„Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą”.
Kanclerz Otto von Bismarck.
225 lat temu, wieczorem 2 maja 1791 roku ważyły się losy Rzeczpospolitej Szlacheckiej Obojga Narodów.
Bo dokładnie w tym czasie zostało przesądzonym, iż Z POGWAŁCENIEM reguł demokracji, czyli przy braku wymaganego quorum i pod nieobecność na sali plenarnej większości posłów konserwatywnych, bez ustawowo wymaganej debaty, wprowadzona zostanie w życie Konstytucja Państwa, czyli najwyższy rangą spójny dokument, kodyfikujący reguły stanowienia Prawa w Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
(tu ciśnie się pytanie o deja vi przy niedawnym wyborze sędziego T.K. Widać nie tylko prezes Kaczyński i jego PiS mają wstręt do reguł demokracji).
Dla przypomnienie, nowa Konstytucja zamieniała monarchię elekcyjną, jaka do tej pory panowała w I Rzeczpospolitej, na monarchę dziedziczną i przede wszystkim miała docelowo uwolnić chłopów spod feudalnego poddaństwa szlachcie, przekazując nad stanem włościańskim pieczę państwu. Ale nie miejmy złudzeń, zamiana feudalnego poddaństwa ówczesnego stanu chamskiego na rzecz wolnorynkowej dzierżawy, wcale tak korzystną dla włościan nie była, jak ją kreowano. Powinność pańszczyzny rozliczano w dniówkach, dzierżawę gruntu miano rozliczać w pieniądzu, więc w przypadku klęski żywiołowej dzierżawca stawał wobec poważnego problemu utraty źródła utrzymania.
Do tego Konstytucja przewidywała zrównanie w prawach mieszczaństwa i szlachty nie posiadającej areału, zwanej gołotą ale metodą „równania w dół”, bo panowie bracia „gołota” tracili prawo głosu w sprawach państwowych, a to w praktyce oznaczało że tracili źródło utrzymania, gdyż zwykle byli na utrzymaniu bogatych dworów, w zamian za głosowanie wedle woli mecenasa na sejmach i lokalnych sejmikach. Znoszono też definitywnie liberum veto, choć prawie ten nadużywany przez warcholące szlachciury przywilej nie obowiązywał na sejmach skonfederowanych, więc jeśli tylko komuś zależało na tym, aby ominąćliberum veto, w takim trybie zwoływał Sejm i było po problemie.
Tak wiece nowa Konstytucja, która weszła do annałów jako Konstytucja 3. Maja, de facto, UWSTECZNIAŁA porządek prawny w Rzeczpospolitej,głównie tym, że:
-po pierwsze, uzależniała państwo od tego, jak inteligentnych pierworodnych potomków męskich spłodzi „w prawym łożu” przyszły monarcha, a z tym przecież różnie mogło być;
-po drugie, ustawowo zawężała krąg osób mających wpływ na bieg spraw państwowych do wąskiej elity magnatów i bogatej szlachty, zamiast rozszerzyć to prawo na mieszczan oraz chłopów, dając tym stanom prawo do wyboru pewnej, znaczącej ilości, posłów na Sejm.
Czemu król Stanisław August Poniatowski tak bardzo obawiał się polskiego Pospólstwa, że wolał odebrać prawo głosu w sprawach Rzeczpospolitej „przypadkowemu społeczeństwu”?! ŁATWO ODGANĄĆ!!!
Po prostu, zdaniem Zorra, Stanisław August Poniatowski wolał nie przerabiać osobiście „francuskiej lekcji”, bo choć króla Filipa XVI stracono dopiero w styczniu 1793 roku, jednak już perspektywa zostania „obywatelem Poniatowskim” musiała być dla wywodzącego się z rodu magnackiego, do tego skoligaconego z najpotężniejszymi rodami panującymi w Europie, Stanisława Augusta Poniatowskiego nie do strawienia!
Sytuacja Rzeczpospolitej O.N. była u schyłku XVIII wieku TRAGICZNA, bo na permanentny pustostan w Kasie Państwa nakładało się powszechne warcholstwo szlachty, prywata rodów magnackich i kretyńska teoria, jakoby „Rzeczpospolita nierządem stała”, czyli, że najskuteczniejszą linią obrony Rzeczpospolitej było pogłębianie totalnego rozpiździelu, który to stan miał odstraszać potencjalnego najeźdźcę od podbicia tak nienawykłego do karbów prawa narodu, którego elitą była warcholąca i notorycznie zapijaczona szlachta. Już od czasów saskich państwo, de facto, nie posiadało armii, tylko prosperowały milicje i zaciężne regimenty opłacane przez magnackie klany rodowe, w którym rządził ten ościenny władca, który akurat wysłał korpus interwencyjny do Warszawy, aby ten swoją obecnością wymuszał na polskiej magnaterii uległość.
Państwo po 1. Rozbiorze praktycznie stało się kondominium Imperium Carów i do tego praktycznie nie do zreformowania, bo gwarantem szlacheckich swobód, w tym, i warcholstwa, był car Rosji, a Konfederacja Barska, która ów hańbiący protektorat Imperium Rosyjskiemu wypowiedziała, była de facto mało istotnym epizodem, który mógł trwać tak długo, jak długo Rosja toczyła wojnę i nie miała chwilowo możliwości przywracać swojego protektoratu nad Polską.
Jeszcze głupiej kalkulował i zachowywał się „król Staś”,który w naiwności swojej mniemał, że skoro dostąpił zaszczytu spółkowania seksualnego z późniejszą carycą Katarzyną II Wielką, to tak oczarował w łożnicy tę wyrachowaną niewiastę, że ta nie tylko będzie przychylna jego planom, ale do tego zgodzi się, po wyeliminowaniu przez zabicie swojego męża, cara Piotra III, poślubić dawnego kochanka Stanisława Augusta Poniatowskiego i tym samym Polska stanie się równoprawnym wspólnikiem imperialnej Rosji. Liczył też na to, że urażony woltą dokonaną przez już imperatorową Katarzynę II, król Wilhelm II przystanie na bufor między Prusami, a Imperium Rosyjskim w postaci sprowadzonej do roli marionetkowego państwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Niestety, efekty polityki międzynarodowej króla Stasia okazały się bardziej niż żałosne, i potwierdziły słuszność powiedzenia:„Jeśli umiesz liczyć to licz ...tylko na siebie”!
Logika nakazuje, iż jeśli się ma na karku protektorat o wiele silniejszego imperium a do tego ustanowionego przez Katarzynę II ...kuratora, zwanego elegancko „wielkorządcą Polski”, no to sorry, ale w takich okolicznościach należy zachować szczególną ostrożność w podejmowaniu kroków, mających w zamiarze zrzucić jarzmo protektoratu. (Sytuacja ówczesnej Polski była podobna do sytuacji obecnej, w której to telefon z ambasady USA stawia na baczność polskiego prezydenta, premiera, a nawet prezesa Kaczyńskiego Jarosława, a otrzymane tą drogą instrukcje nie podlegają dyskusji).
Owym kuratorem był nie kto inny, jak wnuk Katarzyny II, a syn mocno skonfliktowanego z „mamuśką” późniejszego cara Pawła I, wielki książę Konstanty! A jakby nie dywagować akademicko, książę Konstanty Polaków i Polskę lubił i to do tego stopnia, że zrezygnował z zostania carem po śmierci Aleksandra I, co potem prawdopodobnie przypłacił życiem, po klęsce Powstania Listopadowego i krachu jego polityki pełnej autonomii od władzy carów dla Królestwa Kongresowego.
Przecież należało tylko przeczekać panowanie Katarzyny II, która w roku 1791 liczyła 62 lata, i której zostało już bardzo niewiele życia!!! (W tamtych czasach mało kto dożywał 70 roku życia, a osoby dobrze sytuowane dożywały zwykle okolicy 65 roku życia). W rzeczywistości Katarzyna II nie wyłamała się zbytnio ze statystyki i zmarła w 68 roku życia, czyli pod koniec 1796 roku.
Stanisław August Poniatowski, po bolesnej i upokarzającej lekcji, zakończonej 1. Rozbiorem Polski, zamiast dywagować z braćmi wolnomularzami nad quasi reformami w Rzeczpospolitej, POWINIEN SIĘ SPRZYMIERZYĆ z księciem Konstantym, który przecież nie mógł się spodziewać tego, że jego brat tak szybko zwolni tron i to do tego w bardzo niejasnych okolicznościach, nie zostawiając męskiego potomka. Mógł mu zaoferować docelowo tron Polski, zwłaszcza, że sam był związanym umową z tronem carów, która zabraniała mu ożenku bez zgody Rosji. Mógł mu „załatwić” elekcję na Króla Polski i tym samym umożliwić założenie silnej linii dynastycznej, jak to miało miejsce w przypadku Władysława Jagiełły. Bo wielki książę Konstanty nie był tak lojalnym carskim namiestnikiem, na jakiego się go maluje. Przecież stanowczo odmówił carowi wysłania Wojska Polskiego na wojnę z Turcją!
Gdyby projekt konstytucji uzgodnił z księciem Konstantym, PEWNIE BY NIE DOSZŁO do interwencji Rosji w roku 1792,bo przecież książę Konstanty idiotą nie był i doskonale rozumiał, że reformy w Polsce SĄ KONIECZNE!!!
Przecież BEZ PROBLEMÓW przeflancowano podstawowe założenia nadanej Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona I Bonaparte Konstytucji z dnia 22 lipca 1807 roku, DALEKO BARDZIEJ POSTĘPOWE od zapisów w Konstytucji 3. Maja do Konstytucji Królestwa Kongresowego z listopada 1815roku.
Cóż Polacy to taki dziwny naród, który z iście masochistycznym zacięciem kultywuje kult narodowych ...klęsk! No bo trudno Konstytucję 3. Maja uznać za sukces!!!
Konstytucję 3. Maja tworzono w alienacji zarówno od sytuacji wewnętrznej w Rzeczpospolitej, jak i od geopolitycznego otoczenia kraju. Po prostu paru wyalienowanych od realiów masonów zbyt dużo naczytało się idealistycznych bredni, zapominając o tym, że pomiędzy idealistycznymi mrzonkami a realnym stanem świadomości społecznej szlachty, a zwłaszcza magnaterii ISTNIEJE PRZEPAŚĆ! Przecież NIKT DOBROWOLNIE nie zrezygnuje z pożytków, jakie dawała nieograniczona ilość dni obrabiania pańszczyzny, czy prawo do uznaniowego nakładania na miasta podatków od handlu i rzemiosła. Nikt też nie zrezygnuje bez oporu z przywilejów, jakie gwarantowały elekcyjne targi z kandydatami do tronu Polski.
Do tego ustanowiono ją BEZPRAWNIE, bo nie było wymaganego quorum i nie odbyła się wymagana Regulaminem dyskusja. Te zaniedbania proceduralne potem dały powód dla zawiązania Konfederacji targowickiej i interwencji rosyjskiej.
Tak więc ewidentnie Konstytucja 3. Maja zamiast uratować, POGRĄZYŁA OSTATECZNIE sprawę przetrwania i naprawy Rzeczpospolitej Obojga Narodów, więc co tu świętować?!! Szczyt krótkowzrocznej polityki i nikomu niepotrzebnego politycznego harakiri?!!
Co do okazania było. Amen.
Zorro.
Inne tematy w dziale Kultura