Ileż to trzeba pozmieniać,
… aby zostało po staremu.
W Rp nr III mamy odziedziczoną po PRL-u armie górnika węgla kamiennego. To bardzo delikatne i wyczulone na punkcie swoich przywilejów środowisko, w którym nawet znajdują się takie osoby, które rzeczywiście zjeżdżają pod ziemię, aby tam fedrować wągel, ale to zdecydowana mniejszość polskiego Górniczego Stanu Anno Domini 2016.
Większość polskiego górnika dozoruje, zarządza i liczy straty, domagając się rządowego wsparcia patologicznego systemu, a co dostanie, momentalnie trwoni na 13. 14. i choler wie jakie jeszcze dodatki.
Nic więc w tym dziwnego, że wynaturzone roszczenia polski górnik ma zaspakajane, mimo udawanego początkowo ł`okrutnego ł`oburzenia przez „elyty wadzy”, bo KAŻDA wywalczona przez niego strajkowym terrorem złotówka, owocuje nawet 100 złotymi podwyżki dla topu zarządu węglowych polskich trustów! Po prostu tak patologicznie ułożono system siatki płac w górnictwie. Do tego polski górnik ma do wyboru tyle związków zawodowych, że nie jeden do aż tylu zliczyć w pamięci nie potrafi, a każdy lider związkowy oczywiście „zasiada” w zarządzie, inkasując takie apanaże, że prostego hajera przodowego krew zalałaby momentalnie, gdyby tylko poznał ich wysokość i to za co one są płacone.
Od początków rządów Styropianowego Ethossssu i uczynienia z balcerowiczymu aferalnego obowiązującej i jedynie słusznej oraz właściwej religii w polskiej gospodarce, trwa zaciekły bój o zasypanie wszystkich polskich kopalń węgla kamiennego.
Co ciekawe, górnictwa węgla brunatnego, o wiele bardziej dewastującego system ekologiczny w promieniu nawet kilkudziesięciu kilometrów od wyrobiska odkrywkowego, od kopalni głębinowych z których pozyskuje się w Polsce węgiel kamienny, paliwo blisko 2 razy bardziej kaloryczne i dające mniej zanieczyszczone spaliny od węgla brunatnego, nikt nawet nie próbuje ruszyć.
Czym więc tak bardzo podpadł węgiel kamienny wydobywany w polskich kopalniach wyznawcom guru Balcerowicza?
Około miliardem $ kredytu, jaki zaciągnął ówczesny superminister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, czyli ówczesny wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę i finanse Leszek Balcerowicz, DOKŁADNIE udzielonego na totalne wygaszenie wydobycia węgla kamiennego w Polsce. Nie było zmiłuj, na pierwszy ogień poszły kopalnie Zagłębia Wałbrzyskiego, mimo że miały rozpoznane złoża na minimum 30 lat wydobycia. Potem przyszła kolej na kopalnie w Zagłębiu Dąbrowskim i stare kopalnie Górnego Śląska oraz na KWK „Morcinek”, którą chcieli kupić Czesi i to za bardzo dobre pieniądze, głównie z powodu możliwości wykorzystania szybów KWK „Morcinek”. Ale guru Balcerowicz i jego następca okazali się niezłomnymi i zdeterminowanymi, więc aby przerwać czeską upierdliwość, po prostu podminowali konstrukcję maszyny wyciągowej szybu tak, że po odpaleniu ładunków, mająca rozmiary wielopiętrowej kamienicy maszyna wyciągowa osunęła się w czeluść szybu, definitywnie blokując dostęp do pokładów zlikwidowanej kopalni. Przy okazji pośpiesznego czopowania szybu KWK „Morcinek” maszyną jego wyciągową, zostawiono pod ziemią nawet kilkadziesiąt milionów dolarów, bo tyle była warta w cenie złomu, obok maszyny szybu, pozostawiona pod ziemią infrastruktura.
Grunt, że Zarząd likwidowanej kopalni otrzymał niebotyczne premie, wypłacone za „sprawną likwidację kopalni”, a hajery pognały z odprawami do salonów samochodowych, gdzie kupili sobie nowe samochody, nie skąpiąc sobie na ich bogatym wyposażeniu.
„Niestety”, potem do władzy doszła w ramach ogólnonarodowego okrzyku „komuno wróć” lewica i proces zamykania kopalń węgla kamiennego wyraźnie spowolnił, a nawet został zastopowany.
Czym sobie na taki ostracyzm u rządzących Polską zasłużyło polskie górnictwo węgla kamiennego?
Głównie tym, że uruchomiono masowe wydobycie węgla kamiennego z kopalni odkrywkowych w: USA, Kanadzie, RPA, Australii i Nowej Zelandii!
Wprawdzie to jest podlej jakości i o wiele mniej kaloryczny od polskiego węgiel, ale jest o połowę tańszy, TYLKO z tego powodu, że wydobywające go kopalnie nie muszą płacić drakońskich podatków na rzecz gmin, a także nie mają obowiązku naprawiania wywołanych eksploracją złóż szkód górniczych, ani ponosić kosztów rekultywacji terenu.
Natomiast do annałów, jako wzorzec niekompetencji decydentów polskiego górnictwa przeszedł kazus KWK „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach!
Różnej maści h`eksperci przez ponad 10 lat dowodzili, że KWK „Silesia” nie ma żadnych perspektyw i jest strukturalnie nierentowną kopalnią, choć wszyscy pracujący na „Silesii” górnicy zgodnie twierdzili, iż wystarczy nieco zainwestować w dostęp do będących opodal eksploatowanych nowych złóż i wymienić lub wyremontować zdezelowane kombajny, a kopalnia momentalnie zacznie przynosić godziwe zyski.
Znaleźli się nawet inwestorzy i kupcy, ale analogicznie jak w przypadku KWK „Morcinek” rząd przyjął klasyczna postawę psa ogrodnika, takiego który sam nie może się pożywić owocami, więc również innym tego wzbrania.
Jednak KWK „Silesię” i mieszkańców okolic Czechowic-Dziedzic czekał happy end, bo udało się wręcz wymusić na Ministerstwie Skarbu Państwa zgodę na sprzedaż kopalni Czechom I NAGLE STAL SIĘ CUD!
Bodajże okrzyknięta za najmniej rentowną kopalnią w Polsce, pod nowym, kompetentnym zarządem ZACZĘŁA PRZYNOSIĆ ZYSKI mimo poczynionych dość kosztownych inwestycji. Atmosfera w pracy dobra, zarobki są przyzwoite i wyższe od zarobków w bankrutujących polskich kopalniach, co rekompensuje zniesione przywileje, o które tak walczą związki zawodowe z górniczej branży.
Niech więc nikogo nie dziwi, że prędko eksperyment restrukturyzacji nierentownych polskich kopalń przećwiczony na KWK „Silesia”' powtórzonym być NIEEE MO-ŻE!
Jeszcze by się upowszechnił i dopiero byłby problem! Oczywiście dla pasożytów z „elyt ethosssowej wadzy”, okupujących lukratywne synekury w zarządach kopalni.
Konkludując, kazus KWK „Silesia” udowodnił to, że problemem polskiego górnictwa nie jest rzeczywisty wysoki koszt wydobycia urobku, ale niekompetentne i nieefektywne zarządzanie, przy którym to, co się działo na kopalniach w czasach PRL, nawet w latach 80. XX wieku, można by śmiało uznać za wzór sprawnego i kompetentnego zarządzania.
Jak to podsumował kuzyn Zorra, dziś już emerytowany górnik, polskim górnictwem węgla kamiennego zarządzają nie mający żadnego pojęcia o sztuce górniczej ale pazerni na pieniądze „spadochroniarze”, którzy pod kamuflażem „restrukturyzacji” obudowali kopalnie kosmopolitycznym układem spółek nomenklaturowych o cechach mafijnych, za pomocą których bezpardonowo drenują kopalnie-żywicielki ze wszelkich wypracowanych zysków. Osoby znające się ba górniczym fachu siedzą po cichu, odliczając dni do rychłej emerytury, licząc, że uda im się załapać na ogryzki rzucane pospólstwo z pańskiego stołu Zarządu, że dostaną jakieś ekstra zleconko, czy pożywną finansowo ekstra fuchę.
Tę patologię skutecznie chronią przepisy, które dopuszczają do „konfitur i śmietanki” TYLKO certyfikowane podmioty, a stosowne certyfikaty, za niebotyczne opłaty, wydaje powiązany osobowo z tym środowiskiem Wyższy Urząd Górniczy.
Kiedyś, większość tych prac wykonywano silami własnymi kopalni, co obniżało koszty takich, niezbędnych dla ruchu kopalni czynności, nawet kilkakrotnie. Dziś wykonują je zewnętrzne spółki, które zwykle realizują usługę w oparciu o sprzęt kopalni, naliczając zbójeckie marże na robociznę i dostarczone materiały, legalnie dzieląc się nią potem z zarządami kopalń, rewanżując się lukratywnymi umowami o dzieło dla wskazanych osób, albo wypłacając dywidendy.
Tej patologii nie zburzy żadne powoływanie kolejnych trustów!
Bo to trusty generują najwięcej patologii i pasożytnictwa.
Jedynym ratunkiem jest przywrócenie samodzielności w zarządzaniu poszczególnymi kopalniami i jednoosobowej odpowiedzialności dyrektorów za wyniki kierowanego przez niego podmiotu, oraz totalnej redukcji bezproduktywnego przerostu administracji, z kapelanami na dyrektorskich etatach włącznie!
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Gospodarka