Donald Tusk jest niewątpliwie związany z datą 4 czerwca. Nie brał udziału w obradach Okrągłego Stołu, ale zaistniał w narodowej pamięci trzy lata później, 4 czerwca 1992 roku. Od tamtej pory jest współtwórcą polskiej historii współczesnej.
Ta historia po 1989 roku była zagmatwana. Trudno było odnaleźć sens działań wielu ludzi stojących na świeczniku, którzy wpływali na nasze losy i sytuację kraju.
Donald Tusk do nich należał. Sam chyba nie umiał znaleźć dla siebie miejsca, nie umiał odnaleźć własnej tożsamości.
W słynnej już ankiecie miesięcznika „ZNAK” z 1987 roku pt. „Czym jest polskość?” (nr 390-391) tak pisał:
"Polskość jako zadany temat… Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa klęski. Zwycięstwa?
Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami? Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń? Polskość to nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje bark brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię; i każą je z dumą obnosić.
(..) Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę – tak po polsku, patetycznie, że polskość, niezależnie od uciążliwego dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem."
Tak więc Donaldowi Tuskowi trudno być Polakiem. Nie rozumie polskości, źle się z nią czuje. Wydawałoby się, że polityczna emerytura byłaby najlepszym wyjściem dla niego. Ale nie. Jakieś polityczne zobowiązania każą mu znowu 4 czerwca zwoływać marsz przeciw legalnie wybranemu rządowi, prowadzić na barykady watahę ludzi podobnie myślących.
Już raz obalał polski rząd, wyłoniony w wyniku pierwszych wolnych wyborów w Polsce w 1991 roku, rząd, który chciał reformować państwo i dekomunizować polską scenę polityczną. Dlaczego to zrobił?
Odpowiedź na to pytanie jest jednoznaczna. Każdy powinien ją sobie dać.
Ten 4 czerwca też przejdzie do historii. Jeżeli Polska przetrwa ataki na swoją suwerenność, z zewnątrz i z wewnątrz, stanie się państwem silnym i odpornym na takie działania, to ten 4 czerwca znajdzie swoje właściwe miejsce w polskiej historii, wraz z Donaldem Tuskiem i tymi, którzy w tym spędzie wezmą udział. Jeśli Polska ocaleje.... bo taki jest wymiar czasu, który przed nami.
Dzisiejszy 4 czerwca to jeszcze mocniejsze pytanie o to, czyja będzie Polska. I pamiętne słowa premiera Olszewskiego:
„Dzisiaj widzę, że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć”
są wciąż aktualne, bo nic nie zostało nam dane na zawsze, a wolność trzeba zdobywać każdego dnia.
A tu dla odświeżenia pamięci i dla tych, którzy tego nie znają, film "Nocna zmiana":
W 2016 roku napisałam notkę : "Dwie rocznice".
Poniżej jej fragmenty:
"4 czerwca to data – symbol, dwóch ważnych wydarzeń w naszej współczesnej historii.
W 1989 roku w wyniku reglamentowanych demokratycznie wyborów dokonała się niewątpliwie w Polsce zmiana, w wyniku której wojska radzieckie opuściły terytorium Polski. To jest bardzo ważna sprawa, o której się mało wspomina, ale mająca wielki wpływ na późniejszą drogę Polski.
Ale jak już dzisiaj wszyscy wiemy, droga, którą po 1989 roku poszliśmy, nie była drogą suwerenności, o którą tak wielu walczyło po 1945 roku, za którą oddawali życie, zdrowie, musieli opuszczać swoją Ojczyznę.
Układ zainstalowanych w Polsce popleczników Sowietów i ludzi z obozu Solidarności, którzy podjęli z nimi współpracę z różnych powodów, nie dał zmiany, której oczekiwaliśmy.
Po 27 latach już bardzo dobrze widać do czego to doprowadziło. Elity solidarnościowe, które poszły na układ z obozem post komuny dopuściły do grabieży naszego majątku. Rozmaite korporacje międzynarodowe wykorzystały zarówno być może nieświadomość, jak i w innych przypadkach cyniczną sprzedajność i zwyczajną zdradę interesu narodowego, kolejnych decydentów rządzących Polską i pozostawiły nam po tym niby okresie rozwoju, kamieni kupę.
A więc, czy mamy co świętować? Ci, którzy się uwłaszczyli na zmianach po 4 czerwca niewątpliwie tak. A my, zwykli obywatele RP? My mamy pamiętać, że nie każda zmiana, to dobra zmiana.
