Zdaniem Zorra, pod rządami PiS w Polsce będzie, jak mawiają zza Bugiem, i smieszno i straszno zarazem.
Nieprzemyślane ustawy, ordynarne skoki na lukratywne synekury, załatwianie osobistych porachunków za pomocą państwowych instytucji, oto scenariusz działań kliki, która oficjalnie zaprowadza w Polsce praworządne i sprawiedliwe mechanizmy rządzenia, a po cichu realizuje zasadę TKM, czyli Teraz Kur ...(wróć!!!) motyla noga, MY.
Ledwo w apartamentach URM zainstalował się rząd etnografki Szydło Beaty, potoczyły się głowy komendantów straży pożarnej i policji. Musi, mieli pieczątki na nominacjach odciśnięte nieodpowiednim tuszem, albo kolegowali się w przedszkolu z dziećmi sekretarzy PZPR. Czystka dotknęła zwłaszcza policmajstrów, bo w kilka dni wywalono praktycznie hurtem wszystkich komendantów wojewódzkich i rodzajów służb. Naprędce opuszczone stołki zajęli nowi, kaczomyślni do bólu, gotowi bezkompromisowo „walczyć z układem”, cokolwiek by to oznaczać mogło.
Na zydlu komendanta policmajstrów rozsiadł się inspektor Zbigniew Maj i po zdawkowych deklaracjach typu „uzdrowię polską policję”, przystąpił do klasycznej dintojry, czyli wywalenia całego kierownictwa Służby Wewnętrznej. To prawie nie wywołało oburzenia w szeregach policmajstrów, bo Wydział Wewnętrzny, babrający się w wewnętrznych brudach policyjnego świata, koncentruje na sobie najgorsze życzenia policyjnego świata.
Dziś już wiadomo skąd tyle zawiści nowego „kumyndanta” do kierownictwa służby mającej czuwać nad prawością policyjnych szeregów.
To dziś wygląda na klasyczną próbę zastraszenia Wydziału Wewnętrznego, mającą jego funkcjonariuszy zniechęcić do współpracy z prokuraturą w toczących się przeciwko kom. Majowi śledztwach.
Do tego totalnie kompromitującą ministra Błaszczaka.
Kompetentni ministrowie, ZANIM powołają kogoś na tak eksponowane stanowisko jak szef policji, DOKLADNIE sprawdzają w dossier kandydata, czy aby nie ma kompromitujących epizodów w jego CV, a przynajmniej taki drobiazg, czy przypadkiem kandydat nie jest obiektem prokuratorskiej troski. A tu taka obsuwa, bo komisarzem Majem prokuratura interesuje się od wielu lat, bo jego persona przewija się w licznych wątkach korupcyjnych w rodzinnym Kaliszu.
Odchodząc w niesławie z posady pierwszego policmajstra Rp, komisarz Maj twierdzi, że padł ofiarą prowokacji. Tyle tylko, chyba jakiś prorok uświadomił późniejszych szefów Wydziału Wewnętrznego, aby zaczęli zbierać kwity i haki na dopiero co zaczynającego robić policyjną karierę inżyniera rolnika! No ale widać najkrótszy dowcip o milicjantach, czyli: „idzie milicjant i myśli sobie”, po zamianie politycznie złego milicjanta na politycznie poprawnego policjanta, nadal ma się kwitnąco.
Czas na konkluzję.
Sytuacja interpersonalna w szeregach polskiej policji, delikatnie pisząc, najlepsza nie była, ale po dymisji komendanta Maja wygląda na ruinę i zgliszcza! Przeprowadzona w iście stalinowskim tempie czystka personalna rozwaliła struktury dowodzenia, a porażone wzajemna podejrzliwością struktury dowodzenia oznaczają w praktyce paraliż na dole korporacji. Po prostu ci, co ocaleli, jak to się mówi, nic nie robią, bo mają obie ręce zajęte trzymaniem fotela, a na służbę przychodzą tylko w tym celu, aby pilnować, czy ktoś nie grzebał w szufladach ich biurek i nie zostawił w nich czegoś kompromitującego. Ci co awansowali, zaczynają motać intrygi, które pozwolą im osadzić swojakami decyzyjne etaty, więc swoje zainteresowanie koncentrują nie na pilnowaniu porządku publicznego, ale na umacnianiu swojej pozycji.
Jedynie cieszą się zorganizowane grupy przestępcze, bo kadrowe tsunami w pionie dowodzenia policją umożliwi im pogłębienie penetracji struktur policyjnych przy pomocy „kretów”, których dużo łatwiej upchnąć na strategicznych etatach, z których widać i słychać co robi polska policja na niwie walki ze zorganizowanymi grupami przestępczymi.
Niestety, nadal w szeregach polskiej policji kariery mogą robić TYLKO inwalidzi, czyli osoby„wprawdzie bez głowy, ale za to mocne w plecach”!
No bo tylko osobnik inteligentny inaczej zaczyna swoje dowodzenie armią regulaminowo zhierarchizowanych funkcjonariuszy od pokazowego wywalenia dowódców poszczególnych oddziałów!Takie zachowanie musi wygenerować silny opór połączony z próbą wyautowania budulca-nadgorliwca wszelkimi dostępnymi sposobami!
Dziś polska policja jest rozmodlona do granic absurdu, bo więcej w niej kapelanów i „opiekunów duchowych”, niż patroli pieszych. Tak więc dobrze byłoby, aby nowy komendant Policji, poprosił któregoś kapelana, a by ten opisał mu jak wygląda w Watykanie przekazanie władzy kolejnemu pontifeksowi! Mimo, że środowiska zwykle do siebie nie pałają sympatią, nowy papież nie zaczyna swojego pontyfikatu od wywalenia wszystkich arcybiskupów, choć ma takie możliwości, ale taki proces przeprowadza latami, cierpliwie czekając na powód, który usprawiedliwiłby zmianę zarządzającego metropolią arcybiskupa. Również wymiana najbliższego otoczenia papieża przebiega stopniowo, aby przypadkiem nikt nie posądził często wzajemnie się nienawidzących i zawistnych o pozycje w hierarchii dostojników Kurii rzymskiej o jakiekolwiek rewolucyjne przetasowania.
To tyle w majowej tematyce zimą w polskiej policji. O powodach indolencji policji w zwalczaniu wszelkich patologii społecznych, innym razem. Co do okazania było. SPOOCZNIIIIJ! Amen.
Zorro.
P.S.
"Psiarną" nazywa sie w kminie policję. Nie jest to określenie obraźliwe, a jedynie nawiązujące do sumiennego pilnowania dobytku.
Inne tematy w dziale Polityka