Publicysta obywatelski pisze o sprawach które go nurtują albo bulwersują.
Publicysta zawodowy pisze TYLKO o sprawach za poruszenie których mu zapłacą.
Ale to już nie jest publicystyka, ale mniej lub bardziej ordynarna propaganda!
(Miało być w tytule dosadnie, czyli, excusez-moi "na dupie", ale w tytule słowa "dupa" wolno uzywac jedynie jednostkom wybitnym, albo takimi okrzyknietych).
W dniu 1 marca Anno Domini 2016, około godziny 9;00 z sieci zniknął portal Interii 360, podobnie jak kilka lat wcześniej zamknięto na Onecie witrynę, na której mogli publikować dziennikarze obywatelscy.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, w końcu witryny portali też podlegają odwiecznemu prawu, czyli rodzą się, żyją i na koniec umierają.
Rzecz w tym co się stało z materiałami, które latami tworzyli tam dziennikarze obywatelscy! W przypadku publikacji Onetu, po necie szwendają się oderwane od publikacji dyskusje na forach, ale samych publikacji już tam nie ma! Po prostu ktoś postanowił, że portalowi się nie opłaca przechowywanie spuścizny po dziennikarzach obywatelskich, mimo że to przecież był kawał zatrzymanej w czasie rzeczywistości.
Lepiej postąpiła Interia 360, bo dała dziennikarzom obywatelskim możliwość zarchiwizowania publikacji, tylko znowu, po cholerę komu w szufladzie nośnik, którego zawartość powstała przecież w tym celu, aby była obecna w przestrzeni publicznej, a nie w szufladzie! Do tego komuś bardzo zależało na unicestwieniu tego forum, bo zamiast go sprzedać, a chętnych było kilku, ustanowiono nowego administratora, wyrachowanego wyrostka w wieku wnuka niektórych autorów, z zadaniem rozwalenia Redakcji.
Co ciekawe, publikacje dziennikarzy korporacyjnych, mimo że czasem o żenująco niskim poziomie wiedzy, są dla potomności zachowywane, pewnie temu, że za nie solidnie zapłacono, bywa, że przepłacono, więc się je szanuje oraz boi się rozgniewać nadwrażliwych celebrytów.
Ale zostawmy to co było historykom, zajmijmy się teraźniejszością publicystyki.
Swego czasu Zorro doznał tak zwanego opadnięcia kopary, kiedy przedstawiono pewnego, znanego dziennikarskiego wyrobnika, jako (UWAGA !!!), „publicystę znanego tabloidu”. Hm, jakąż to publicystykę można zawrzeć w kilku linijkach tekstu, czyli formie w tabloidach obowiązującej?
Co najwyżej może to być marnej jakości ersatz publicystyki, czyli koszmarek z gatunku „brzytwą po oczach”! No bo jak w kilku prostych zadnich rzetelnie opisać temat i sformować spójną konkluzję? Nawet posiłkując się fotografiami lub filmikami.
Publicystyka jest sztuką zarezerwowaną dla ludzi inteligentnych, albo mających ambicje samodzielnie używać swojego rozumu dla osądu otaczającej ich rzeczywistości. A społeczeństwo myślące i krytyczne wobec serwowanej mu propagandy na każdym kroku, to przekleństwo dla indywiduów, którzy tylko po to szturmują polityczne topy, aby pławić się w przywilejach. Więc nie dziwmy się, że polityczne kliki i sitwy są gotowe na wszystko, byle tylko zmarginalizować obnażający ich nikczemność głos publicystów, których nie można łatwo kontrolować za pomocą wypłacanych im tantiemów.
To nie przypadek że obywatelską agorę na Onecie zamknięto w czasie, w którym ówczesny lider PO stwierdził publicznie iż, zacytujmy: „nawet nie mamy z kim przegrać wyborów”! Onet sympatyzował i nadal sympatyzuje ze środowiskiem platformerskim, a teraz jeszcze z ferajną pana Petru, więc uznano, że lepiej nie dawać pola krytykom POlitycznego aferalizmu w dekoracji PSL.
Interię360 zamknięto, kiedy kacza sitwa, która tam dominowała, dorwała się do mediów, za przeproszeniem personelu domów publicznych, publicznych, a Politbiuro PiS uznało, że publikujący tam za partyjne pieniądze hunwejbini „przydadzą się na innym odcinku” propagandowej wojny.
Pewnie ktoś zarzuci Zorru, że wylewa frustracje! BYNAJMNIEJ! Zorru chodzi o coś zupełnie innego, niż laury i gruba kasa za publikacje. Woli kiedy to, co ma do przekazania przeczytało kilkuset czytelników świadomych swego wyboru, niż 100`000 „blondynek”, które nawet nie mają pojęcia o czym traktuje dana publikacja.
Ostatecznie, nawet wybitnym pisarzom spłodzić bestselera trudno, a niewielu udało się takie wyczyn kilkakrotnie powtórzyć. Finansowo, per saldo, LEPIEJ wychodzi się na napisaniu prozaicznej dokumentacji techniczno-ruchowej, a nakład czasowy podobny. Tyle tylko, że aby napisać DT-R-kę trzeba mieć rzetelną wiedzę i wyobraźnię, a aby napisać nawet bestseler,, trzeba tylko mieć wyobraźnię.
Zorro jest pełen troski nad zanikającą w Polsce sztuką publicznej polemiki, którą zastąpiła ordynarna propaganda, brutalnie manipulująca faktami, a dyskusję publiczną sprowadzono do poziomu krzyżówki telenoweli dla pokojówek i magla, w której nie liczy się ucieranie konsensusu, a jedynie dowalenie politycznemu wrogowi.
Na to wszystko nakłada się wręcz desperacka obrona korporacji dziennikarskiej przed osobami z zewnątrz!
Temu trudno się dziwić, zważywszy ten fakt, że tok obecnych studiów dziennikarskich, w imię utopijnego budowania warsztatu, wręcz ruguje jakiekolwiek cechy indywidualne!
Tak więc dziś statystyczny polski dziennikarz wychodzi z założenia, że pisze dla przynajmniej debili, którzy łykną wszystko, co tylko im w swej oświeconości raczy zapodać. Tedy nie dziwmy się, że dziś wartościowe artykuły w polskiej prasie tyczą jedynie: przygotowania posiłków, mody i seksu, czyli tych dziedzin, w których polscy dziennikarze czują się w miarę pewnie. Pozostałe w najlepszym wypadku jedynie sieją dezinformację, bywa, że szkodliwą dla zdrowia lub majątku. Natomiast publikacje na tematy wymagające wiedzy technicznej, są na gorzej niż żenującym poziomie. Ale jak ma być inaczej, kiedy proste zadanie o dwóch pociągach, co ruszają ze stacji A i stacji B, powoduje u większości polskich dziennikarzy przynajmniej panikę.
Konkludując, za partyjnej pamięci czasów PRL, w tak zwanych organach propagandowych furorę robili „radzieccy naukowcy”, do tego stopnia, że jak oni czegoś nie zauważyli lub nie potwierdzili, to dla ówczesnych mediów to po prostu nie istniało, nawet jak istniało namacalnie dla wszystkich.
Dziś w rolę „radzieckich uczonych” wcielają się klasyczne intelektualne prostytutki, które bez krępacji spieniężają dla tak zwanych artykułów sponsorowanych dostęp do publikacji w widocznych miejscach, jaki gwarantuje im korporacyjna legitymacja. Oni bez oporów zapodają każdą brednię, jeśli tylko dostaną za to odpowiednie wysokie wynagrodzenie. Oni wprawdzie nie maja ani za grosz etyki, ale mają świetnie opanowany „warsztat”, którego nie zawahają się używać, a nawet nadużywać!
Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka