W Polsce kłamstwo i oszustwo podniesiono do rangi cnoty narodowej!
Wgłębiając się w kolejne ustalenia dziennikarzy, w tym przypadku, okoliczności wypadku prezydenckiej limuzyny na autostradzie A-4,
każdemu rozumnemu Polakowi, z przerażenia muszą się zjeżyć włosy na głowie, nawet kiedy on od dawna wyłysiał!
No bo skoro osoby odpowiedzialne za nie tylko ochronę, ale wręcz za bezpieczną egzystencję osoby urzędującego Prezydenta Rp, dopuszczają się tak monstrualnej maniany, jak stan niekompetentnego rozpiździelu określają Latynosi, że zaczyna ona zagrażać osobie ochranianej bardziej od komanda zdesperowanych zamachowców, to prostaczkowi nie pozostaje nic innego, jak tylko żywić nadzieje, że armia różnych służb porządkowych będzie się trzymała w ramach wyczynowego dekownictwa, jak najdalej.
My Polacy, uważamy się przynajmniej za pępek Wszechświata i naród bardziej wybrany od tego ponoć wybranego, naród który ponad 300 lat przed pojawieniem się ideologii nazistowskiej, wywodzącej rodowód Niemców od rasy aryjskiej a tej od mieszkańców mitycznej Atlantydy, snuł poronione dywagacje nad wywiedzeniem rodowodu polskiej szlachty od plemion sarmackich, co ponoć miało gwarantować odziedziczoną genetycznie po Sarmatach wydatkowość i to zanim Człowiek w ogóle uzmysłowił sobie obecność genów, przekazujących potomstwu cechy rodziców,
Tedy „klękajcie inne narody”, „Polak potrafi” niestety tylko spier... (WRÓĆ!!!) koncertowo popsuć.
Zorro na co dzień, w ramach zawodowych powinności, użera się z cywilnymi odpowiednikami skrajnie nieodpowiedzialnych BOR-owików, dla których planowanie czegoś innego, niż wieczornego ochlaju, jest i z racji wychowania oraz IQ pozostanie do śmierci, wiedzą tajemną.
Zorra tedy nie zdziwiło to, że „opony wyszły”, no bo do momentu aż magazynier nie stwierdził stanu magazynowego nie 0, ale -1, czyli pilnej potrzeby wydania towaru, którego ktoś, któremu za to płacono zdecydowanie powyżej powszechnej w Polsce płacy minimalnej, zapomniał zamówić, kiedy stan magazynowy wynosił minimum, co dla opon oznacza 2, albo 4 sztuki, bo opony powinno się wymieniać parami przy napędzie na jedną oś, a kompletami przy napędzie typu quarto.
Zorra nie zdziwiły też doniesienia o tym co odwijali dzielni BOR-owiki, podczas mołojeckiej próby podjechania pod stromą i do tego oblodzoną skarpę w Karpaczu, która to droga stanowi nawet w pogodne, suche i letnie dni poważne wyzwanie dla niewprawnych w górskiej jeździe kierowców.
Napisanie że większość funkcjonariuszy BOR traktuje używanie rozumu, jeśli takowy po kilku latach służby w tej formacji jeszcze komuś pozostał, za przeszkadzającą w sumiennym pełnieniu służby fanaberię, jest niczym nie uzasadnionym aktem poprawności, więc jedyne co zastanawia Zorra to powód z jakiego sobie odpuszczono szturmowanie oblodzonego podjazdu, zanim opony w prezydenckiej limuzynie nie uległy całkowitemu zużyciu!
Jeśli wierzyć ustaleniom dziennikarskiego śledztwa, a są one zdaniem Zorra bardzo prawdopodobne, kierowca kilkakrotnie był ostrzegany przez zintegrowany system pokładowy limuzyny o ponadnormatywnych spadkach ciśnienia w kołach, co oznaczało, że ten powinien zredukować prędkość do około 100 km/h, gdyż kontynuowanie jazdy na limicie prędkości wręcz zagrażało życiu osobom znajdującym się w limuzynie!
Przyczyny takiego, skrajnie nieodpowiedzialnego zachowania kierowcy prezydenckiej limuzyny mogły być trzy:
kierowca oddelegowany do prowadzenia prezydenckiej limuzyny po prostu jest analfabetą strukturalnym, więc nie potrafił zrozumieć tego, co niosła instrukcja eksploatacji powierzonej mu limuzyny;
kierowca był klasycznym, za przeproszeniem rośliny beta vulgaris polskim burakiem, który programowo uważa, że instrukcje kogoś tak ważnego, jak On po prostu nie dotyczą;
kierowca uległ presji, jak nie samego prezydenta Dudy, to jego przybocznych, aby podjął zawsze groźną na drodze próbę ścigania się z czasem.
Nie można też wykluczyć, że zaszło więcej niż jedno z wymienionych zdarzeń.
Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu przechodzenia deja vu!
Czy aby już z podobnymi zdarzeniami nie mieliśmy do czynienia podczas poprzedniego okresu dyktatury prezesa Jarosława Kaczyńskiego?!
Przecież również na początku kwietnia 2010 w sztabie przygotowującym ...prezydencką pielgrzymkę, (bo taki miała oficjalny status ostatnia w życiu prezydenta Kaczyńskiego podróż), panował totalny bałagan kompetencyjny, a piloci prezydenckiego Tupolewa zostali poddani presji konieczności wykonania lotu.
Znane powiedzenie mówi: „Kłamstwo na krótkich nogach chodzi”! Co zatem powoduje, że tak łatwo Styropianowy Ethhhhosss sięga po kłamstwo?!
Cóż, jak ktoś za pomocą kłamstwa sięgnął po władzę, to potem kalkuluje, że kłamstwo i oszustwo bardziej popłaca niż prawda!
Niestety, w przypadku realiów „polskiego domu wariatów”, takie kalkulacje są uprawnione, bo Polacy lubią jak ich się tumani i oszukuje. Polacy są uczeni życia w kłamstwie i oszustwie już od przedszkola, konkretnie przez katechetów Kościoła rzymskiego, którzy wpajają 90% polskich dzieci dogmat o oczyszczającej mocy spowiedzi, wedle którego wystarczy się wyspowiadać, okazać żal za niecne uczynki i odbębnić kilka paciorków w ramach pokuty. Potem w szkole uczą się czerpania korzyści z oszustwa, jakim jest tolerowane w polskich szkołach ściąganie. Potem są studia i proceder kupowania prac. A potem ktoś „wychowany w duchu kościoła” zostaje politykiem i wie, że o wiele dalej zajedzie na kłamstwie i oszustwach, niż na rzetelnym podejściu do swoich obowiązków i powinności.
Już po katastrofie prezydenckiego Tupolewa pojawiły się uwagi, że należy, wzorem procedur obowiązujących w innych krajach, ustanowić stanowisko oficera misji, czyli osoby która jednoosobowo odpowiada za bezpieczeństwo VIP-a i której polecenia lub rozkazy są wiążącymi nawet dla najwyższej rangi polityków.
Taka osoba na bank zakazałaby wariackiej jazdy na rozlatującej się oponie tylko z tego powodu, że prezydent raczył był się zasiedzieć w kurorcie, więc potem polecił gnać na złamanie karku, aby zdążyć na konkurs skoków narciarskich PŚ w Wiśle! Więc pewnie z tego powodu nadal takiego stanowiska w Kancelarii Prezydenta nie ustanowiono.
Cóż, klasę i poziom kultury osobistej VIP-a najpełniej obrazuje klasa i poziom kultury osobistej jego najbliższych współpracowników. Osoby mające wysoki poziom walorów osobistych, na współpracowników dobierają sobie do współpracy tylko osób o wysokich sztandarach moralnych.
Takie osoby, w przypadku zaistnienia obsuwy, albo powiedzą prawdę, albo nie powiedzą ani słowa, cedując wyjaśnienie okoliczności na stosowną komisję. Nie sadzą dyrdymałów o ratowaniu prezydentowi życia, wiedząc, że komputer pokładowy MUSIAŁ zarejestrować alarm utraty ciśnienia w ogumieniu, a osoby w Karpaczu równie desperackie, co nieudolne próby forsowania oblodzonej skarpy.
Idiotyzmem też było zrobienie kołem ofiarnym i ekspresowe wywalenie z posady osoby odpowiedzialnej za tabor BOR oraz powoływanie się na wyjęte z kontekstu fragmenty instrukcji autorstwa poprzedniego dowództwa, jakoby zezwalały na jazdę na bliskim rozpadnięcia się szrocie, zapominając dodać, że te instrukcje zabraniały wyciągania z magazynu zdezelowanego szrotu i zakładaniu go do prezydenckiej limuzyny!
Ale minister Macierewicz uznał za niedopuszczalne, aby flotę BOR serwisowała firma prowadzona przez domniemanego ruskiego szpiona, czego niezbitym dowodem były w czasach PRL studia na komunistycznej uczelni, oraz pokątne spożywanie ruskich pierogów, Więc zmieniono firmę serwisową na politycznie poprawną. Niestety, w tej politycznie poprawnej nie wiedziano, że opancerzone limuzyny korzystają ze wzmocnionego ogumienia, uzupełnionego systemem PAX, które MUSI być zakładane w autoryzowanym przez producenta punkcie i w praktyce jest dostarczane razem z felgą, niestety, nie od ręki!
Konkludując, można było skorzystać z innej limuzyny, ale prezydentowi Dudzie mogłoby wówczas siąść ego, gdyby na błotniku wiozącej go limuzyny nie powiewał prezydencki proporzec. Można było odpowiednio wcześniej zakończyć wypad na narty, aby nie gonić czasu wariacką jazdą po autostradzie, ocierając się o limit prędkości opon, do tego mocno nadwyrężonych intensywną eksploatacją. Można też było natychmiast przesiąść się do innej „bryki”, kiedy tylko pojawiła się informacja o defekcie ogumienia w prezydenckiej limuzynie.
Tyle tylko, że aby tak postąpić, trzeba posiadać zdolność do samodzielnego i kreatywnego myślenia, ale w przypadku prezydenta Dudy, trud samodzielnego myślenia wyraźnie spoczywa na barkach prezesa Kaczyńskiego, czego zwiedzanie prezydencką limuzyna przydrożnych rowów najlepszym jawi się dowodem.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Społeczeństwo