Dzień 28 stycznia w roku 2006 wypadł w sobotę. Było około 17,30, Zorro prawie miał włączony program TVP INFO, kiedy biegnący u dołu ekranu pasek informacyjny zmienił kolor na czerwony, na którym pojawiła się informacja treści: „W Katowicach, podczas wystawy gołębi pocztowych zawaliła się hala. Są ofiary”.
Jak zawsze w takich przypadkach bywa, zapanował chaos związany z nagłym zerwaniem ramówki i zastąpieniu jej bieżącym przekazem z miejsca katastrofy, zwłaszcza, że feralna hala znajdowała się „o rzut beretem” od siedziby katowickiej delegatury TVP.
Tragicznym też okazał się bilans katastrofy, w której śmierć poniosło 65 osób, a około 150 osób odniosło kontuzje definiowane jako ciężkie, czyli takie, które wymagają długotrwałego leczenia lub rehabilitacji. Liczba wszystkich ujawnionych rannych sięgnęła 200 osób.
Okazała się być największą katastrofą budowlaną w polskich annałach, katastrofą która dotknęła blisko 1/3 WSZYSTKICH osób znajdujących się w feralnym obiekcie. Co przerażające, została spowodowana zaniedbaniami lub wręcz szalbierstwem na wszystkich możliwych obszarach! Od fazy projektowania, poprzez nadzór budowlany, na kanonach eksploatacji skończywszy!
Tak naprawdę, to obiekt powinno się rozebrać zaraz po jego oddaniu do użytku!
A powodem tak drakońskich działań powinno być ugięcie się dachu feralnej hali pod ciężarem zalegającego nań śniegu już zimą 2000 roku, czyli praktycznie zaraz po jej oddaniu do użytkowania.
To już wówczas Nadzór Budowlany MIAŁ OBOWIĄZEK, Z URZĘDU, zbadania konstrukcji obiektu pod kątem wytrzymałości na panujące na terenie Polski warunki atmosferyczne. Podobna troską powinny się wykazać również władze samorządowe, jako, że w tejże hali odbywało się wiele imprez masowych, imprez w trakcie których na jej terenie przebywało zdecydowanie więcej osób niż podczas opisywanej tragedii!
A hala KOLEJNY RAZ wysłała ostrzeżenie, bodajże w roku 2004, kiedy to ZNOWU dach ugiął się pod zwałami zalegającego nań śniegu!
Sprawa stała się głośna, bo doszło do przepychanek z ubezpieczycielem, które znalazły finał w sądzie, więc NA BANK potrzebne były ekspertyzy budowlane i niech nikt nie próbuje wciskać ludziom ciemnoty, że o problemie nie wiedzieli urzędnicy Nadzoru Budowlanego!
Kolejnym zbagatelizowanym sygnałem ostrzegawczym powinny być znajdowane na podłodze halizerwane śruby, które przecież MUSIAŁY pochodzić z konstrukcji nośnej dachu. Nawet techniczny ignorant zada sobie pytanie, czy aby wszystko jest z obiektem w porządku, jeśli ulegają zniszczeniu elementy odpowiedzialne za spajanie elementów konstrukcyjnych.
W takich warunkach, szczytem nieodpowiedzialności jawi się samowolne zainstalowanie na dachu ciężkich obiektów,na przykład kontenera mieszczącego centralę klimatyzacji hali. Samowolne, bo nikt nawet nie próbował przeliczyć wytrzymałości tak dociążonego dachu.
AŻ DOSZŁO DO TRAGICZNEJ W SKUTKACH KATASTROFY!
Ale nawet wówczas urzędnicza mafia skutecznie zdołała wyprowadzić śledztwo na manowce, stosując znaną i powszechnie stosowaną w Polsce metodę spychoterapii, sprowadzającą się do zasady: „to nie ja zawiniłem, tylko któryś kolega, sorry, ale nie wiem który”.
Pasmo prowadzących do katastrofy hali działań zaczęło się jeszcze zanim biuro projektowe przystąpiło do tworzenia projektu!
Zaś katalizatorem tragedii okazała się zwyczajna pazerność, która kazała przyjąć za priorytet zminimalizowanie kosztów inwestycji! Planowana hala miała być przede wszystkim wzniesiona jak najmniejszym nakładem kosztów! Tak jak się obecnie stawia te obiekty których żywot jest przewidziany na jedną, imprezę, no, góra kilka imprez. I to w łagodnej strefie klimatycznej, gdzie nie wysterują obfite opady śniegu, a tym bardziej gdzie taki śnieg nie nawarstwia się pomiędzy opadami.
Tyle tylko, że w pozwoleniu na budowę hali, wydanemu w roku 1999, NIE MA MOWY o czasowym charakterze wznoszonej hali! Zatem halę powinno się zaprojektować w oparciu o PEŁNE wymagania wytrzymałości klimatycznej, właściwej dla obszaru Górnego Śląska, gdzie do sił Natury dochodzą szkody górnicze i powodowane nimi tąpnięcia gruntu, niektóre o sile słabych trzęsień ziemi!
Karygodną i skrajnie nieodpowiedzialną okazało się również działanie biura projektującego halę!
Wedle bezspornych ustaleń, projekt sporządziła SAMODZIELNIE osoba nie tylko nie mająca po temu stosownych uprawnień, ALE CO GORSZA, nie mająca żadnego doświadczenia w projektowaniu tak wielkich konstrukcji!
Tu mała dygresja: lata 90 XX wieku to ekspansja komputerowych technik projektowania, zaś sprzedawcy oprogramowania wręcz wmawiali swoim klientom, że dzięki oferowanym przez nich programom, (często w polskich warunkach pirackim), możliwym do zainstalowania na każdym ówczesnym PC-cie, NIE POTRZEBA żadnego doświadczenia, bo program „wszystko wie”, a jak czegoś nie wie, to pokaże warianty opcjonalne rozwiązania konkretnego problemu.
Zachodzi więc uzasadniona obawa, że osoba projektująca feralną halę, wprawdzie nie miała bladego pojęcia o arkanach projektowania dużych konstrukcji stalowych, ALE POTRAFIŁA OBSŁUGIWAĆ program konstrukcyjny, w przeciwieństwie do doświadczonego konstruktora, który po prostu nie był w stanie ogarnąć konstrukcji tworzonej na podstawie bieżących obliczeń symulowanego obiektu, a nie jak do tej pory, opartej o tabele wytrzymałościowe poszczególnych elementów i ich połączeń! Tabel stworzonych na podstawie kilkusetletnich doświadczeń!
W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że projekt feralnej hali NIE ZOSTAŁ sprawdzony przez projektanta uprawnionego do weryfikacji projektów, czego WYMAGA i to obligatoryjnie KAŻDY projekt obiektu użyteczności publicznej, a osoba, która miała sprawdzić pod względem bezpieczeństwa projekt JEDYNIE „SIĘ PODPISAŁA”, znacząco się przyczyniając do przyszłej katastrofy.
Gdyby tylko raczyła „rzucić okiem” na projekt, ZAPEWNE zauważyłaby od razu szereg KARYGODNYCH uproszczeń, na które sobie pozwolił projektant, takich jak brak stężeń konstrukcji, brak podpór pod elementami nośnymi dachu, czy stosowanie pojedynczych śrub, kiedy arkana wręcz wymagają wielokrotnych połączeń elementów i opieranie elementów nośnych dachu na solidnych półkach, w celu odprężenia konstrukcji z naprężeń dylatacyjnych.
Kolejnym ogniwem prokurującym katastrofę, był niedostateczny nadzór budowlany.
Ten kto buduje dowolną inwestycję w Polsce, ten wie, że jego dostojność inspektora nadzorującego konkretną budowę zwykle ma zaszczyt oglądać JEDYNIE przy okazji wypłacania należnego mu i to niemałego, honorarium! Poza tymi momentami, z własnej woli, powodowany rzetelnością w wykonywanych obowiązkach, inspektor na nadzorowanych przez siebie budowach zwykle się ...nie pojawia! No chyba, że nie ma innego pomysłu na zabicie wolnego czasu. Tak więc cały nadzór spoczywa zwykle na Kierowniku Budowy, osoby bardzo często o niezbyt zaawansowanej wiedzy inżynierskiej, którego głównym zadaniem jest zmieszczenie się w harmonogramie robót, a nie spowalnianie tempa prac kontrolami jakości wykonanych prac, od czego jest i za co bierze pieniądze, osoba inspektora! Tak więc ZAMIAST atestowanych połączeń śrubowych, użyto do łączenia elementów wiele tańszego azjatyckiego badziewia, które zostały dokręcone „na oko”, zamiast przy pomocy specjalnych kluczy dynamometrycznych, pozwalających dokręcić śruby z optymalna dla typu gwintu, materiału i przekroju śruby siłą.
A to przecież niechlujny montaż spowodował to, że śruby się luzowały, wypadały z otworów, dodatkowo osłabiając i tak nieoszacowywaną konstrukcję hali.
Najgorsze nastąpiło jednak dopiero PO katastrofie! Jakby nie dywagować, bezpośrednio poszkodowanych zostało ponad 200 osób, pośrednio minimum trzy razy więcej, bo każda poszkodowana osoba miała swoją rodzinę, nierzadko pełniąc rolę jej żywiciela. W przypadku osób kontuzjowanych, konieczna była kosztowna rehabilitacja, a jak wygląda dostęp w Polsce do rehabilitacji, to temat na mocny horror. Generalnie ten kto ma kasę, ten ma jakieś szanse na powrót do zdrowia, Ten kto kasy nie ma, ten prędzej stanie się kaleką, niż doczeka w kolejce po potrzebne mu zabiegi. Tymczasem sądy bardzo opieszale i bardzo oszczędnie przyznają w Polsce jakiekolwiek odszkodowania, często wskazując na bankruta jako na źródło zadośćuczynienia. Natomiast towarzystwa ubezpieczeniowe, Z ROZMYSŁEM czekają na prawomocne orzeczenia sądów co do winowajcy, uzależniając od nich wypłacenie należnych świadczeń.
Konkludując, od katastrofy właśnie mija 10 lat, a NADAL nie ustalono winowajców, a tym bardziej ich nie rozliczono z zabójczego ich szalbierstwa!
Sprawa kisi się w sądach, a jak dalej będzie procedowania tak, jak do tej pory, są realne szanse na jej ...przedawnienie! To żenujący obraz panującego w Polsce po 1990 roku nierządu.
Ponoć wyrok może już zapaść w marcu, ale nie do końca wiadomo, o marzec którego roku chodzi, a nawet, jeśli będzie to rok 2016, to wyrok będzie nieprawomocny. Należy się więc spodziewać minimum apelacji, a potem wniosku o kasację, w przypadku wyroków skazujących.
Jednak GŁOWNI WINOWAJCY katastrofy, czyli urzędnicy odpowiedzialni za wadliwe funkcjonowanie w Polsce Nadzoru Budowlanego, nie zostali objęci Aktem Oskarżenia, więc już dziś mogą odetchnąć, bo termin przedawnienia ich ścigania właśnie zapadł.
JEDYNE, co się zmieniło, to zmieniono niektóre przepisy Prawa Budowlanego, nakładające na administratorów obiektów obowiązek ustanowienia dopuszczalnej grubości zalegającego na dachu obiektu śniegu, oraz zapewnienie środków niezbędnych dla szybkiego usunięcia zagrażającego załamaniem dachu opadu.
Jednak nadal dopuszcza się do realizacji projekty budowlanych bubli, czego największym pomnikiem jest stojący dumnie w Warszawie Narodowy Bubel, dla zgrywy nazwany stadionem! Obiekt, który ma ewidentnie wadliwie zaprojektowany dach oraz ciągi komunikacyjne, skutkujące tym, że w przypadku wystąpienia solidniejszej ulewy, zamienia się w przypadku odsłoniętego dachu w Narodowe Bajoro, (vide mecz Polska-Anglia), albo, kiedy dach zostanie zasunięty, w Narodowe Kaskady Wodne, połączone z Narodową Sauną.
Nadal nie wprowadzono osobistej odpowiedzialności urzędników za skutki ich niedbalstwa oraz gnuśności i niekompetencji, więc większość urzędników Nadzoru Budowlanego nadal bardziej interesuje wygląd elewacji niż to, co te elewację podtrzymuje i jak zostało wykonane.
Czyżby potrzeba było kolejnej, bogatej w ofiary katastrofy, aby tę patologię usunąć?!
Co do okazania było. Amen.
Zorro.
Inne tematy w dziale Polityka