Obiecałam państwu konkurs na temat: Świąteczny cud, niestety z przyczyn osobistych musiałam go odwołać. W zamian opowiem państwu prawdziwą historię, która miała miejsce wiele lat temu.
Dwa dni przed Bożym Narodzeniem, w powietrzu unosił się zapach świeżo pieczonych pierników, a w sercu tliła się nadzieja na radosne święta. Młoda mama, kończąc przygotowywanie niedzielnego obiadu, spojrzała przez okno swojego mieszkania. Z drugiego piętra swojego bloku dostrzegła, zbliżającą się wolnym krokiem teściową. W tej samej chwili serce jej zamarło, a oczy zaczęły nerwowo szukać synka, który spędzał przedpołudnie u babci.
Gdzie jesteś, skarbie? – pomyślała z przerażeniem. Jej ośmioletni synek, dziecko szczególnej troski, z brakiem orientacji przestrzennej i problemami z mową, potrzebował stałej opieki. W jednej chwili wszystkie radosne myśli zamieniły się w panikę.
Kochanie, zostań tu, zaraz przyjdzie babcia! – krzyknęła do czteroletniej córeczki, a następnie, nie myśląc o niczym innym, wbiegła do korytarza. Wbiegając na schody, czuła, jak serce bije jej w piersi, a nogi przyspieszają. Nie myślała, że ma na sobie tylko cienką koszulkę i spodenki, a na nogach tylko kapcie.
Gdy dotarła do teściowej, z ust wydobyły się nerwowe słowa: Mamo, gdzie jest mój synek?! Nie słyszała, co odpowiedziała teściowa. Jej umysł zdominowały tylko słowa: Nie wiem, uciekł. W tej chwili poczuła, jak świat zaczyna się kręcić, a serce pęka z przerażenia.
Mamo, idź do mieszkania, ja idę go szukać! – zawołała, biegnąc w kierunku domu teściowej. Modliła się w myślach, błagając Boga o jakąkolwiek wskazówkę. Boże, zabierz mnie, ale jemu pozwól żyć! – powtarzała jak mantrę, czując, że to jedyna deska ratunku.
Nagle spojrzała w kierunku lasku za domem teściowej, gdzie czasem wspólnie spacerowali. W mgnieniu oka przypomniała sobie tory kolejowe, które tam przebiegały. Biegła po śniegu boso, gubiąc kapcie w pośpiechu, a serce biło jej jak oszalałe.
Gdy zobaczyła nasyp torów, a na nim swojego synka, nadzieja i strach zmieszały się w jedną, potężną falę emocji. Stój, nie ruszaj się! – krzyknęła, biegnąc najszybciej, jak tylko potrafiła. Chłopiec patrzył na nią, jakby nie rozumiał niebezpieczeństwa. Z oddali dobiegał dźwięk nadjeżdżającego pociągu.
Boże, okaż mu łaskę bądź miłosierny, nie odbieraj mi go! – błagała, czując, że tylko cud mógłby uratować jej dziecko. Pociąg zaczął gwałtownie zwalniać, a ona biegła, czując, jak czas się zatrzymuje.
Gdy w końcu dobiegła do syna, pociąg z hukiem przejeżdżał obok. Złapała go z całych sil w ramiona, a serce jej znów zabiło w normalnym rytmie. Spojrzała w górę, dostrzegając przerażenie w oczach pasażerów.
Wracali do domu, a ona trzymała synka w ramionach, całego i zdrowego. Szczęście ogarnęło ją tak mocno, że przez chwilę zapomniała o wszystkim, co przeszła i o bólu i zimnie.
Choć po tych wydarzeniach miała jeszcze długo koszmary, w których znowu go szukała, w głębi serca wiedziała, że to Bóg pomógł jej go ocalić. Każdego dnia, kiedy patrzyła na postępy swojego syna, czuła wdzięczność, że ich historia nie zakończyła się tragicznie.
Dzisiaj, w ten świąteczny czas, jej serce napełniała radość, a w duszy tli się nadzieja. Wie, że miłość i dobroć mogą zdziałać cuda. I choć świat bywa okrutny, ona ma swoją rodzinę, a w nich najcenniejszy skarb – życie.
Źródło
Zdjęcie Google
https://youtu.be/OsFKGdU8_J4?si=wt-M8xLomj_PJfK1
Inne tematy w dziale Rozmaitości