Dzisiaj wieczorem Biały Dom zorganizował indywidualną konferencję prasową prezydenta Bidena w grze o wysoką stawkę...Miała ona być naważniejszym momentem politycznym od czasu pierwszej debaty prezydenckiej dwa tygodnie temu... Wiadomo było, że każde słowo i ruch Bidena i każde zniekształcone zdanie będą prześwietlone...
Po nieszczęsnej debacie z Trumpem, Biden wielokrotnie powtarzał, że nie wycofuje się z wyścigu w 2024 r. i odrzucał wezwania do ustąpienia po słabym występie w debacie, która wywołała panikę wśród niektórych członków jego własnej partii.
W poniedziałek wysłał list do Demokratów w Kongresie, w którym napisał, że nadszedł czas, aby "zakończyć" presję na niego, aby się wycofał... Ruch porzucenia Bidena nabrał rozpędu w środę, kiedy George Clooney napisał w artykule dla New York Timesa, że Biden powinien ustąpić ze stanowiska kandydata Demokratów na prezydenta.
Oglądałem przez ponad godzinne wystąpienie Bidena na kanale telewizji ABC...moje podejście było pełne (przesada) oczekiwań, że Biden jakoś się zrehabilituje i wstanie z kolan... Rzeczywistość była dla mnie irytująca, czasami wręcz przykra... według mnie Biden, jako kandydat na przyszłego prezydenta USA pogrążył się ostatecznie...
Przed konferencją prasową przygotowano listę kandydatów do zadawania pytań, których treść Biden i jego otoczenie znało... mogli się do (ewentualnego) ataku na kulejącego prezydenta przygotować...
Atmosfera sali konferencyjnej, na początku chłodna i normalna, pod koniec starcia się z dziennikarzami, bardzo się rozgrzała... odpowiadając nawet na grzeczne pytania, prezydencki kandydat Demokratów potrafił się uchylić, nie dopowiedzieć albo nakłamać... w miarę upływu czasu bajdurzenie się nasilało... Biden przez cały czas plątał się i kluczył... jego kognitywne braki były aż nadto widoczne...
Po konferencji prasowej zacząłem zmieniać kanały – z ABC, na Fox i Newsmax... Prowadzący programy i komentatorzy byli dla Bidena dość „grzeczni”, ale wydłubując fragmenty jego potknięć byli lekko (albo bardziej niż lekko) rozbawieni...
Skąd się wzięło tytułowe „Mów mi szeptem”?... więcej niż kilka razy, kończąc jakąś skomplikowaną tyradę, Biden zniżał głos do szeptu... wytrzeszczał oczy i szeptem powtarzał jakiś krótki, ale ważny dla niego banał, typu - „nikt w czasie swojej prezydentury nie zrobił więcej niż ja”... albo że „Ameryka w czasie mojej następnej prezydentury rozwinie się jeszcze bardziej”..
Odpowiadając na pytanie dotyczące Kamali Harris i jego ewentualnej rezygnacji, powiedział szeptem (z naciskiem) – no way!
Zakończył konferencję prasową uśmiechnięty, z siebie zadowolony...
Again... w mojej opinii, ta konferencja prasowa, w dodatku przy obecności obserwatorów i dziennikarzy z krajów NATO i innych, była dla kandydata na prezydenta USA ostateczną dyskwalifikacją... To wstyd mieć jako prezydenta takiego pomazańca jak Joe Biden...
Ciekaw jestem komentarzy agencji i mediów worldwide... nie trzeba będzie na nie długo czekać...
P.S.
Po konferencji, namawiam Zosię do obejrzenia starych kreskówek z misiem Yogi.
Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka