„Każda religia to opium dla tłumu”
Karol Marks
Od jakiegoś czasu Czytelników terroryzuje się klasyką tischnerowskiej gówno prowdy na temat Islamu i jego proroka Mahometa. Sprawa stała się nieznośna, no bo ileż można czytać tendencyjnie dobranych półprawd, dających fałszywy obraz jednej z głównych religii Ludzkości.
Czytając tego autoramentu publikacje, można odnieść wrażenie, że wszyscy wyznawcy islamu to jacyś wynaturzeni psychopaci, którzy nie tylko praktykują wszystkie możliwe zboczenia i dewiacje, ale z tegoż procederu uczynili sobie kanony kultu Allaha wedle proroka Mahometa. Więc idąc za logiką takich publikacji, wystarczyłoby tylko wyrugować islam z jako wyznawaną religię, a Świat byłby bliski rajskiego błogostanu.
A TAK PRZECIEŻ NIE JEST W RZECZYWISTOŚCI!!!
Fanatycy, gotowi przemocą głosić wyższość swojego wyznania występują we wszystkich religiach, nawet w tak wydawałoby się pokojowych religiach, jak ...buddyzm! Daleko nie szukając, można śmiało przyjąć, obserwując zachowanie społeczności Rodzin Radia Maryja, gdyby tylko im na to pozwolono, wkrótce sprokurowali by Polakom równie okrutną tyranię religijną, co talibowie Afgańczykom, a wszystkich kwestionujących boskość o. Rydzyka i jego nauk, w najlepszym wypadku dożywotnio by więzili, zastanawiając się, jak by tu reaktywować palenie na stosach „heretyków”. (Cudzysłów na miejscu, bo w rzeczywistości ewidentnymi heretykami i profanami istoty człowieczeństwa są dokładnie agresywni wyznawcy kultu Rydzyjka).
Aby zacząć rzetelnie pisać o islamie, trzeba najpierw sięgnąć do jego źródeł! I bynajmniej o lekturę Koranu tutaj chodzi! Koran jest TYLKO owocem doktryny religijnej, z której wyewoluował islam, a nie jej źródłem!
Pomysłodawca i pierwszy przywódca islamu, czyli Muhammad ibn Abd Allah ibn Abd al-Muttaib, potocznie zwany Mahometem, z dużym prawdopodobieństwem zmarł 8 czerwca 632 roku w Medynie. Kiedy się urodził dokładnie nie wiadomo, wiadomo tylko, że w Mekce i w klanie Muttaib. Ale ileż mógł żyć człowiek w VII wieku n.e.? W tamtym czasie, pięćdziesięciolatka uważano za sędziwego starca! Zatem Mahomet jest pierwszym, a zarazem ostatnim, założycielem masowej dziś religii monoteistycznej, którego żywot możemy dość precyzyjnie umieścić w historycznej czasoprzestrzeni, czego nie da się napisać o Jezusie Nazirejczyku, vel Jezusie Nazarejczyku, (brzmi podobnie, ale oznacza zupełnie coś innego), bo skoro Judaszowi za jego wydanie siepaczom kapłanów zapłacono 30-ma srebrnikami, to to zdarzenie MUSIAŁO nastąpić dużo wcześniej, niż przełom er, czyli w czasie, kiedy to srebrniki były obiegowym środkiem płatniczym na terenie Izraela. Na przełomie er posługiwano się w Izraelu monetami Imperium Romanum, zaś dotychczasowe monety dawno już przetopiono dla potrzeb nowego pieniądza, a numizmatyka jeszcze nie była nawet w planach. Nie da się tego napisać o Buddzie, a tym bardziej o Mojżeszu, który na kartach obecnej wersji Biblii upokorzył samego faraona Egiptu, a o którym to fakcie nic nie wspominają annały starożytnego Egiptu, Persji, czy Mezopotamii, a przecież powinny!
Zatem w jakichże to czasach żył i ukształtował swoją naukę prorok i posłaniec boga Mahomet?!
W V wieku n.e. definitywnie upadło Cesarstwo Zachodnie ze stolicą w Rzymie, wręcz rozdeptane przez barbarzyńskie plemiona podczas wielkiej Wędrówki Ludów. Wprawdzie istniało Cesarstwo Wschodnie, czyli Bizancjum, ze stolicą w Konstantynopolu, ale było wyraźnie w odwrocie, tracąc na rzecz arabskich i perskich władców panowanie nad dawnymi terenami Imperium Romanum. Do tego było targane wewnętrznymi intrygami, oraz niekontrolowanym rozwojem i konfrontacją różnych, często, napiszmy dyplomatycznie, ekscentrycznych odłamów chrześcijaństwa.
Jednak jest pewna dominująca linia w chrześcijańskiej filozofii tamtego okresu!
Na imię jej ...mistyka!
Mistyka nie jest wynalazkiem chrześcijan, jej śladów należy szukać w religii starożytnego Egiptu, a także w buddyzmie, który jest na mistyce oparty, jednak z tą różnicą, że w buddyzmie nie ma spersonifikowanego bóstwa, z którym chce się złączyć po śmierci praktykujący medytacje asceta, tylko bliżej niezdefiniowana Nirwana.
Mistyka jest też wszechobecna w judaizmie, więc siłą rzeczy przeniknęła do chrześcijaństwa, a po ustanowieniu, przez Konstantyna Wielkiego, w Imperium Romanum chrześcijaństwa jako uprzywilejowanej religii państwowej, stała się dominującym trendem.
Mistyka pojawia się samorzutnie w tych religiach w których jako nagrodę za etyczne życie obiecuje się jakąś formę wiecznego pobytu w Raju u boku samego bóstwa. No bo każdy tego by chciał, nieprawdaż?
Pojawia się więc logiczne pytanie:
w jaki sposób taki cel osiągnąć?
I dokładnie w tym miejscu otwiera się pole dla wszelkiej maści nawiedzonych demagogów. A jak wkrótce zostanie to opisane, niektóre pomysły na rajski kwaterunek mogłyby uchodzić za groteskowe, gdyby nie miały miejsca w realnym świecie.
Zajmijmy się więc mistykami judaistycznymi i chrześcijańskimi, bo z tego zaczynu wyewoluował islam, jako religia. Mistycyzm żydowski zaczyna się od obwołania przez siebie samych plemion Izraela jako „narodem wybranym”, oczywiście przez Jahwe, choć poza niemającą dokładnie żadnego odbicia w szeroko prowadzonych pracach archeologicznych, NIE MA ŚLADU po, wedle Pięcioksięgu liczącego nawet setki tysięcy i ponad 40 lat pobytu narodu Izraela na pustyni, zanim ten, pod przywództwem egipskiego księcia Mojżesza, wszedł do Ziemi Obiecanej. Owszem, są dość często znajdowane pojedyncze artefakty po obozowiskach karawan, czy niewielkich komun pasterskich z kręgu kultury semickiej, na przykład ofiarne ołtarze, układane, jak nakazuje Zakon Mojżeszowy, z nieobrobionych kamieni w precyzyjnie zwymiarowane prostopadłościany, a wokół jak to bywa z obozowiskami, resztki zniszczonych naczyń, czy kości zjedzonych zwierząt, bo pustynia ma to do siebie, że przez tysiąclecia zachowuje to, co na jej terenie pozostawił Człowiek, ale NIE NATRAFIONO na ślady obecności licznej społeczności, a tym bardziej tak licznej, jak można przeczytać w Księdze Liczb.
Bo to od plemion Izraela i ich wrogiego, i pełnego wyższości, stosunku do bliźnich nie tylko nie wyznających kultu Jahwe, ale do tego nie należących do tychże plemion, na potrzeby czego pedantycznie prowadzone są księgi kahalne, zaczyna się dążenie do prawa pośmiertnego oczekiwania na Łonie Abrahama na przyjście Zbawiciela i odkupienie, ale, uwaga, TYLKO Ludu Izraela. Reszta niekoszernej swołoczy, zdaniem judaistycznych mistyków, do Piekła, czyli dosłownie, na śmietnik!
Mistycyzm chrześcijański, tak naprawdę, od judaistycznego odróżnia jedynie internacjonalizm. Wedle chrześcijan prawo do rajskiego zakwaterowania przysługuje każdemu, bez względu na rodowód, ale w grupie zbawionych będą „równi i równiejsi”. Apokalipsa wspomina o 15 tysiącach „Wybranych”, którzy będą mieli szczególne prawa w Nowym Jeruzalem.