Jest jeszcze inny 4 czerwca, ten w 1992 roku. To symbol klęski tych, którzy chcieli zatrzymać trend narzucony przez układ okrągłostołowy.
Tak bardzo trudno jest nam odsunąć od wpływów ludzi zakorzenionych w dawnych i nowych układach, którzy z naszą racją stanu nie mają nic wspólnego. Ta walka trwa już od roku 1989. To niestety ciąg porażek obozu patriotycznego, to 1992 r., 2007 r. z kulminacją w 2010 roku. Dzisiaj podjęta została jeszcze jedna próba wybicia się na suwerenność, na odbudowę Polski po latach rozkradania, demolowania psychiki, etyki. Mamy szansę to wygrać i tego życzę wszystkim Polakom z okazji dnia 4 czerwca.
Dla mnie to jest rocznica smutna, moich zawiedzionych nadziei, zdrady ludzi, którym kiedyś wierzyłam, kolejnego naszego nieudanego powstania. Ale w 2015 roku coś się zmieniło, zaczynają przychodzić zwycięstwa, bardzo jeszcze kruche, bo opór pokonanych jest ogromny, wsparty niezadowolonymi z naszej drogi międzynarodowymi beneficjentami 27-lecia. Trzeba wielkiego wsparcia dla naszego Rządu i wielkiej mądrości narodu, żeby tego nie zmarnować i wygrać całość.
O tym, co ja tu dzisiaj piszę, mówił wczoraj znacznie dobitniej, Jarosław Kaczyński na Zjeździe Regionalnym PiSu w Warszawie.
Zaznaczył, że "Polacy mają prawo do zmiany, mają prawo do naprawy Rzeczypospolitej, mają prawo do budowy jej nowego, lepszego, korzystniejszego dla zdecydowanej większości Polaków, kształtu i my z tego prawa nie ustąpimy".
Tymczasem według szefa PiS w ostatnich miesiącach mamy do czynienia z "bardzo daleko idącą ingerencją" w polskie sprawy wewnętrzne. - Starszym spośród nas, którzy przeżyli poważny kawałek życia w PRL, coś to przypomina - zauważył.
Otóż suwerenność jest wartością samą w sobie, jest kwestią godności narodu. Duży, prawie 40-milionowy naród (...) nie może być niesuwerenny. To jest coś, co by nas pozbawiało elementarnej godności - podkreślił. Wskazał, że suwerenność ma także wartość pragmatyczną. - Ta wartość odnosi się, po pierwsze, do tego, o czym już mówiłem: czyli tego prawa do zmian. Ten kształt Polski, to teoretyczne państwo, to wszystko, co buduje wielką sferę społecznej niesprawiedliwości, te 2200 zł brutto jako najczęściej występująca w Polsce pensja, to jest sytuacja fatalna dla Polaków, ale (...) bardzo korzystna dla wielu naszych sąsiadów, tych bogatszych, potężniejszych od nas. Rezerwuar taniej siły roboczej. Otóż my takim rezerwuarem być nie chcemy i nie możemy być - dodał szef PiS.
To przemówienie jest bardzo ważne. To deklaracja ideowa PiSu na najbliższe lata, która ma być przyjęta na kongresie partii 2 lipca. Deklaracja, która niesie nadzieję i wierzę, że tym razem się uda, choć wcale nie będzie łatwo. "
Na ile ta deklaracja programowa sprzed 7 lat jest realizowana, każdy może sobie odpowiedzieć. To nasze prawo do zmian jest wciąż kwestionowane, zarówno przez opozycję jak i Brukselę. Ta nasza walka o suwerenność wciąż trwa. Ale gospodarczo się rozwijamy, społeczna niesprawiedliwość jest łagodzona, budujemy nasze bezpieczeństwo.
Z wieloma sprawami będziemy musieli się jeszcze zmierzyć, jeszcze wiele przed nami. Ale to czy nam się uda pokonać trudności będzie zależeć od tego z kim te trudności będziemy pokonywać , z Tuskiem czy Kaczyńskim.
I na to każdy musi sobie sam odpowiedzieć, w swoim polskim sumieniu.
Konstytucja RP Art.14
Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.
Mam na imię Ewa. Na moim blogu można zamieszczać opinie niekoniecznie zgodne z moimi, pod warunkiem zachowania ogólnie przyjętych norm obyczajowych. Oczywiście mam swoje poglądy, ale blogowanie dla mnie, to swobodna wymiana myśli, możliwość dyskusji, formowanie swoich poglądów w zderzeniu z poglądami innych. Wolność nie tylko "krzyżami się mierzy"......
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura