Kolejne pożegnanie, niestety. Wraz z rokiem 2022 odszedł Benedykt XVI. To duża duchowa strata.
Poznałam go poprzez jego książki nie tak dawno temu, może 1-2 lata, ale mogę sobie przynajmniej powiedzieć, że zdążyłam. Doceniłam go jeszcze za jego życia: skromność przy wielkiej wiedzy i wielkim intelekcie - to rzadko spotykane połączenie. Przyjaciel i kontynuator dzieła duchowego Jana Pawła II.
Kłócą się teraz we mnie dwie postawy wobec śmierci Josepha Ratzingera:
Jedna postawa to smutek i obawa, że zabraknie nam jego modlitwy, podtrzymywanej nieustannie w ukryciu. Zabraknie kogoś, kto wstawiał się za światem, to nie ulega wątpliwości.
Druga postawa to nadzieja. Myślę, że Benedykt XVI, odchodząc z urzędu papieża, wybrał dla siebie w tamtym momencie miejsce większej skuteczności: ciszę klasztoru, sprzyjającą modlitwie, której nie wadzi pogarszające się zdrowie i słabość ciała. Teraz... ponownie wybrał miejsce większej skuteczności: Bożą bliskość w Niebie. Teraz tam będzie najbardziej skuteczny i wciąż będzie orędował za światem.
Wybieram tę drugą postawę, a wraz z nią nadzieję.
Inne tematy w dziale Rozmaitości