- Do małżeństwa pchała ją ślepa siła.
- Może instynkt macierzyński? Miłość? Tykanie zegara?
- Nie. Ślepa siła i tyle. Ona twierdzi, że to Opatrzność Boża, ale była młoda i głupia. Młoda i ładna. Niby mądra dziewczyna, a jednak głupia. Co za szkoda, tak źle wyjść za mąż.
- Wierzy pan w przypadek, w ślepy los i głupotę młodości? A może ta siła wcale nie była taka ślepa?
- W nic nie wierzę. A pan?
- Nie wiem. Zastanawiam się.
W przypadek nie wierzę, w ślepy los też nie. Myślę, że nie ma „ślepej siły”. Raczej wszystko da się wyjaśnić, choć nie zawsze logicznie.
/Po namyśle:/
Wierzę w miłość.
- To czemu tyle małżeństw i związków się rozpada?
- Bo nie potrafimy obchodzić się z miłością. Uczymy się obsługi Photoshopa, a nie uczymy się obsługi miłości. Umiemy pielęgnować rośliny, a nie umiemy pielęgnować miłości. Umiemy walczyć o posady, a nie umiemy walczyć o miłość. Umiemy czekać na autobus, ale nie na miłość, nie na odpowiedni czas dla miłości. W końcu: nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Wypowiadamy słowa, brylujemy, cytujemy… ale nie rozmawiamy, nie stykamy się w słowach. Rozmijamy się, bezradni.
- Czyli według pana dlaczego ludzie się rozwodzą?
- Bo się nie spotykają, nie rozmawiają, nie odnajdują. Są niby obok siebie, a jednak dalecy, bezradni.
- Z bezradności, trafił pan w sedno.
Inne tematy w dziale Rozmaitości