Wyjeżdżając z Warszawy w kierunku południowo–wschodnim,jadąc dzielnicą Wawer skręcając z końca Wału Miedzeszyński w ulicę Romantyczną, natkniemy się na dziwny budynek otoczony wysokim, pobielonym murem. Tajemnicze budynki wywoływały u mnie silny niepokój, kiedy kilka lat temu przechodziłem przez te okolice, kierując się w stronę płynącej w pobliżu Wisły. Niedawno dowiedziałem się jak bardzo trafne było moje przeczucie.
Departament X MBP
Zabudowania te były kiedyś jedną z dwóch warszawskich siedzib departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Drugą siedzibą było jedno z pięter więzienia na Mokotowie z wygodnymi celami przeznaczonymi dla specjalnych więźniów. Departament X został powołany bowiem w celu utrzymania „czystości” i zwalczania wrogów wewnątrz ruchu komunistycznego. Kierował nim płk. Anatol Fejgin, jego zastępcą był zaś słynny uciekinier z PRL płk Józef Światło. X funkcjonowała w różnych formach organizacyjnych od 1948 do 1954 roku, a jej więźniami byli min. Władysław Gomułka i wiceminister MON Marian Spychalski. W Warszawie więziła co najmniej 743 osoby. W kontekście wytwarzania przez ZSRR nastrojów, które doprowadziły do serii procesów przeciwko działaczom komunistycznym w prawie całym obozie wschodnim, Grupa Specjalna MBP w 1948 roku zaanektowała na swoje potrzeby parterową willę na Miedzeszynie. Budynek w którym wcześniej znajdowała się radiostacja, był otoczony wysokim murem wybudowanym przez niemieckich jeńców. Co ciekawe budynek o którym mowa znajdował się naprzeciwko klubu dyplomatów amerykańskich (dziś w tym miejscu znajduje się placówka dyplomatyczna RFN). Willa została przeznaczona na „miejsce odosobnienia” i w takim duchu ją przebudowano, tworząc dwanaście cel i dwa karcery, bezpośredni nadzór nad nią sprawował płk Józef Światło. Miejsce to otrzymało kryptonim „Spacer” i „pracowało” tam około 50 funkcjonariuszy, którzy śmiali się z wyjątkowo „niespacerowej” atmosfery jaka tam panowała.
„Spacer”
Na Miedzeszynie liczba więźniów - w tym kobiet - nie przekraczała nigdy kilkunastu osób. Dokumenty archiwalne wskazują na przynajmniej trzy osoby, które zostały zakatowane w tym miejscu. Byli to zmarły w wyniku „samobójstwa” Aleksander Giercyk (wbił sobie w skroń i serce kawałki drutu z siatki łóżka), śmiertelnie pobity na przesłuchaniu Wacław Dobrzański i zmarły na żółtaczkę Kazimierz Cessanis. Płk Włodzimierz Lechowicz (już przed wojną związny z wywiadem sowieckim) więziony na Miedzeszynie wspominał: „Chustę z oczu i kajdanki z rąk zdjęto mi w celi. Okno było zakratowane, prócz tego wnęka okienna była odgrodzona od wnętrza celi gęstą stalowa siatką. Szyby w oknie były zamalowane zieloną farbą. Podłoga nierówna i powybijana, była zrobiona z ułożonych kantem cegieł, które były wilgotne. Duże zacieki i plamy wilgoci były widoczne również na ścianach. W celi śmierdziało stęchlizną i zgnilizną”. Więźniowie, którym areszt prokuratura przedłużała na wniosek oficerów UB, a nie na bazie analizy akt, poddawani byli brutalnemu rygorowi min. musieli stać przez cały dzień i część nocy. Również na stojąco spożywali posiłki. W zimie wyjmowano okna i rozbierano więźnia - taką formę tortury zwano „Zakopanym”. Stanisławę Sowińską zmuszano zimą do wybierania rękoma wody wlewanej do celi i pozbawiono ciepłej bielizny. W czasie przesłuchań więźniowie byli w przemyślny sposób bici i męczeni. Więźniowie mieli zakaz spacerów czasami nawet przez trzy lata, a jakość jedzenia uzależniona była od współpracy przy zeznaniach.
„Czto tu u was budiet z Gomułką”
30 lipca 1951 roku w Trybunie Ludu ogłoszono akt oskarżenia generała Tatara, który okazał się ostatecznie jednoczenie oskarżeniem Władysława Gomułki. Następnego dnia płk Józef Światło aresztował w Krynicy Gomułkę wraz z żoną. Wieczorem po przyjeździe do Miedzeszyna Gomułka został zamknięty na parterze budynku nr 1, zaś jego żona w budynku nr 2. Według Józefa Światły z pierwszego piętra wzmiankowanego wcześniej klubu amerykańskich dyplomatów (dziś budynek należy do RFN) można było zobaczyć podwórze willi w której izolowano Gomułkę. Zamknięty był w dwudziesto-metrowym pokoju z łazienką i ubikacją. Otrzymywał wysokokaloryczne posiłki dwa razy dziennie. Przez wizjer w ścianie stale obserwowało go pięciu strażników - po 6 godzin na dobę. Otrzymywał książki i pismo „Problemy”, ale miał zakaz czytania gazet. Przez pierwsze trzy miesiące był całkowicie izolowany. W tym czasie awanturował się i domagał śledztwa, które udowodni mu winy. W czasie trzech lat izolacji był przesłuchiwany, ale nie poddawano go torturom fizycznym czy psychicznym. Dnia 3 X 1954 Gomułka zostaje przewieziony z Miedzeszyna do szpitala MBP na ulicy Wołoskiej. Na pytanie, dlaczego nie decydowano się na publiczny proces lub skrytobójczy mord tylko zastosowano trzyletnią izolację płk Józef Światło odpowiadał następująco: „być może był jeszcze popularny w partii gdzie miał ukrytych zwolenników, a publicznego procesu Bierut bał się w związku z kompromitującymi go informacjami, które posiadał były sekretarz generalny”.
Więzieni przez swoich
Sieć oddziałów X Departamentu oplotła cały kraj, we wszystkich miastach wojewódzkich miał własne oddziały więzienne i zapewne własne „Spacery”. Departament został rozwiązany w grudniu 1953 po ucieczce swojego wicedyrektora płk Józefa Światły. Leszek Kołakowski w kontekście Miedzeszyna powiedział: „Wszyscy członkowie partii byli uczestnikami masowych gwałtów popełnionych uprzednio na bezpartyjnym społeczeństwie. Te same reguły gry jakie zaakceptowali, teraz gniotły ich samych. Nie pozostawało przeto żadne oparcie moralne, które by podtrzymywać mogło wolę oporu”.