Zatem JAK WEJŚĆ NAJPROŚCIEJ do grona zbawionych, wedle mistyków chrześcijańskich? Najlepiej kopiując końcówkę życia Jezusa, którego awansowano w tak zwanym międzyczasie ze stopnia nauczyciela-proroka do stopnia Mesjasza-zbawiciela, oraz obwołano boskim substytutem w ilości 1/3 osoby Jahwe. No, ale kapłani wiedzą wszystko lepiej, czasem nawet od boga, któremu ponoć służą. Po prostu: „ten typ tak ma i szlus”!
Póki prosperowało politeistyczne Cesarstwo Rzymskie, nie było problemu z męczeńską śmiercią, która, wedle dogmatyki mistyków, czyniła automatycznie z męczenniczka, świetnego, w tak zwanym trybiesanto subito.Wystarczyło ostentacyjnieodmówić hołdu należnemu cezarowi, albo czynnie wystąpić przeciwko kultowi jednego z bardzo wielu rzymskich bóstw, aby, zgodnie z rzymskim Prawem, jako buntownik, zapewnić sobie publiczny występ na arenie jednego z rzymskich cyrków, z niewielkimi szansami na przeżycie powszechnej w Rzymie imprezy masowej. A jeśli nie podjętosię walki, żadnymi. Jeszcze prościej było, będąc niewolnikiem, zawisnąć na krzyżu, bo wówczas wystarczyło podnieść rękę na swojego pana lub na rzymskiego urzędnika.
Jednak po reformach Konstantyna Wielkiego, dostęp do męczeństwa zaczął się mocno komplikować,bo od jego edyktu, ustanawiającego chrześcijaństwo religią państwową, nikt nie posyłał już podskakującym władzom chrześcijan na areny, zaś uśmiercania skazańców na krzyżu wręcz zakazano, pewnie, aby przypadkiem, nie wykreować jakiegoś „nielicencjonowanego” Zbawiciela i nie narobiono bałaganu w obowiązującym kulcie.
A lud prosty i nie tylko, chciał do Nieba, ale najlepiej z wizą świętego!
Zatem szalbierze na kapłańskich posadach zaczęli główkować i ...wpadli na „genialnego pomysła”: jak nikt nie chce z ciebie uczynić męczennika, uczyń się sam męczennikiem!
Samobójstwo ze szczególnym udręczeniem nie wchodziło wprawdzie w grę, ale znana i praktykowana w kulturze Wschodu asceza, jak najbardziej!
Powstały więc liczne bractwa, które z czasem wykreowały nieźle odjechanych pustelników-ascetów, na przykład Symeona Słupnika, który, aby być bliżej Boga, zbudował sobie blisko 20. metrową kamienna kolumnę, na której umieścił kamienną platformę o przybliżonych rozmiarach 2 na 2 metry, na której ponoć spędził blisko 40 lat, mając za osłonę przez aurą jedynie płaszcz. Miał sporo naśladowców, zwanych stylitami,a także ortodoksyjnych mnichów prawosławnych, budujących swoje klasztory na niedostępnych skałach. Inni, zapewne mający lęk wysokości, zadawali z rozkoszą godną masochistycierpienia swojemu, „grzesznemu”, ciału, na przykład gęsto i często do utraty z bólu świadomości, biczując się batogami, często uzupełnionymi o wynalazki, mające zadawać rany skórze, co miało być substytutem kary biczowania, wymierzonej Jezusowi przez Poncjusza Piłata. Krzykiem mody stało ubieranie w okresach pokuty szat typu włosiennica, a co bardziej zdesperowani, wtykali w takie szaty kolce cierni, aby jeszcze bardziej udręczyć bólem swoje marne i nic nie warte, grzeszne ciało. (Tego typu dewiacje praktykuje się do dziś, na przykład w kręgach Opus Dei).
Do tego dochodziły drakońskie głodówki, wzorowane na czterdziestodniowym poście Jezusa na pustyni. Jednym zdaniem, w owym czasie panował raj na ziemi dla wszelkiego stopnia zaawansowania masochistów!
