Murowany faworyt do złota w biegu na 100 metrów w trwających właśnie lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Daegu Usain Bolt musiał obejść się smakiem - zaliczył falstart i zgodnie z przepisami, nie wystartował wcale. Pod jego nieobecność złoto zgarnął rodak rekordzisty świata Yohan Blake. I się zaczęło…
Nie brak opinii, że Blake niby mistrzem jest, ale nie można powiedzieć o nim, że jest najlepszy. A ja mówię "nie". Blake jest najlepszym 100-metrowcem świata czy się to komuś podoba czy nie. Start, wytrzymanie napięcia przed wystrzałem startera to taki sam element biegu na setkę, jak każdy inny. Bolt w tych dniach nie był w tym elemencie najlepszy, więc na złoto nie zasłużył.
Pogratulował mu Bolt i niech gratuluje mu cały świat. A Usain przed następnymi zawodami będzie musiał popracować nad koncentracją. Oglądając powtórki nieszczęsnego startu mam nieodparte wrażenie, że przesadził. Oczywiście, jego luz i pokazywana absolutna pewność siebie na chwilę przed startem sprawia, że jest wielką gwiazdą lekkiej atletyki. Ale w Daegu tego "zaklinania" było chyba zbyt dużo.
A że przepis o automatycznej dyskwalifikacji po każdym falstarcie jest nieludzki, to już temat na inny wpis.
pl.20dollars2surf.com/
Inne tematy w dziale Sport