom PRL, został przez mieszkańców Górnego śląska obwołanym najwybitniejszym Ślązakiem XX wieku, pozostawiając daleko w tyle konkurentów do tego tytułu. Ale każdy kto zobaczy z bliska katowicki Spodek i Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku z Wesołym Miasteczkiem, Planetarium, ZOO i Stadionem Ślaskim, i porówna to z tym, co wartościowego urbanistycznie wybudowano w czasach PRL w Warszawie lub Krakowie, nie będzie zadawał durnych pytań czemu Ślązacy dokonali takiego, a nie innego wyboru.

Trzeba sobie też otwarcie powiedzieć, że to dokładnie awanturnicza polityka na wschodzie, czyli: aneksja Wilna, a zwłaszcza wzniecenie wojny polsko-bolszewickiej w 1919 roku bardzo utrudniły starania o przyznanie Polsce objętych plebiscytem terenów Górnego Śląska!

Niemcy bowiem momentalnie podnieśli argument nieobliczalności restytuowanej Polski, która wbrew toczonym się pertraktacjom, sięgnęła po politykę faktów dokonanych. Momentalnie też znaleźli usprawiedliwienie dla stosowanego przez siebie terroru wobec śląskich Polaków, wskazując na rozwój wypadków na Wileńszczyźnie, jako na scenariusz zbrojnego przejęcia Górnego Śląska przez Polskę bez względu na wynik plebiscytu.

A warto wiedzieć, że po ustanowionej Traktatem Wersalskim demilitaryzacji Niemiec, ledwie 100 tysięczna, pozbawiona ciężkiej broni i rozpolitykowana Reichswehra, nie miałaby żadnych szans w starciu z 4 razy liczniejszym i niezwiązanym limitami uzbrojenia Wojskiem Polskim. Być może konieczna byłaby nawet interwencja zbrojna Mocarstw Zwycięskich, a takiego scenariusza nikt sobie ani w Londynie, ani w Paryżu, ani nawet w Waszyngtonie nie życzył.

Mało tego! Mimo że Wojciech Korfanty NIGDY nie aspirował do wojskowych szarż i godności, okazał się po wielokroć mądrzejszym i rozsądniejszym dowódcą od podniesionego do godności marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, któren zainkasował solidny łomot ot bolszewików i gdyby nie ponadprzeciętne zdolności generała Rozwadowskiego, z kretesem przegrałby Bitwę Warszawską, w której de facto nie brał udziału, bo dowodzony przez niego odwód uderzył DOPIERO po przełamaniu frontu nacierających wojsk komarma Tuchaczewskiego.

To Wojciech Korfanty, jako naczelnik powstania, nakazał mimo protestów tępogłowych oficerów pokroju pupilka Piłsudskiego, Michała Grażyńskiego, zatrzymać natarcie oddziałów powstańczej milicji i przejść do obrony.

Ta decyzja okazała się najmądrzejsza i najwłaściwszą z możliwych!

Wprawdzie Korfanty wojskowym nie był, ale zdawał sobie sprawę z wartości bojowej powstańczej milicji, złożonej w większości z wprawdzie karnych, ale słabo wyszkolonych i niedostatecznie uzbrojonych cywilów, którzy wprawdzie byli w stanie skutecznie walczyć z niemieckimi milicjami plebiscytowymi i stojących zwykle po stronie niemieckiej oddziałami policji, ale w starciu z regularnym wojskiem, do którego musiałoby dojść, gdyby ofensywa powstańcza posuwała się dalej na zachód, po prostu nie mieli szans!

Do tego siły powstańcze nie posiadały praktycznie żadnych odwodów, więc przerwanie linii frontu miałoby tragiczne, porównywalne do zagonu wojsk Tuchaczewskiego na Warszawę, skutki militarne, a do tego definitywnie spowodowałyby utratę przez Polskę CAŁEGO Górnego Śląska.

