Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo;
Ale że to ślepemu nieznośne się zdało,
Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi,
Wziął kij w rękę: "Ten - rzecze - z szwanku nos wybawi".
Idą; a wtem kulawy krzyknie: "Umknij w lewo!"
Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo.
Idą dalej; kulawy przestrzega od wody -
Ślepy w bród: sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody
Na koniec, przestrzeżony, gdy nie mijał dołu,
I ślepy, i kulawy zginęli pospołu.
I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,
J ten, co bezpieczeństwa głupiemu powierzył.
Czytając takie oto jak ta, czy poprzednio przytoczone fragmenty spuścizny literackiej Ignacego Krasickiego, nie trudno zrozumieć powodów, dla których choć rzeczony był biskupem i nawet, do rozbioru, prymasem Polski, to jego wielce pouczająca spuścizna literacka nie znajduje uznania wśród „strażników kaganka” polskiej Oświaty, dla których twórczość frywolnej ekscelencji to jeno niegodne propagowania jakieś tam „częstochowskie rymy”. Co innego poezyja takiego Herberta, któren „komuchom nigdy się nie kłaniał”, ...noo, prawie nigdy, bo nawet on potrzebował paszportu aby wyjechać, na przykład, do takiego Paryża, i nie tylko jemu hardość zdecydowanie malała w zetknięciu z urzędnikiem opiniującym wniosek.
Cóż, może w spuściźnie Ignacego Krasickiego trudno szukać wysokiej Poezji, (obowiązkowo wielką literą pisanej), ale za to pełno w niej trafnych nauk odnoszących się do niedostatków Polakom właściwym i prowadzących nieuchronnie państwo polskie ku zatraceniu.
Tyle wstępem, pora przejść do powodu, który skłonił Zorra do przypomnienia, marginalizowanych przez zakłamanych, rydzykobojnych hunwejbinów przejawów trzeźwej oceny sytuacji.
Kiedy spogląda się na newsy, trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie co przynajmniej dokonała się rewolucja, albo inny kataklizm,a to wszystko z tego powodu, że wdowa po generale Kiszczaku, niczym „patentowa blondynka” o ledwie mierzalnym IQ, uznała, że może sobie spieniężyć w IPN to, co pozostawił w swoim biurku jej mąż, a jedynym wartościowym tam „hakiem” były akta kapusia SB o ksywce „Bolek”.
Tymczasem 9 na 10 Polaków rewelacje kiszczakowskiego biurka totalnie zwisają, bo mają inne o wiele poważniejsze problemy przed sobą od tego, ile w Lechu Wałęsie było „Bolka”, a ile w „Bolku” Lecha Wałęsy.
Na przykład, jak uzyskać ...Prawo Jazdy!
Rzecz w tym, żez dniem wczorajszym utraciły moc przepisy, na podstawie których wydawano Prawa Jazdy, a nowych JESZCZE nie ma!(Przynajmniej do tej chwili).
A nowych przepisów jeszcze nie ma, bo mocen je wydać Minister Infrastruktury I Budownictwa miał inne, ważniejsze sprawy niż pilnowanie, aby durne Polactwo, co uwierzyło w kompetentność PiS i rydzykobojnej ferajny, mogło sobie aplikować o te, no, panie tego, O! Prawa Jazdy.
Przecież, zdaniem obecnie obowiązującej, kaczystowsko-ziobrzystowskiej wykładni Prawa, wystarczy się tylko pomodlić przed ruszeniem w drogę, a potem się wyspowiadać z grzechu, albo, lepiej zgłosić się ze stosownym datkiem do właściwego terenowo proboszcza, aby ten pobłogosławił odbywaną bez uprawnień podróż pojazdem po publicznych drogach.
Ale jak może być inaczej, kiedy na czele ministerstwa postawiono osobę, będącą żywą skamieliną bolszewickiej ścieżki awansu?!!
Jeśli sobie uzmysłowimy, że minister Andrzej Adamczyk, DOPIERO w roku 2014, czyli w wieku 55 lat, uporał się z licencjatem, bazując do tej chwili na wiedzy jaką wyniósł z prowincjalnego zespołu szkół zawodowych w Krzeszowicach, wiedzy która ledwie mu starczyła do samodzielnego zbudowania karmika dla ptaków, no to wymaganie od tak ł`okrutnego specjalisty aby ten objął swoim umysłem meandry przepisów regulujących zagadnienia transportu jawi się aktem niewyszukanej złośliwości!
I nie chodzi tu Zorru o wytykanie ministrowi Adamczykowi odrazy dla pokonywania kolejnych szczebli wtajemniczenia na niwie budownictwa lub zarządzania, ale o wywiedzioną z życiowego doświadczenia Zorra zasady, wedle której KAŻDA osoba która tylko ma motywację do uzupełniania wykształcania to czyni.
Z tego, co Zorro wyczytał w jego CV to do niedawna minister Adamczyk legitymował się wykształceniem treści „pełne zasadnicze zawodowe”,a to temu, że rocznik 1959 był bodajże drugim, na którym postanowiono wykazać wyższość socjalizmu nad zgniłym kapitalizmem na niwie oświaty, czyli postanowiono wdrożyć 12. letni tryb szkolenia, nawet dla trybu zasadniczej szkoły zawodowej. Zniesiono też obowiązek zdania Matury, aby mieć prawo do pisania sobie w Życiorysie „wykształcenie średnie” bez stresującej próby zmierzenia się z wielostronicową pracą z języka polskiego, w której trzy byki ortograficzne dyskwalifikowały abiturienta., tudzież z kompleksowymi zadaniami z Matematyki. Powołano więc do życia tak zwane licea zawodowe, totalny niewypał, który wypuszczał ułomnych na praktycznym wykształceniu zawodowym robotników i jednocześnie ułomnych na wykształceniu ogólnym quasi inteligentów, no bo bądźmy szczerzy, gro liceów zawodowych nawet nie umywała się poziomem kształcenia do techników, dających nie tylko solidną wiedzę potrzebną dla kadry średniej w przemyśle i administracji.
Jakby nie dywagować, jednak powierzenie newralgicznej części dla każdego państwa, jaką jest jego infrastruktura, osobie ledwo co odróżniającej cegłę klinkierówkę od cegły wieńcówki, oraz pustaka od bloczka z gazobetonu, to zbyt daleko idąca nadinterpretacja bolszewickiej zasady awansowania sprowadzonej do sloganu:„Nie matura lecz chęć szczera...”, nieprawdaż?!
Być może Andrzej Adamczyk sprawdzał się w roli „szabli”, osoby zbyt powolnej, aby mieć własne zdanie, bardzo przydatnej w głosowaniach, ale od ministra jednak wymaga się ...myślenia.
A fakt iż zapomniano na czas opublikować ważne przepisy dla całej Polski, świadczy tylko o totalnym rozpiździelu w zawiadywanym przez dopiero co upieczonym licencjacie Adamczyku.
Konkludując, Zorro jest daleki od wartościowania ludzi w oparciu o ich wykształcenie! W swojej bogatej karierze zawodowej spotkał dostatecznie wieli półgłówków z naukowymi cenzusami, co ludzi ledwie po zawodówkach potrafiących zarządzać naprawdę dużymi projektami gospodarczymi. To sprawa osobistych predyspozycji, anie dyplomu.
Każdy odpowiedzialny minister, więc na pewno nie ministra Adamczyk, musi zdawać sobie sprawę z tego, że KAŻDA nowa regulacja prawna niesie z sobą pewne zmiany, do których muszą się dostosować objęte takimi zmianami placówki terenowe. Dlatego tak ważnym jest okres odpowiednio długi Vacatio Legis, mający na celu umożliwić terenowym jednostkom nie tylko dostosowanie do nowych wymogów procedur ale i przeszkolenie dla potrzeb nowych wymogów szeregowej i średniej kadry urzędniczej, bo to od jej jakości pracy zależeć będą efekty nowych uregulowań.
Dziś się okazało, że jeszcze o godzinie 12 urzędnicy NIE WIEDZIELI jak wedle nowych regulacji ma wyglądać tryb obsługiwania interesantów, więc należy oczekiwać, że przez kilka tygodni urzędy odpowiedzialne za regulowanie procedur związanych z uzyskiwaniem uprawnień do kierowania pojazdami, będą pracować wadliwie, pielęgnując totalny rozpiździel, jaki nastał po kadrowych czystkach, zaordynowanych durnym Polakom przez kaczą sitwę, pod pretekstem odplatformiania i odpeeselowania urzędów, jeszcze wyższy niż znany Hitlerowi „Polnische Wirtschaft”. Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka