Jak wielu Polaków mieszkających za granicą, moi znajomi postanowili w święta Bożego Narodzenia odwiedzić rodzinę w ojczyźnie. Długo czekali na ten moment, kilka bowiem miesięcy wcześniej zostali rodzicami. Chcieli pokazać swojego synka dziadkom, dzieląc się radością nowego życia.
Całą drogę ich pociecha, malutki chłopczyk, popłakiwał, a mama, pełna miłości, starała się go uspokoić, biorąc go na ręce. Kiedy byli już tylko sto kilometrów przed domem swoich rodziców, nagle dostrzegła coś niepokojącego. Inny samochód wyprzedzał ich z ogromną prędkością, a z jego podwozia zaczęły wydobywać się iskry.
Uważaj! – krzyknęła, a mąż zareagował natychmiast. Wyprzedzający ich pojazd dziwnie się zatoczył i wpadł z impetem do rowu. Zatrzymali się, by sprawdzić, czy kierowca oraz jego żona nie potrzebują pomocy. Po upewnieniu się, że nic poważnego się nie stało, ruszyli dalej, myśląc o czekających na nich bliskich.
Dopiero wtedy uświadomili sobie, że przez te sto kilometrów jechali na beczce prochu, która mogła w każdej chwili wybuchnąć. Strach przeszył ich na myśl o tym, co mogło się wydarzyć, gdyby nie czujność matki.
W tym momencie zrozumieli, że mieli swojego anioła stróża, który czuwał nad nimi w trudnych chwilach. Błyskawiczna reakcja matki, jej intuicja i miłość do dziecka sprawiły, że uniknęli tragedii. To nie był przypadek, a wyraźna interwencja siły, która strzeże nas w najciemniejszych momentach naszego istnienia.
Każdy z nas ma swojego anioła stróża, który czuwa, prowadzi nas przez życie, a czasem wyciąga z kłopotów, gdy najmniej się tego spodziewamy. Ta historia, choć dramatyczna, jest także pięknym przypomnieniem, że w chwilach zagrożenia nie jesteśmy sami.
Od dziecka odmawiam tę modlitwę, którą nauczyła mnie moja babcia:
Aniele Boży Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój.
Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze do pomocy.
Źródło
Zdjęcie Google
https://youtu.be/0T21fPcpMmY?si=08Rq52H1LMJFiDHn
Komentarze
Pokaż komentarze (132)