gdyby nie stawał się groźny dla trzeźwo myślących Polaków!
A co łączy Feliksa Dzierżyńskiego z Antonim Macierewiczem?
Narodowość polska, skrajny fanatyzm i skrajna rusofobia.
Wbrew obiegowym opiniom tow. Dzierżyński uratował od gehenny życia w ogarniętym terrorem Kraju Rad wielu Polaków, najczęściej, oficjalnie, dając im do spełnienia jakąś „tajną misję” na terenie Polski, ale w praktyce zalecając, aby nawet nie próbowali wracać do bolszewickiego raju.
Bo tak naprawdę, to Feliks Dzierżyński całym sercem nienawidził rosyjskiego imperializmu i jego siepaczy, co wedle jego biografów było efektem traumy, jaką przeszedł w dzieciństwie, kiedy to podczas rewizji w mieszkaniu rodziców tajniaków „Ochrany”, pod pozorem podjadania sobie, zjadł zakazane ulotki, pomiędzy kęsami chleba z cukrem. Po prostu nikt z rewidujących mieszkanie nie zwrócił uwagi na to, co robi dziesięcioletni podrostek, dzięki czemu rodzina Dzierżyńskich uniknęła pewnego zesłania.
Feliksowi Dzierżyńskiemu nie udało się za pomocą rewolucyjnego terroru obezwładnić ZSRR, bo nieoczekiwanie zmarł, zanim Stalin, zlecając zabójstwo Kirowa, dał sygnał do masowych czystek, nad którymi czuwali komisarze, mający inne niż Dzierżyński priorytety.
Wróćmy jednak do czasów współczesnych.
Owoż pojawiła się na polskiej scenie politycznej mentalna kopia towarzysza Feliksa Dzierżyńskiego, osoba która z rewolucyjnym błyskiem w oku gotowa jest popełnić każdą niegodziwość, byle tylko trzymać w szachu polityczny top Polski.
Do pomocy ma jeszcze groźniejsze indywiduum posadowione na funkcji Prokuratora Generalnego, osobę która dla politycznej kariery gotów, jak to zademonstrował podczas poprzednich rządów kaczystów, posługiwać się bezprawnym nadużywaniem stanowiska, czając się w swoim procederze bezkarnym.
Jak sprokurowano katastrofę 10 kwietnia 2010 roku doskonale wiadomo, i z tego, co Zorro wie, oficjalna polska wersja zdarzeń będących ciągiem przyczynowo-skutkowym katastrofy dalece odbiega od prawdy, niestety na niekorzyść teorii spiskowych eksperta lotniczego Antoniego Macierewicza i jego szalbierzy, którzy zostali ordynarnie przyłapani na procederze fabrykowania dowodów mających potwierdzać wersję zamachu.
Z tego co powiedzieli Zorru, pragnący zachować anonimowość, koledzy z Bemowa, będący w zażyłych kładach z personelem rozformowanego karnie w następstwie katastrofy 36. Specpułku, RZETELNY raport o tamtych zdarzeniach wręcz kompromitował polską generalicję, kreując najwyższe kręgi dowódcze Wojska Polskiego, w iście bolszewickim tempie awansowane przez prezydenta Kaczyńskiego z pominięciem regulaminowej ścieżki awansu, jako środowisko niekompetentnych „budulców”, którzy swoje gwałtowne awanse zawdzięczali zażyłym stosunkom z Ordynariatem Polowym W.P.
To, że gen. Błasik był w chwili katastrofy w kokpicie, zatuszowywać się nie da, nawet podmieniając dowody zebrane na miejscu katastrofy! Po prostu strona rosyjska ma zdjęcia na których widać w obrębie kokpitu wraku oficera w generalskim, lotniczym mundurze, a na pokładzie feralnego rejsu BYŁ TYLKO JEDEN generał w lotniczym mundurze czyli gen Błasik! Mundur generalski Wojska Polskiego różni się od munduru oficerskiego istotnymi detalami, więc o pomyłce nie może być mowy.
To obecność w kokpicie gen Błasika była powodem afery wywołanej raportem MAK, który stwierdził, że jeden z członków załogi był pod wpływem alkoholu, bo inspektorzy MAK uznali i słusznie, że w kabinie pilotów powinna być podczas lądowania TYLKO załoga, więc zajmującego fotel instruktora gen Błasika zaliczono w poczet załogi.
Jak wiadomo, tak zwane czarne skrzynki nie uległy zniszczeniu, jednak dla ustalenia przebiegu katastrofy koniecznym okazał się udział eksperta, w celu dokładnego wykorzystania zapisu, a także przypisania poszczególnych wypowiedzi konkretnym osobom, które przez ostatnie 30 minut lotu pojawiały się w kabinie pilotów Tupolewa nr 101.
W tym miejscu Zorro podpowiada, że zaawansowanych analiz kryminalistycznych dokonuje się nie pokątnie w domu, ale w wyspecjalizowanych laboratoriach, a przeputać rzeczoznawcę można było spokojnie w siedzibie prokuratury, albo w miejscu pracy, więc zajazd na mir domowy rzeczoznawcy TO EWIDENTNA próba zastraszenia i zbrodnia nadużycia władzy!
Ale od czegóż jest prezydent Duda? Jakby co, to ułaskawi nadgorliwca i po problemie.
Konkludując i tym razem prezes Jarosław Kaczyński nie wymyślił żadnej finezyjnej intrygi, tylko ordynarnie próbuje „wyjść na liderów PO” szykując grunt pod w miarę wiarygodne dla elektoratu PiS pomówienia o udział liderów PO w zamachu na życie prezydenta Kaczyńskiego. To by mu pozwoliło nawet aresztować osoby z topu PO pod zarzutem udziału w zamachu stanu i zabójstwa i blisko 100 osób, czyli rządzić minimum przez kolejną kadencję. Bo prezes Kaczyński to kliniczny władzoholik, który dla zdobycia pełnej władzy zrobi wszystko, a nawet jeszcze więcej, i przed niczym się nie cofnie, czego dowiódł nie raz.
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Komentarze
Pokaż komentarze (9)