Natomiast w wyraźnym kontrapunkcie z pragnieniem zostania świętym, pozostawało codzienne życie, wyuzdanego dążenia do przepychu, pełne gwałtów i przemocy!
Ale i na to „znaleziono sposoba”!
Jak sobie można, nawet dziś, wyczytać w Katechizmie, chrześcijanie wierzą w dogmat o oczyszczającej mocy sakramentu Chrztu! Wedle tegoż dogmatu, przyjęcie Chrztu powoduje totalny reset wszelkich rejestrów grzesznych uczynków neofity, zatem wystarczyłoby się odpowiednio krótko przed śmiercią ...ochrzcić, aby z dziewiczo czystym kontem zostać zbawionym i trafić do Raju. To była wśród warstw uprzywilejowanych powszechna praktyka, na przykład cesarz Konstantyn Wielki, ten sam, który tak bardzo wyniósł chrześcijaństwo, ochrzcił się DOPIERO na łożu śmierci!
To była wprawdzie ryzykowna, ale i mało dolegliwa droga do zbawienia, zważywszy na to, że pozwalała całe życie przeżyć grzesznie, by na krótko przed śmierci wyrzec się grzesznego życia i to dokładnie takie podejście do etycznego życia dało początek filozofii dzisiejszych świętobliwych terrorystów-samobójców.
Trzeba też obalić mit, jakoby wielożeństwo było domenom ludów pogańskich. Wielożeństwo wiele razy opisywano w Piśmie Świętym, podobnie jak niewolnictwo i nigdzie nie można odczuć dezaprobaty do samego posiadania wielu żon, ani grupy niewolników! Mało tego, św. Paweł w swoim liście poucza: „... biskupem zaś uczynisz męża jednej żony...”, co oznacza, że wielożeństwo było czymś powszechnym u pierwszych chrześcijan. Po prostu kilku kobietom było o wiele łatwiej wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe, dzieląc się mężem w łożnicy, którego i tak zwykle nie było w domu, gdyż tylko w taki sposób mógł zdobyć środki na utrzymanie rodziny. W kulturze bliskowschodniej żonę trzeba sobie kupić, a jeszcze lepiej, jak targu w pozyskaniu pierwszej żony dla syna dobiją rodzice, nie pytając nawet swoich dzieci o zdanie w tej kwestii.
Uff, trochę tego dużo i zawile, a gdzie, do diabła, w tym wszystkim miejsce dla Mahometa i islamu?
Cóż, Mahomet urodził się w arabskiej Mekce w dość zamożnym klanie, ale nie z topu arystokracji Mekki, co wcale nie oznacza, że w owych czasach tylko Arabowie zamieszkiwali półwysep Arabski! Sporo mieszkało tam też i Żydów, więc obok powszechnego wśród dawnych Arabów kultu idoli, a nawet gwiazd, były prężne ogniska judaizmu i katolicyzmu, którego częścią stało się chrześcijaństwo.
Początkowo Mahomet był najemnikiem prowadzącym karawany, należące do jego przyszłej pierwszej żony i jej męża, na trasie Mekka- ziemie dzisiejszej Syrii, więc jak to się mówi, zwiedził kawał świata i wiele widział oraz słyszał. Był, jak to się dziś nazywa, klasycznym gołodupcem, bo szybko stracił rodziców, który się wżenił w majątek dużo starszej od siebie wdowy po swoim pracodawcy, Chadidży, którą wcześniej reprezentował w kupieckim biznesie. Ponoć w chwili ślubu z Mahometem Chadidża liczyła sobie lat ...40, więc jak na ówczesne standardy długości życia, zwłaszcza kobiet, które rodziły dzieci, była osoba bardzo wiekową. Nawet dziś, bez ingerencji hormonalnej, prawdopodobieństwo zajścia w liczne ciążę kobiety po 40 roku życia jest stosunkowo niewielkie, więc należy bardzo ostrożnie przyjmować informacje o licznym potomstwie Mahometa z Chadidżą, prawdopodobnie jednym dzieckiem z tego związku była ukochana córka Mahometa Fatima.
Chadidża też wyraźnie nie tolerowała konkurencji w łożnicy i miała poważny argument w postaci wniesionego majątku! To jej był majątek i przy niej zostałby, gdyby odprawiła Mahometa, a do tego Mahomet musiałby prosić swoją żonę o kasę na zakup kolejnej żony! Odkuł się wyraźnie po jej śmierci, nie mniej nie udało mu się spłodzić żadnego następcy, zaś ten, mocno wstydliwy dla mężczyzny temat zamknięto stwierdzeniem iż: „miał wiele dzieci, ale żadne, poza Fatimą, nie dożyło do wieku dorosłego”. Aż takiej śmiertelności wśród dzieci nie było, aby normalnie płodny mąż ponad 10 żon nie spłodziłby tylu potomków, aby kilkoro dożyło wieku dorosłego.
Jest też bezdyskusyjnym, że prowadząc karawany swojej przyszłej żony, zetknął się z kulturą judaistyczną i z chrześcijaństwem, a także z mistykami, głoszącymi marność świata tego i potrzebę uprawiania ascezy na każdym, możliwym, nawet wydawałoby się niemożliwym kroku.
W sumie cóż chłop miał robić?! (Poufałość jak najbardziej na miejscu, bo posłaniec boży i prorok Mahomet ZAWSZE podkreślał to, że jest zwykłym śmiertelnikiem, oraz fakt równości wszystkich wyznawców Allaha). Mając mocno posuniętą w latach żonę i do tego nie tolerującą poligamii właścicielkę majątku, popadł w mistycyzm i fatalizm, do tego knując, jak by tu poszerzyć swoje wpływy wśród współmieszkańców Mekki. Fakt, dzięki majątkowi Chadidży był osobą wpływową, miał wpływowych krewnych, ale należał do do 2. ligi arystokracji Mekki, bez jakiejkolwiek możliwości poprawienia osobistej pozycji.
Jedynym skutecznym rozwiązaniem jawiło się stworzenie jakiegoś nowego nurtu religijnego, z czym się spotkał na terenach Bizancjum, przez które prowadził karawany przyszłej żony, a wcześniej jej męża. A, że chcieć to móc, więc pojawiły się w umyśle Mahometa wizje nowego kanonu starej religii, czyli judaizmu. Początkowo był nawet przerażony czy aby wizie nowego rytu kultu żydowskiego boga i agresywnego mistycyzmu nie pochodzą od Szatana, ale uzyskał bezgraniczne wsparcie swojej żony, która stała się pierwszą, poza Mahometem, muzułmanką, wspierającą bezgranicznie dzieło swojego, ambitnego męża.
Czy tak wyglądały początki Islamu, jak je Zorro naszkicował? Tego nikt nie wie! Bowiem ani Mahomet, ani pierwsi wyznawcy Islamu nie przekazali potomności tego, jak został poczęty i potem rodził się islam. To co na ten temat napisano, w najlepszym przypadku spisano blisko 100 lat po śmierci Mahometa, więc nie są to relacje naocznych świadków początków Islamu jako religii. Znamy jedynie beznamiętną suchą faktografię zachowaną w annałach, często pochodzącą od osób nie będących wyznawcami nowej religii. Faktografię często interpretowaną wedle obecnych standardów społecznych i demograficznych, a to równie rzetelne analizy, co zakładanie iż za czasów Mahometa korzystano z telefonów komórkowych i smartphonów.
Kanony islamu stworzył mistyk, bazując na tym, co zobaczył i usłyszał u innych mistyków, głównie Żydów wyznających judaizm i liczne odłamy wczesnego chrześcijaństwa, które dopiero budowało swój kanon religijny. Mahomet, tak naprawdę, poszedł tylko o krok dalej od Konstantyna Wielkiego, w efekcie którego to kroku, religijne utopie zaczęły zastępować zdrowy rozsądek, bo w przeciwieństwie do Jezusa, Mahomet nie ograniczał się jedynie do nauczania. Mahomet jako pierwszy jawnie zalecił zastosowanie argumentu siły przeciwko sile argumentów religijnych interlokutorów.
Ciąg dalszy nastąpi.
Zorro
Inne tematy w dziale Społeczeństwo