Codziennie ścigam się z czasem. Może z powodu dużej rodziny i wielu obowiązków? Może z nadmiernej ambicji, aby jak najwięcej zdążyć? A może to nerwica? Nieumiejętność życia? Przecież życie nie musi być wyścigiem. Ani wyścigiem tak zwanych szczurów (brzydko się to nazywa), ani wyścigiem z czasem. Bo gdy ścigam się z czasem, to ani przez chwilę tego czasu nie mam.
Ani przez chwilę mnie nie ma!
Jest jakiś koń wyścigowy.
Czas z tym coś zrobić. Kiedy staranie się, aby ze wszystkim zdążyć i dać radę sięga zenitu, a czasu nie da się rozciągnąć – to zmiana staje się konieczna. Może dobrze jest czasem dojść do granicy. Wtedy już widać czarno na białym, do czego to zmierza, i że dalej się nie da, i że coś tu nie gra.
Tylko jak to zatrzymać?
Właśnie koleżanka zaprasza na kawę :) może to dobry pierwszy krok :)
Inne tematy w dziale Rozmaitości