Wojciech Korfanty doskonale rozumiał tę „oczywistą oczywistość”, że o tym ile terenów i które z objętych plebiscytem na Górnym Śląsku zostaną przekazane Polsce, zadecydują przedstawiciele Mocarstw Zwycięskich, czyli środowisko, w którym, zwłaszcza po wojnie polsko-bolszewickiej, notowania Polski były złe.

Jedynie Francja zachowywała wobec interesów Polski sympatię, a Brytyjczycy jawnie faworyzowali Niemców w tym sporze, a z wojskami włoskimi powstańcy nawet stoczono krwawą bitwę. Tak więc jeśli znacząca część Górnego Śląska miałaby zostać przyznana ostatecznie Polsce, siły powstańcze nie mogły zostać wyparte z tych terenów, a kontrnatarcie przegrupowanych sił niemieckich było tylko kwestią czasu.

Kalkulacje Korfantego okazały się trafne! Niemcy istotnie przegrupowali swoje siły i w 3 dekadzie maja ruszyli do odbijania utraconych terenów. Stoczono nawet ciężką bitwę o Górę św. Anny, jednak w ostatecznym rozrachunku Niemcom nie udało się przerwać linii powstańczego frontu.

Pora na podsumowanie największego zrywu powstańczego w Polsce, jakim, z racji walczących po obu stronach sił, było bezdyskusyjnie III Postanie Śląskie.

Po stronie polskiej walczyło ponad 40 tysięcy powstańców! To więcej, niż liczyły WSZYSTKIE 3 brygady legionów Piłsudskiego, szacowane na około 35 tysięcy żołnierza! I blisko 2 razy więcej, niż liczyły siły zbrojne powstańczej Warszawy

Zatem nic dziwnego w tym, że do Powstań śląskich, a zwłaszcza powstańców, już sanacyjne władze podchodziły jak przysłowiowy lis do jeża!

Słabo uzbrojone, pospiesznie przeszkolone oddziały powstańcze, potrafiły jednak wyprzeć nie tylko lepiej uzbrojone i złożone głównie ze zdemobilizowanych żołnierzy, ale i czynnie wspierane przez siły rozjemcze siły niemieckie, mało tego, potrafiły o wiele skuteczniej stawiać opór kontratakującym wrogom, niż to czyniło regularne Wojsko Polskie podczas wojny polsko-bolszewickiej, któremu, do momentu objęcia komendy nad Sztabem Generalnym przez gen Rozwadowskiego, działania obronne zupełnie nie wychodziły.

Powstanie odniosło SUKCES, bo połowicznie naprawiło idiotyczne posunięcie, jakim było wysunięcie przez stronę polską wniosku, aby w plebiscycie mogli głosowań nie tylko mieszkańcy spornych terenów, ale również osoby tylko urodzone na tym obszarze, a mieszkające gdzie indziej. Liczono na głosy polskich emigrantów osiadłych w Zagłębiu Ruhry, ale wręcz „strzelono sobie w kolano”, bo polscy emigranci z Górnego Ślaska, w przeciwieństwie do niemieckich, masowo olali plebiscyt i to te głosy przesądziły o niemieckiej przewadze głosów w plebiscycie. To w efekcie III Powstania przyznano Polsce o 1/3 większy obszar, niż planowano pierwotnie, w oparciu o plebiscytowe głosowanie. Wprawdzie było to o połowę mniej niż planowano wzniecając powstanie, ale mając na uwadze nastawienie do Polski Mocarstw Zwycięskich, ugrano całkiem przyzwoity wynik.

Szykany Powstańców dotknęły później i to ze strony, z której się tego najmniej spodziewali!

Ich źródłem była osobista nienawiść, jaką żywił pupilek Piłsudskiego, Michał Grażyński do Wojciecha Korfantego. A to Michał Grażyński objął niepodzielne rządy na Śląsku i rozpoczął klasyczną wojnę polsko-polską, wręcz jawnie szykanując Wojciecha Korfantego i jego współpracowników. Dość napisać, że Wojciech Korfanty nie tylko NIE MUSIAŁ emigrować za czasów zaboru pruskiego, ale nawet zdobył mandat deputowanego do Reichstagu, mimo, że jawnie i publicznie zażądał przyznaje Polsce CAŁEGO Górnego Śląska. Tymczasem w restytuowanej Polsce, której de facto podarował około połowę Górnego Śląska, został bezpodstawnie i bezprawnie aresztowany, (posiadał immunitet), a w obawie przed planowanymi szykanami, musiał emigrować do Czechosłowacji, skąd nie mógł nawet przybyć na pogrzeb syna. Kiedy w obliczu nieuchronnej wojny z III Rzeszą wrócił do Polski, deklarując chęć walki z Niemcami, został bezpodstawnie aresztowany i przez 3 miesiące więziony na Pawiaku, gdzie poważnie się rozchorował, jak wielu politycznych przeciwników obozu piłsudczyków. Prawdopodobnie został otruty trucizną, którą zawierała farba, którą pomalowano jego celę.

Potem nastał czas odwetu na powstańcach przez hitlerowców.Specjalna grupa SS metodycznie namierzała i wysyłała do obozów koncentracyjnych tych powstańców śląskich, których nie można było wcielić do Wermachtu, już przed wojną. Od początku 1939 roku, członkowie V Kolumny mieszkający na terenie polskiej części Górnego Śląska, sporządzili, między innymi spisy żyjących powstańców śląskich, które przekazano dowódcom jednostek, wyznaczonych do zajęcia tego terenu. Dzięki temu, tuż po wkroczeniu, nie czekając nawet na komanda SS, żołnierze Wermachtu dokonali aresztowań wskazanych przez niemieckich mieszkańców osób, które potem, zwykle bez sądu, rozstrzelano. Intensywne poszukiwania powstańców trwały do 1940 roku, a osoby uznane za „nieprzydatne” rozstrzeliwano, na przykład na tak zwanym Żwirowisku przed późniejszym obozem KL Auschwitz.

Jednak największą obelgą dla Ślązaków było desygnowanie na wojewodę śląskiego patentowego Gorola, czyli Michała Grażyńskiego, który w imię osobistych kompleksów i porachunków, bezpardonowo rozjechał rodowitego Hanysa, Wojciecha Korfantego!

Michał Grażyński był totalnym nieudacznikiem, który swoją pozycję zawdzięczał opiece służb wywiadu II Rp i osobistej protekcji marszałka Piłsudskiego. To Michał Grażyński odpowiadał osobiście za klęskę Polski w sporze z Czechosłowacją o Spisz i Orawę, potem stanął na czele buntu, domagając się kontynuowania działań zaczepnych, kiedy rozsądek nakazywał bronić zdobyczy i szukać szczęścia w rokowaniach pokojowych.

Konkludując, na Śląsku narasta ruch na rzecz ustanowienia autonomii Śląska od różnych równie nieudacznych, co pazernych na kasę „spadochroniarzy” z Warszawki i Krakówka., różnych chacharów, o wiela gorszych od tych z Zagłębia, którzy przynajmniej potrafią sumiennie i systematycznie pracować.

Na razie próbuje się tę oddolną inicjatywę dyskredytować środkami administracyjnymi, ale trudno lekceważyć blisko milionową społeczność deklarującą się jako Ślązacy tylko temu, aby reszta Polski miała na czym pasożytować!

Na razie temu ruchowi brakuje charyzmatycznego lidera, ale kiedy taki powstanie, Śląsk ponownie może odłączyć się od Polski. Tym szybciej im więcej energii będzie wkładane w, excusez-moi, udupianie Ślązaków na każdym możliwym polu, zaczynając od kopalń węgla kamiennego, na przemyśle maszynowym, lokowanym wbrew logice i mimo braku kadry wszędzie, tylko nie na Śląsku, kończąc.

Co do okazania było. Amen

Zorro

 

Zobacz galerię zdjęć:

A tak to wyglądało na mapie./ Mat. Wikipedia
A tak to wyglądało na mapie./ Mat. Wikipedia
el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo