Prezydent Bil Clinton, który przeszedł do historii tym, że w 8 lat nie tylko wyprowadził gospodarkę USA z zapaści i zadłużenia, ale zostawił ją następcy w rozkwicie i z pokaźną nadwyżka budżetową miał na biurkiem wypisana sentencję:„Tępaku, po pierwsze gospodarka”!
Cóż, pisać każdy może, nawet wicepremier Morawiecki Mateusz, namaszczony przez prezesa Kaczyńskiego i pobłogosławiony przez guru Rydzyka, „rzucony na odcinek” wicepremiera. No, ale jak ktoś ma tak zasłużonego w obalaniu PRL-u papcia, to niżej prezesa Zarządu dużego banku „piastować stanowiska” nie może! Dziw, że poprzestał tylko na posadzie wicepremiera.
Tak więc tenże Morawiecki Mateusz, syn TEGO Morawieckiego, (kumpla z fasadowej warszawskiej konspiry, złożonej z dzieci bierutowskich i gomułkowskich prominentów partyjnych, braci Kaczyńskich), pierdyknął sobie zbiór pobożnych i nierealnych życzeń i obwoławszy te mgliste rojenia szumnie „Planem Morawieckiego”, ruszył na podbój annałów. Jednak bądźmy spokojni, polskiej gospodarki ten zbiór poronionych mrzonek nie uzdrowi!
Szanowni Czytelnicy, w kanonie literatury jest pewien gniot pod tytułem: „Czekając na Godota”.
Sztuka „Czekając na Godota” jest też jedną z takich pozycji, nad którą różnej maści krytycy i tak zwani znawcy tematu zmarnowali ogromne ilości papieru i weny filozoficzno-kulturoznawczej, dywagując akademicko nad tym, co Samuel Beckett chciał w tej ramocie przekazać potomności, choć prawie tego ...nie zawarł w treści sztuki. Mamy więc do czynienia z klasycznym „czeskim filmem”, w którym wprawdzie wszyscy udają dobrze poinformowanych, ale nikt nie ma bladego pojęcia o co w całej tej awanturze chodzi.
Jednak te kilometry zmarnowanego papieru sprowadzają się do dość smutnej konkluzji, mówiącej, że ludzie znajdujący się w życiowej matni, wolą czekać na mitycznego zbawcę, niż podjąć realne i skuteczne działania, aby się z tej matni wydostać.
IDENTYCZNIE RTZECZ SIĘ MA z tak zwanym „planem Morawieckiego”.
Choć „Wujek Google” na zadany mu temat pokazuje aż 10 stron, to ANI JEDNA nie zawiera treści tego, ponoć doniosłego dokumentu! Większość to tylko, prawdopodobnie sponsorowane przez rządowych kreatorów wizerunku, propagandowe ściemy, albo klasyka wróżenia z fusów, oraz dywagacje na temat zasłyszanych pogłosek.
Tak więc mityczny „Plan Morawieckiego”, który niczym beckettowski Godot, ma uzdrowić i wyprowadzić z marazmu polska gospodarkę, to tak naprawdę tylko zbiór wyświecanych sloganów, typu „zainwestujemy w innowacyjność”.
Już towarzysz Lenin zabierając głos na temat industrializacji monstrualnie zapóźnionego w rozwoju kraju, jakim jawił się po Rewolucji Październikowej ZSRR, dramatycznie wołał z mównicy: „aby osiągnąć sukces, potrzebujemy trzech rzeczy: kadr, kadr i jeszcze raz kompetentnych kadr”!
A towarzysz Lenin wiedział co mówi, bo zauważał przepaść kulturową pomiędzy nawet wykształconymi obywatelami ZSRR, jacy jakimś cudem ocaleli z pożogi wojny domowej, a zwykłym robotnikiem z takich krajów jak Niemcy. Towarzysz Lenin problem skutecznie rozwiązał, kupując kadrę techniczną na targanym kryzysem Zachodzie Europy. Dość napisać, że wyjazd do ZSRR planował nawet późniejszy reichsfuhrer SS Himmler, zanim trafił pod skrzydła Adolfa Hitlera z zadaniem stworzenia alternatywnej dla Wermachtu elity militarnej III Rzeszy!
Polska jednak radośnie zaprzepaściła dziejową szansę, jaką był rozpad ZSRR i setki wybitnych specjalistów z radzieckich kombinatów, rozpaczliwie szukających sposobu na przetrwanie w nowej rzeczywistości, w której przyzwyczajeni do bazowania na przydziałach, musieli stawić czoła znikomej sile nabywczej ich zarobków, spotęgowaną częstymi przypadkami nie wypłacania im należnych płac w ogóle, albo w naturze. Dobrze jak ktoś pracował w zakładach produkujących dobra konsumpcyjne, ale jak upłynnić na bazarze ...silnik rakietowy?
Polska, zapatrzona w Zachód, poszła w zupełnie odwrotnym kierunku, taki jaki jej wyznaczyła Międzynarodówka Syjonistyczna. Radośnie zlikwidowano nowoczesny, jak na owe czasy, przemysł do tego stopnia, że na terenie wiodącego zakładu produkującego elektronikę przemysłową, MERA-ELWRO we Wrocławiu, powstało ...pole golfowe. Pozwolono rozkraść „Zachodnim inwestorom” bardzo cenne technologie, na przykład te, pozwalające z substytutu mięsa produkować nadającą się do jedzenia ze smakiem tanią żywność, aż wreszcie Polska osiągnęła zakładane docelowo przez hitlerowskiego okupanta standardy dla Generalnego Gubernatorstwa. Czyli stała się rezerwuarem taniej siły roboczej dla zachodnich koncernów. Do tego pozbawionym kadry zdolnej do tworzenia nowej jakości. Kraju który taśmowo kształci magistrów w specjalności zmywakologii i mopologii stosowanej, trwoniąc na ten ambitny celi miliardy z ciężko zdartych podatków.
Z drugiej strony, jak może być inaczej, skoro polski uczeń więcej czasu spędza na lekcjach religii, niż fizyki oraz chemii razem wziętych?! Albo jedzie na szkolną wycieczkę zamiast do Muzeum Techniki lub Centrum Nauki, na Jasną Górę?
Jak może być inaczej, skoro magister nauk humanistycznych nie potrafi przelać na papier nawet najprostszych myśli?!
Konkludując, to dobrze, że znalazła się wreszcie osoba, która od czasów rządów ekipy Gierka, czyli po 40 latach przerwy w planowaniu rozwoju kraju o nazwie Polska, zrozumiała, że bez długofalowych i skoordynowanych działań, Polska powoli staje się skansenem Europy, czymś na kształt planowanego przez Adolfa Hitlera rezerwuaru taniej siły roboczej.
Ale w tym miejscu kończą się słowa uznania dla wicepremiera Morawieckiego, a postawić trzeba brutalne pytanie o to ile w tym projekcie rzetelnej i kompetentnej wiedzy, a ile dętej chucpy, (dla praktykujących jidisz hucpy), obliczonej tylko na medialną wrzawę wokół osoby autora.
Wicepremier Morawiecki daje dowody na to, że nie pojmuje podstawowych zasad gospodarki kapitalistycznej, ba w ogóle nie ma pojęcia co to takiego kapitał i czym kapitał różni się od pieniędzy!
Chce budować w Polskich przedsiębiorstwach zaawansowane technologicznie produkty, naiwnie mniemając, że w tym celu wystarczy poskładać w całość ogólnie dostępne „klocki”, zakupione na wolnym rynku.
Stawia na rozwój innowacyjnych technologii, nie zadając kardynalnego pytania o to, z jakiego obszaru mają te innowacje pochodzić!
Na przykład, stawia na produkcje nowoczesnych składów kolejowych, nie mając nawet pojęcia o tym, że ŻADANA z polskich stalowni nie jest w stanie wyprodukować tak wydawałoby się prostej rzeczy, jak …obręcz koła kolejowego, zdolną uzyskać certyfikat na prędkość 160 km/h, (jakby kto pytał, już od lat 50. XX w. prędkość standardową dla składów osobowych w Europie Zachodniej). A co dopiero pisać o kołach dla kolei średnich prędkości, (do 250 km/h), czy wielkich prędkości? Dziś ponad 60% taboru niszczeje na bocznicach tylko z tego powodu, że nie ma komu i nie ma czym wykonać okresowych badać technicznych! Więc kto i czym będzie dokonywać zdawczych odbiorów technicznych nowo wyprodukowanych składów?
Tak więc sorry za sceptycyzm, ale gdyby prezes Kaczyński rzeczywiście pozwolił wicepremierowi Morawieckiemu na wdrożenie planu kompleksowego rozwoju Polski, ten zacząć się powinien od totalnej rewolucji w systemie oświatowym, w którym priorytetową dziś rolę indoktrynacji religijnej i nic nie wnoszącego wałkowania politycznie poprawnych lektur, musiałby zastąpić priorytet dla nauk przyrodniczo-technicznych, matematyki i potraktowania wreszcie języka polskiego jako narzędzia dla skutecznego porozumiewania się, a nie obszaru dla dywagacji nad kunsztem takiego, lub innego wierszoklety. Należy też reaktywować w nauczaniu podstawowym i gimnazjalnym zarzucone zajęcia z prac ręcznych. Co do okazania było. Amen.
Zorro
Inne tematy w dziale Polityka